Część 6

332 12 0
                                    


W końcu przyjechał Scott razem ze Stiles'em. Wyszli z samochodu i szybko do nas podbiegli. Wciąż uciskałam ranę Liama, ale widziałam, że młody wilkołak czuje się coraz słabiej. Miałam ochotę krzyczeć z bezsilności.

- Co się stało? - spytał poddenerwowany Scott.

- Nie wiem, jedliśmy lody, a po chwili z czarnego dymu powstały trzy postacie. Miały czarne zbroje, a ich oczy świeciły. Mieli miecze. - tłumaczyłam zdenerwowana.

Stiles i Scott popatrzyli na siebie.

- Wiecie, co to było? - spytałam. Poniekąd wiedziałam o czym mówimy, bo słyszałam dużo różnych legend.

- Nie. - powiedział Stiles.

- Tak. - stwierdził Scott w tym samym czasie. Stilinski spojrzał groźnie na McCall'a.

- Jesteście dziwni, ale proszę pomóżcie mu. Jeden z nich go zranił. - mówiłam. Czułam, że zaczynam lekko panikować. Taka właśnie jestem. Jeśli chodzi o walkę, potrafię zachować zimną krew, jeśli jednak chodzi o kogoś mi bliskiego, nie panuje nad emocjami. Scott ukląkł przy nim i złapał za rękę. Po chwili zobaczyłam jak żyły Alfy przybierają czarny kolor. Wiedziałam co nieco o wilkołakach. W tym także, że potrafią odbierać komuś ból, ale nigdy nie widziałam czegoś takiego na żywo. Było to fascynujące, ale nie będę się tym zachwycać w takiej chwili. Liam odetchnął z ulgą, jednak rana nie do końca się zagoiła.

- Pojedźmy z nim lepiej do weterynarza. - stwierdził Stiles.

Stałam i zastanawiałam się, co on właśnie powiedział. Ja rozumiem, że to jest wilkołak, ale żeby tak od razu do weterynarza? Przecież jest też człowiekiem. Spojrzałam na Stilinski'ego jak na idiotę.

- Znaczy do lekarza, uhh potem ci wyjaśnię. - mamrotał. Przenieśli Betę do samochodu.

- Soah, usiądziesz z nim z tyłu, dobrze? -  spytał Scott.

Kiwnęłam głową, że się zgadzam. Wsiedliśmy do Jeep'a i pojechaliśmy. Myślałam, że Stiles tylko żartował z tym weterynarzem, ale my na prawdę stoimy pod kliniką dla zwierząt.

- Liam nie jest zwierzęciem. - oznajmiłam. Spojrzeli na mnie pytająco, ale po chwili zorientowali się co mi chodzi.

- Słuchaj, w środku jest weterynarz, który jest naszym przyjacielem i pomaga nam w pewnych sprawach. - wyjaśnił Alfa.

- Powiedzmy, że ci wierzę. - stwierdziłam. Mimo wszystko to było dla mnie dziwne. Chłopcy przenieśli Dunbar'a do kliniki. W środku przywitał nas czarnoskóry mężczyzna.

- Połóżcie go na stole. - rozkazał.

Jak powiedział czarnoskóry, tak zrobili. Położyli go na stole. Widziałam, że nie cierpi aż tak bardzo, bo w końcu Scott zabrał mu ból, ale wciąż jego rana krwawiła. Weterynarz podszedł do niego i powiedział:

- Muszę ci to zaszyć.

Liam spojrzał na niego nieco przestraszonym wzrokiem. Mężczyzna uśmiechnął się do niego pocieszająco i zaczął przemywać ranę. Potem zabrał się za jej szycie. Widziałam jak młody wilkołak się krzywi. Podeszłam do niego i nieśmiało chwyciłam za rękę. Popatrzył na mnie lekko zdziwiony, ale i zadowolony. Uśmiechnęłam się przy okazji diabelnie rumieniąc. Po 10 minutach czarnoskóry przykleił opatrunek do rany chłopaka. Ten usiadł powoli na łóżku. Spojrzał na mnie wciąż trzymając moją dłoń.

- Uratowałaś mnie. - stwierdził.

- To nic takiego. - powiedziałam spuszczając głowę lekko zawstydzona. Dwoma palcami uniósł ją tak bym spojrzała mu w oczy.

Tajemnicza LisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz