Część 4

397 22 1
                                    

Z tego wszystkiego wyszło tak, że usnęłam. Niedługo muszę iść do nowego liceum. Nie widzi mi się to, ale jak trzeba to trzeba. Obudziłam się około 10:30 na drugi dzień. Poszłam się szybko wykąpać i doprowadzić do porządku. Wyszłam z pokoju i powędrowałam do kuchni, żeby zjeść śniadanie. Zrobiłam zwyczajne kanapki i zaparzyłam herbatę. Kiedy jadłam przypomniało mi się, że mam numer do Liama. Chciałabym do niego napisać, ale trochę się cykam, ale w końcu dobrze nam się rozmawiało i w ogóle. Postanowiłam przełamać się i wysłać do niego zwyczajnego SMS'a. Tylko co ja mam w nim napisać? Po prostu Hej? Sama nie wiem. Spróbuję tak:

Ja: Hej, to ja, Soah. - to była najgłupsza rzecz jaką mogłam mu napisać. Uhh muszę się czasem zastanowić 3 razy zanim coś zrobię.

Liam: O cześć, zastanawiałem się, kiedy napiszesz. - Odpisał! Okey, co teraz, co teraz?! Zaczęłam lekko panikować. Okey, wdech i wydech Soah. To tylko chłopak. Pierwszy, normalny, przystojny, ale wciąż chłopak. Szczerze? Nigdy nie wdawałam się z nikim w głębsze relacje. Można powiedzieć, że nawet trochę się bałam.

Ja: Dotarłeś cały do domu? - Serio? Jaka ja jestem głupia, nie umiem pisać SMS'ów. Może lepiej jak przestanę pisać? Okey, jak coś teraz napisze, to mu nie odpiszę.

Liam: Tak, wszystko w porządku. Chciałem zapytać, masz może czas dziś wieczorem? Może byśmy się gdzieś wybrali? - Aaaaa! Miałam nie odpisywać, ale to jest zbyt poważna sprawa, aby ją zignorować! Muszę się opanować, zachowuję się jak typowa nastolatka. No, bo w sumie nią jestem, ale nie taką uhh, nie ważne.

Ja: Jasne, nie mam żadnych planów, gdzie i o której? - ten był w miarę normalny. Dobrze, że nikt mnie nie widzi, bo szczerzę się do telefonu jak jakaś wariatka.

Liam: O 18 w parku, pasuje ci? - no oczywiście, że mi pasuje, ale muszę napisać coś poważnego.

Ja: Pewnie, to jesteśmy umówieni.- okey ! Właśnie umówiłam się z chłopakiem, mam nadzieję, że nie będzie takim psycholem jak Joshua. Tylko pozostaje jeden mały problem. Wilki i lisy to chyba mieszanka wybuchowa. Chociaż Kira i Scott są ze sobą szczęśliwi. Może to tylko jakieś głupi stereotypy? Zresztą to nie jest ważne, jesteśmy też ludźmi, a ludzie kochają tak po prostu, nie ważne kim lub czym jesteś. Czemu gadam o miłości? Miałam się nie zakochiwać, skończyć liceum, iść na studia, znaleźć wymarzoną pracę, a dopiero potem myśleć ewentualnie o znalezieniu partnera. O rodzinie nie wspomnę. Nie chcę na razie nic planować. Poznałam go 2 dni temu, a już myślę o dzieciach? Chyba coś ze mną nie tak. Nie mogę się angażować, bo może się okazać tak, ze znajdzie sobie inną, lepszą dziewczynę niż ja. Nie chcę cierpieć. Chcę skupić się na sobie i na mojej przyszłości. Wzięłam słuchawki w celu posłuchania jakiejś muzyki. Lubiłam to, wtedy jakoś prawdziwy świat znikał, a zastępował go spokój i harmonia.

* W tym samym czasie - perspektywa Scott'a*

Wczoraj wieczorem rozmawiałem z Kirą na temat nowej istoty nadprzyrodzonej w miasteczku czyli jej siostry. Ja miałem pójść do Chrisa Argenta dowiedzieć się coś o Dzikich Kitsune. Bądź co bądź łowca orientuje się w takich sprawach. Miał do czynienia z Oni i Nogitsune. Powinien wiedzieć coś na ten temat. Byłem już pod jego domem. Zadzwoniłem do drzwi. Po chwili otworzył mi Chris. Zaprosił mnie do środka.

- Co cię do mnie sprowadza Scott? - spytał zaciekawiony.

- W Beacon Hills pojawił się nowy, nieznany nam zbytnio rodzaj kitsune. - powiedziałem.

- Kitsune? Myślałem, że są one rzadkością. - stwierdził.

- Bo tak jest, tylko, że ta lisica jest siostrą Kiry. W zasadzie to adoptowaną, wiec nie mogła odziedziczyć zdolności po rodzicach. - wyjaśniłem.

Tajemnicza LisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz