Wstałam z łóżka do którego nie całe 30 sekund temu byłam przywiązana.
Może on na serio chce dobrze?
Oderwałam się od myśli gdy zobaczyłam, że facet wychodzi.
W pomieszczeniu zostałam tylko ja.
Nagle do pokoju wbiegł... Marco?!
Jak on mnie znalazł?
Rzuciłam się mu na szyję.
- Martwiłem się o ciebie - Westchnął i spojrzał mi w oczy.
-Myslalam.. Że cię już nie zobaczę - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Całe szczęście, że cię znalazłem -Oparł swoje czoło o moje przez co stykaliśmy się czubkami nosów.
- Chodźmy stąd..
-Dobry pomysł..Marco szybko znalazł wyjście z szpitalu.
Od razu poszliśmy do domu. Usiadłam przy kominku a wraz ze mną Marco.
- Marco Ja... Chciałam ci coś powiedzieć... -Zaczęłam.
-Hm?
-Jesteś najlepszym moim przyjacielem - Wtuliłam się w niego i pocałowałam w policzek. On się zarumienił. Oparłam głowę o jego ramię.
-Marry... Wiesz co?
-co?
-Wiem.. Że chciałaś ukryć to, że Natalia nie żyje - Rzekł a głos mu się załamał.
-eh.. Myślałam, że dłużej pociągnę z ukrywaniem tego - westchnęłam.
Nastała cisza.
Niezręczna cisza którą ktoś musiał przerwać.
-Ja.. Już pójdę spać.. - Powiedział po czym wstał i poszedł do góry zostawiając mnie samą w salonie. Ogień w kominku powoli gasł.
Zaczęłam rozmyślać nad sensem tej pracy. Przecież ona była straszna. No ale musiałam z czegoś żyć. Patrzyłam w gasnący ogień. Po chwili wstałam i podeszłam do okna. Zaczął o dziwo padać śnieg.. Dużo śniegu. Spojrzałam na las który przypomniał labirynt.
Magicznie to wyglądało. Dotknęłam dłonią szyby i się uśmiechnęłam. Koło któregoś z drzew stał... Ten mężczyzna. Dalej się uśmiechałam.
Byłam pewna, że on mnie nie skrzywdzi. Wierzyłam w to. Wpatrywałam się w niego przez dłuższy czas.
Nie mogłam usnąć.Przez pół nocy leżałam na kanapie w salonie. Patrzyłam w sufit.
O jakiejś godzinie 3 usłyszałam stukanie.
-Hm? - Zaczęłam się rozglądać. Spojrzałam na drzwi.,, Stuk '',,Stuk ''i tak w kółko. Oszaleć można było. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i o mało nie padłam na zawał. Przede mną stał pan bez twarzy. Wymusiłam uśmiech.
-D-d-d-dobry wieczór - Wydusiłam. Facet się cicho zaśmiał. Bez namysłu wpuściłam go.
Co we mnie wstąpiło?!
Wpuściłam mordercę do domu..
Z pewnością to moje ostatnie chwile życia.. Tak myślę. Mężczyzna usiadł na kanapie. Oświeciłam światło.
-e-em.. Co pana tu sprowadza? - Spytałam patrząc na swoje drżące dłonie.
-...Chciałem.. Się z tobą pożegnać - Rzekł.
Pożegnać?
Zabrzmiało to jakbyśmy byli w związku... Bleeeee.
-Uh?.. Pożegnać? - Zdziwiłam się.
-Obiecałem sobie.. Że nie będę już zabijał - westchnął - nie mogę się jednak powstrzymać - Wyznał i,, spojrzał''na mnie.
Czułam.. Jakby miał się zaraz na mnie rzucić i rozszarpać nożem który wystawał mu z kieszeni. Nastała grobowa cisza. Facet wstał i podszedł do mnie niebezpieczne blisko. Chwycił mój podbródek delikatnie unosząc go do góry. Nie wiedziałam co on chce zrobić.
- naprawdę żałuję - Ponownie wyznał.
Zrobiło mi się go żal. Z strachem w oczach i niepewnością dałam dłoń na jego ramię. Jego brak twarzy bez przerwy mnie przerażał.
Ale mam jedno pytanie... Jakim cudem on mówił?!
Usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach.
-Zostaw ją! - Usłyszałam głos Marco. Mężczyzna mnie puścił i,, spojrzał '' na Marco.
-Trzeba cię uciszyć - Rzekł wyciągając nóż z kieszeni. Facet rzucił się na Marco jednak brązowo włosy dzielnie się bronił.
Nie wiedziałam komu pomóc.
Jednak... Przecież on chciał się zmienić... Mówi mi, że chce skończyć z zabijaniem a tu nagle.. Rzucił się na mojego przyjaciela. Szarpali się i bili.
Dalej stałam bez ruchu. Mężczyzna miał przewagę. Miał już wbić ostrze w szyję Marco jednak ja w końcu zareagowałam. Zepchnęłam mężczyznę z Marco i wyrwałam mu nóż.
-MAM DOŚĆ! -Krzyknęłam rozwcieczona. Marco patrzył na mnie z podziwem. Zamachlam się nożem na tego facet raz... I jeszcze raz... I jeszcze raz. To był piękny widok.
Ja jedynie broniłam swojego przyjaciela.. Wcale nie jestem przecież mordercą.. Prawda?
Mężczyzna bezwładnie padł na ziemię a ja stałam na przeciwko Marco cala we krwi. Marco nie mógł wyjść z podziwu.
-t-ty.. Mnie uratowałaś - rzekł a w jego oczach pojawiły się łzy - zabiłaś go.. Dla mnie - dodał nie mogąc powstrzymać potoku łez. Uśmiechnęłam się i go przytuliłam.
- zawsze będę cię chronić - Szepnęłam przygryzajac płatek jego ucha.
*end *
____
I to koniec!
Mam nadzieję, że książka się podobała :3..
Dziękuję za wszelkie oczka i gwiazdki! :3
Przepraszam za wszelkie błędy.
Dobranoc /Dowidzenia!
CZYTASZ
Zagubione dusze wśród ciał
Short StoryNie wiadomo co na twej drodze stanie. Nikt nie zna daty swej śmierci. Jednak, każdy będzie czuł jak dusza z niego wychodzi i się gubi. Każda dusza się... zgubi.. wśród innych ciał. czemu tak się dzieje? Trzeba to sprawdzić.. Musimy jednak uważa...