Zawsze starałem się prowadzić normalne życie. Bez konfliktów, wrogów. Chciałem egzystować w spokoju.
Ale to co się teraz dzieje, przerasta mnie.
Cały mój dotychczasowy światopogląd uległ zniszczeniu.
Od teraz inaczej patrzę na ludzi. Inaczej postrzegam świat. Wiedziałem, że ma on swoją mroczną stronę. Ale nie wiedziałem, że aż taką.
Kto by pomyślał, że zaledwie 5 mil w głąb lasu, jest ukryty instytut dla morderców. Dla ludzi, którzy mają skłonności psychiczne. Którzy są w stanie zabić.
Miejsce, gdzie uczy się ludzi zabijać. To jest nienormalne. Tutaj tworzy się maszyny do zabijania.
A co jest w tym wszystkim najgorsze? Że ja do tej społeczności należę.
Cały świat zwolnił, niezrozumiałe słowa odbijały się w mojej głowie głuchym echem. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Byłem tam ciałem, ale nie duchem.
-Dylan!- ktoś złapał mnie za ramiona i zaczął mną mocno potrząsać.
Wszystko wracało. Słowa znowu docierały, a duch wracał do ciała.
-To nie prawda...- wyszeptałem i w sumie nie zdziwi mnie fakt, że tylko ja to usłyszałem. -Ja nie jestem taki jak on! Ja nie jestem monstrum, które zabija niewinnych ludzi!- z sekundy na sekundę, krzyczałem coraz głośniej. Czułem,że tracę nad sobą kontrolę. Złość we mnie wzrastała, a chęć uderzenie dwójki mężczyzn rosła z sekundy na sekundę. Ale wiedziałem, że uderzenie ich, nie jest najlepsze. W końcu to mordercy. A życie mi miłe.
Chociaż, coraz bardziej nad tym się zastanawiam. Czy ja chce tu żyć?
-Nie jesteś mordercą. Jesteś psychopatą. To nie znaczy, że jesteś gorszy. Broń Boże. W instytucie, szkolimy ludzi na wzór wojska. Tylko jesteśmy groźniejsi. Mamy większe tendencje do zabijania. Ale to nie oznacza, że idziemy ulicą i zabijamy każdego- w pomieszczeniu zapadła cisza, a ja próbowałem sobie to wszystko jakoś poukładać w głowie.
-Zabijamy tych, którzy na to zasłużyli- dokończył za mężczyznę Alec. -Tamten facet, nie był niewinny. Zabił swoją żonę, a córkę zamknął w piwnicy i gwałcił.- Jego ton stawał się coraz ostrzejszy, a moje ciało przeszył niepokojący dreszcz. -Nie mogło mu to ujść na sucho...
~*~
Chłopak zaprowadził mnie do mojego nowego pokoju. Wyobrażałem sobie obskurne ściany, stare poniszczone meble. Ale tak nie było. Jest tu zupełnie inaczej.
Pomieszczenia o kremowych ściana. Nowe czarne meble. Duże i przestrzenne pomieszczenia. A w salonie duży telewizor.
Leniwie leżałem na łóżko, tępo wpatrując się w sufit.
Chciałem znać odpowiedź.Dlaczego ja? Czym ja zawiniłem?
W mojej głowie z sekundy na sekundę, pojawiało się coraz więcej pytań. A odpowiedzi coraz mniej.
Z mojego transu, wyrwałomnie pukanie do drzwi. Ale nie chciałem nikogo widzieć. Chciałem zostać sam.
Drzwi, pomimo braku mojej odpowiedzi otworzyły się, a do pomieszczenia pewnym krokiem weszła dziewczyna w kolorowych włosach. Była drobną osobą. Jej twarz pomimo tego, że była blada, ozdobiona kolczykami, oczami podkreślona ciemnymi cieniami i kreskami, była sympatyczna.
Na jej ustach pojawił się niepewny uśmiech.
Usiadła na łóżku i poczułem jak pod jej ciężarem, ugiął się materac. Szybko zlustrowała moją osobę i położyła swoją dłoń na mojej.