*Prolog *
Tego dnia, padał deszcz. Było zimno tak jak na jesień przystało.
Deszcz uderzał o szyby, a wiatr kołysał drzewa. Atmosfera, która rankiem była taka miła znikła. Równo z godziną 23, pewna kobieta zmarła, tak poprostu Bóg odebrał jej życie.
Jednak, ta kobieta dalej żyła, jako mała duszyczka która niestety zgubiła się. Dla niej, już nie było odwrotu.
Była sama, sama jak palec. Ponoć to nie za fajne uczucie gdy koło ciebie nie ma nikogo. Nikogo nie ma.
Jest....
Się...
Poprostu samym.
Ciężko czasami utrzymać ukochaną osobę przy życiu gdy samemu się umiera co nie?
Nikt jednak nie wie co może spotkać tych co już nie żyją.
Nie którzy trafiają tam.. Do góry a inny tam na dół.
Niby to wszystko to plotki, że po śmierci jest życie ale można też to uznać za.. Legendę?Deszcz dalej padał było naprawdę cicho. Krople które osiadały na szybie z nawet dużą szybkością spływały w dół. Za każdym razem gdy tylko kropla znajdowała się na szybie, można było zobaczyć błysk, jakby ktoś do nas puszczał oczko. Uczucie które towarzyszyło mi nie dawało spokoju. Cały czas myślałam, że ktoś na mnie patrzy. Jednak w pokoju nikogo nie było. Na ścianie wisiało pełno zdjęć które z chęcią mogłabym nazwać,,wspomnieniami''jednak na co mi wspomnienia skoro w każdych z nich pojawia się osoba której już ze mną nie ma? To bez sensu . Z chęcią bym to wszystko zakończyła jednym ruchem, tak jak nie raz się to robi w szachach. Jednak w szachy można zagrać od nowa a życia nie da się poukładać od nowa jak pionki na planszy.
Szach Mat!
I koniec.. Pustka.
No cóż ja jednak jeszcze nie mogę zejść z planszy, no bo w końcu ktoś musi dbać o interesy. Posiadam nie dużą firmę która bada zjawiska paranormalne i inne takie sprawy. Jednak też nie raz nacieramy na szlaki morderców którzy grasują w lasach.
Jednak najbardziej ciekawi mnie to.. Czemu zabójcy odbierają innym życie bez powodu. Przecież, to nie fair, że jeden zabija drugiego do tego.. Bez powodu. To naprawdę brutalne i dziwne. Inni ludzie przez te zgony też mogli sobie odbierać życie. No właśnie w ten sposób zatacza się ten krąg który mnie tak interesuje....ten krąg zwie się,,Kręgiem śmierci''jeden zabija drugiego trzeci sobie odbiera życie proste.. No cóż nie dla mnie, dla mnie to najzwyklejsza zagadka którą muszę rozwiązać inaczej nie będę mogła spać po nocach,i tak już nie sypiam więc dość tego. Czas wziąć się do roboty i sprawdzić czemu tak się dzieje. Jednak pierw.. Trzeba złapać sprawców tych zgonów..- Ciekawe...- Szepłam cicho patrząc na dokumenty. W pokoju rozległ się dźwięk otwierania drzwi które głośno zaskrzypiały. Skierowałam wzrok na drzwi w których stał mój partner który pomagał mi w różnych sprawach. Tu pomógł mi w nagraniu a tu pomógł mi w sortowaniu plików. Mimo, że to tylko mój partner w pracy traktowałam go jak przyjaciela. Wiele dla mnie znaczył i nie wyobrażałam sobie pracy bez niego.
- Jak się masz Marry? - Przerwał ciszę.
- Całkiem dobrze... - Ziewłam i spowrotem wlepiłam wzrok w dokumenty-A ty? Jak się masz Marco? - Dodałam.
- Jak na tą pogodę to.. Tak sobie, jak zawsze - Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na moje wory pod oczami.
- Znowu nie spałaś? - Spytał zmartwiony.
-Nie... Już przywykłam do ograniczenia snu.. - Usmiechłam się w stronę 20-latka.
- Eh, rozumiem a właśnie Marry.. dostałem zlecenie, może... Zrobimy je razem?
-Jasne
- To jak? Idziemy teraz?
-Hmm - Spojrzałam za okno-Dobra tylko musiałabym się szybko przebrać.
- Okej, mamy sporo czasu więc nie musisz się spieszyć - Rzekł i wyszedł.Spojrzałam jeszcze raz na dokumenty po czym schowałam je do torby.
Wyciągłam z szafy jakieś ciuchy i szybko się przebrałam. Dopiłam kawę którą rano zrobił mi Marco po czym wraz z nim wyszłam.
- Powiesz mi gdzie to jest? - Spytałam i poprawiłam swój kaptur który miałam na głowie.
- To nie daleko sklepu spożywczego.. Rozpoznasz tę okolicę - Odpowiedział i uśmiechnął się w moją stronę. Można było powiedzieć, że swym uśmiechem rozproszył chmury i wyszło słońce. Przynajmniej takie miałam myśli. Deszcz jednak dalej padał. Mijając sklep o którym mówił Marco zauważyłam potargany szalik. Bez namysłu go podniosłam i zaczęłam go oglądać. Trzymając szalik czułam, że jest jeszcze ciepły jakby ktoś przed sekundą jeszcze miał go na szyi. Na chodniku jednak pustka. Śnieg który padał wraz z deszczem tworzył błoto i ślizką drogę. W każdej chwili mogło przejechać auto z amatorem za kółkiem. W ten sposób mógłby najechać na głębokie błoto i przez to uderzyć prosto w nas. Najgorsze scenariusze miałam przed oczami jednak byłam cicho, nic nie mówiłam bo bałam się reakcji Marco gdy dowie się jakie ja tutaj czarne scenariusze wymyślam.
- To tutaj - Rzekł Marco i wskazał na boczną uliczkę.
- Chodźmy tam - odchrząknęłam .
- Nie boisz się?
-Nie, wchodziło się a gorsze miejsca - Westchnęłam i czy Marco chciał czy nie chciał weszłam w tą uliczkę.
Przez chwilę można było sobie wyobrazić, że gdy weszło się do tej uliczki czas się zatrzymał.
Poniszczone ściany ,kałużę błota,a gdy się przechodziło koło śmietanków można było zobaczyć martwe koty w których są już zrobione dziury przez myszy które się nimi żywiły. Niby takie obleśne ale no cóż, nikt nic na to nie poradzi, zwierzęta to zwierzęta.
- Powiesz co niby mamy tutaj zrobić? - Spytałam znudzona już widokiem i zapachem zdechlizny.
- Gdzieś tu w tym miejscu odnaleziono zwłoki dziewczynki, podejrzewane jest, że została zamordowana jeszcze wczoraj...Nie ma jednak żadnych odcisków palców ani narzędzia którym morderca mógł zabić dziewczę - Spojrzał na mnie.
- Rozumiem... Są jeszcze jakieś informacje?
-Jedynie wiem, że dziewczynka była córką Pani Sary która nie dawno zmarła, chyba pamiętasz panią Sarę? To ta która dawała nam bułeczki gdy szliśmy do roboty - Uśmiechnął się.
-Tak pamiętam jedyne co mnie dziwi...w jaki sposób ona zmarła?
- Nikt tego nie wie... Inni mówią, że padła na zawał a inni, że poprostu miała swoje lata - Rzekł drapiąc się po karku.
- Rozumiem... To teraz.. Trzeba szukać ciała dziewczynki tak?
-Tak.
- Dobra.. Więc do roboty nie mamy całego dnia - Ruszyłam z miejsca.
Ukiczka w której przebywaliśmy przerażała mnie i to bardzo. Jednak czemu wydawało mi się, że ktoś nas obserwuje? Starałam się nie zwracać na to uwagi. Uczucie jednak nie dawało mi spokoju. Zaczęłam się nerwowo rozglądać po całej uliczce jednak nikogo nie było. Strasznie się bałam. Starałam się nie okazywać strachu słabo mi to jednak wychodziło. Marco był gdzieś z tyłu więc nie widział jak ja to się trzęsę. Mimo strachu szłam dalej. W pewnej chwili weszłam w coś mokrego i to nie było błoto. Spojrzałam w dół. Mój but był zanurzony praktycznie w całości w kałuży krwi. Szybko cofnęłam się 2 kroki do tyłu i spojrzałam na kałużę. Kucłam i dotkłam krwi. Była nieco zaschnięta ale i tak trochę zostało mi na palcu. Spojrzałam przed siebie. Pustka i ściany z krwi. Można było przyznać, że sytuacja w której tkwiła przypominała scenę z horroru. Wyprostowałam się i mijając kałużę krwi szłam dalej. W pewnej chwili natknęłam się na poszarpane ciuchy. Idąc dalej nerwowo się rozglądałam.
Po kilku chwilach stanęłam i spojrzałam przed siebie. Przede mną leżało ciało dziewczynki o której była mowa. Jej ciało było zmasakrowane. A cała jej twarz była zdarta nie było nosa.. Oczu.. Warg.. Uszu.. Jedynie poszarpane włosy zostały na jej głowie. Ciało leżało bezwładnie i nagie pod ścianą.
- Ktoś chyba nie ma serca... Jak można było dziewczynkę zabić? - Westchnął Marco stojąc tuż koło mnie.
- Musimy odnaleźć zabójcę- Rzekłam patrząc na zwłoki.
- Masz rację.. Inaczej nic nie będziemy mogli zrobić.
-Narazie.. Przydałoby się zadzwonić na policję może nam to coś da-wyciągłam telefon
- Mądre... - Uśmiechnął się.
Szybko zadzwoniłam i poinformowałam o wszystkim.
Policja szybko się zjawiła i szybko zareagowała.
- Marco chodźmy już stąd.. Nie ma sensu marnować czas na stanie w miejscu - Wymamrotałam i wyszłam z uliczki zostawiając policję. Marco wyszedł wraz ze mną.
-To Co teraz zrobimy? - Spytał Marco.
- Musimy odnaleźć ojca tej dziewczynki... Może on coś wie - Odgarnęłam włosy za ucho idąc dalej.
-a.. Ty wiesz gdzie on mieszka? -spytał.
- Po śmierci żony przeprowadził się na jedną z tych niebezpieczniejszych ulic...nie dawno zdobyłam jego adres więc pojedźmy już dzisiaj do niego.
-Hm.. Dobrze tylko musisz mi dać na paliwo.
-Niech ci będzie...Gdy byliśmy na miejscu Marco zatrzymał auto i wyszedł wraz ze mną.Stanęłam przy drzwiach i zapukałam. Przez chwilę nikt nie otwierał jednak w końcu mężczyzna się zlitował i nam otworzył. Z twarzy wydawał się naprawdę groźny. Marco schował się za mną.
- Dzień dobry panu - Uśmiechnęłam się do mężczyzny.
- No witam, czego tu szukacie? - Spytał i splunął śliną koło mojego buta.
- E-em.. Słyszeliśmy, że pan stracił żonę a córkę zabito wczoraj, chcieliśmy z panem porozmawiać na ten temat - Rzekłam wystraszona widokiem twarzy tego faceta.
- Nie chce o tym rozmawiać.. Dowidzenia - Powiedział ostro i zamknął nam drzwi przed nosem.
- A-ale proszę pana!.. To naprawdę nam jest potrzebne - Próbowałam go jakoś przekonać by z nami porozmawiał jednak na marne. Wróciliśmy do domu. Padłam zmęczona na kanapę .
-Jak myślisz, czemu tak zareagował? - Spytałam Marco który pił kawę.
- Nie wiem, ale widać było, że ten typ groźny - Odpowiedział Marco i odłożył kubek na stół.
- To naprawdę dziwne, że nie chciał z nami rozmawiać, ja na jego miejscu chciałabym się dowiedzieć kto zabił tą dziewczynę.. Raczej córkę.
-Nic z tym nie zrobimy Marry - Wzruszył ramionami i siadł na fotelu.
- To Co teraz? - Spojrzałam na Marco.
- Będziemy musieli jakoś się dowiedzieć kto jest tym mordercą.. - Westchnął zmarnowany Marco.
- Będzie ciężko z takimi informacjami.. Ledwo co się dowiedzieliśmy gdzie leżały zwłoki, nie wiem czy sobie poradzimy sami..
-Hm... Też tego nie wiem, no ale eej...musimy się postarać - Ziewnął-ja już pójdę spać -Rzekł.
- Dobranac- Uśmiechnęłam się w stronę Marco.
Jak tylko Brązowo włosy zniknął za szarymi drzwiami rozciągłam się i zamkłam oczy niestety nie potrafiłam zasnąć, to było trudne dla mnie ,gdyż za każdym razem jak mi się udawało zasnąć śniły mi się te wszystkie zwłoki które widziałam. Wszystkie szczątki ciał. Ten nieobecny wzrok i... Ten zapach który tak bardzo przypomina zgnilizne. To.. Takie obleśne.
Leżałam tak przez całą noc.
No cóż jednak nie spałam.
Słuchałam jak to zegar robi,,Tik '' i,, tak''..
Tik Tak Tik Tak....
I Tak przez całą noc...
Raczej mała ilość osób by to wytrzymała...
W pewnej chwili usłyszałam trzask. Zerwałam się z kanapy i spojrzałam na okno.
Księżyc oświetlał dom w którym mieszkała moja sąsiadka. Wstałam z kanapy i usiadłam na parapecie.Wszystko wydawało się być w porządku. Jedyne co mnie niepokoiło to facet który stał nie daleko przystanku przy moim domu.
Czułam jego wzrok na sobie jednak.. Twarzy nie widziałam. Ciemność była praktycznie wszędzie. Otulała także i jego. W pewnej chwili.. Facet zniknął. Wystraszyłam się. W okno coś uderzyło a ja poleciałam z hukiem w tył uderzając głowa o kant ławy.
Potem.. Tylko ciemność.____
To.. Moja pierwsza książka.
Długo myślałam nad napisaniem tego no i.. No jest!.. Mam nadzieję, że nie popełniłam wielu błędów :<
Jeśli jakieś są.. Proszę o info w komentarzu.
To tyle...
Dobranoc!
Chyba, że czytasz to popołudniu
To
...Dowidzenia!
CZYTASZ
Zagubione dusze wśród ciał
Short StoryNie wiadomo co na twej drodze stanie. Nikt nie zna daty swej śmierci. Jednak, każdy będzie czuł jak dusza z niego wychodzi i się gubi. Każda dusza się... zgubi.. wśród innych ciał. czemu tak się dzieje? Trzeba to sprawdzić.. Musimy jednak uważa...