4

49 5 0
                                    

Zostałam w Konosze jeszcze kilka dni, ćwicząc z Naruto i zbierając informacje w różnych barach. Dowiedziałam się między innymi że Konoha zawarła sojusz z Piaskiem i że niektórzy nadal martwią się czy to na pewno był dobry pomysł. Są wsparciem siłowym ale czy można im zaufać? Usłyszałam również nieco o Akatsuki, znanej organizacji przestępców, którzy mordują z "zimną krwią". Jeden cichy staruszek powiedział że widział dwóch z nich jak przyszli raz do Konohy. Opowiadał swoim zdartym przez lata głosem że byli we dwójkę, pojawili się nagle. Wyczułam nutkę strachu w tonie jego głosu.Noszą czarne płaszcze w czerwone chmury, które są zapewne ich znakiem rozpoznawczym. Jeden miał ciemne włosy a drugi przypominał rekina z wielkim mieczem otoczonym bandarzami. Walczyli z dwoma silnymi shinobi z wioski i pokonali ich z łatwością, jakby nie stanowili dla nich żadnego zagrożenia. Gdy inni spostrzegli walkę, zniknęli tak szybko, jak się pojawili.
- ja tam myślę, że tylko się nimi bawili - stwierdził staruszek a o moje uszy poraz kolejny otarł się jego ochrypły głos - nie pokazali swojej prawdziwej siły.

Dużo nad tym rozmyślałam, spacerując po wiosce. Słyszałam o Akatsuki już nie raz, jednak ten starszy mężczyzna wiedział o tym więcej niż inni plotkarze. Niby nie powinno się ufać plotkom, dlatego traktuję je z dystansem, jednak można wyciągnąć z nich wiele przydatnych rzeczy. Jeśli używa się ich rozważnie, można to dobrze wykorzystać.

Mężczyzna dostarczył mi kilku nowych informacji. Dodał też, że jednym z walczących z nimi shinobi był Hatake Kakashi, kopiujący ninja.
> ten Kakashi? < zastanawiałam się chwilę. Miał jedno oko zakryte, przez co można stwierdzić że coś ukrywał. Sharingan... ciekawe skąd go ma.

Spakowana, stałam przed domem Naruto, czekając aż otworzy mi drzwi. Jednak gdy po dłuższej chwili dalej nic się nie stało, zaczęłam się martwić że nie zdąże się z nim pożegnać. Nie żeby mi się specjalnie śpieszyło, ale chciałam wyruszyć już dzisiaj, zanim będzie ciemno. Uwielbiam noce, lecz w ciemności mogę nie dostrzec różnych ważnych szczegółów.

Rozglądałam się nerwowo po wiosce, jednak nigdzie nie widziałam blond czupryny odstającej od zwykłych, brązowowłosych ludzi. Jednak po chwili poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękaw bluzy a gdy się obejrzałam stał tam nie kto inny jak Naruto.
- gdzieś ty był? Szukałam cię wszędzie! - wydarłam się trochę za głośno na chłopaka.
- G-gomen, Hokage mnie wezwała - rzekł ze skruchą.
- Rozumiem. Co tym razem? - spytałam z ciekawością.
- mam misję z moją drużyną, jednak tylko rangi C - zasmucił się, patrząc w ziemię. - babunia Tsunade wciąż mnie nie docenia.
- spokojnie, każda misja może zmienić swoją rangę w trakcie trwania. - zaczęłam go pocieszać. - jeśli zaatakuje was więcej wrogich ninja to ranga może się podwyższyć nawet na A.
Naruto uśmiechnął się po tych słowach.
- obojętnie jaka będzie misja, ochronię swoich przyjaciół! Nigdy nie rzucam słów na wiatr, to moja droga ninja!
Uśmiechnęłam się do niego i położyłam ręce na jego ramionach, przykucając przy tym lekko.
- powodzenia, Naruto. Wierzę że kiedyś staniesz się kimś wielkim.
- Idziesz już? - spytał z wyraźnym smutkiem w głosie.
- niestety, miło spędziłam czas w Konosze dzięki tobie, jednak muszę iść da-
Nie dokończyłam bo Naruto skoczył na mnie, obejmując mnie rękami. Po chwili odwzajemniłam gest, wpierw odzyskując równowagę.
- powodzenia, Noriko... - powiedział cicho. - dzięki za trening.
Odkleił się ode mnie z uśmiechem, jednak wiedziałam, że w środku nie jest szczęśliwy.
- ja również - odpowiedziałam, odwzajemniając gest.
Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam w stronę bramy. Pomachałam do Naruto ostatni raz i wybiegłam z wioski.

Noc przyszła szybko, szybciej niż się spodziewałam. Teraz tylko jasne światło księżyca wskazywało mi drogę. Znów nie wiedziałam dokąd idę, nie miałam na celu żadnego konkretnego miejsca. Sunęłam dalej, co jakiś czas zaznaczając na mapie swoje położenie. Szłam w ciszy, pochłonięta myślami, gdy nagle usłyszałam wybuch. Niewielka kula ognia, wychynęła zza drzew, oświetlając chwilowo noc swoim żarem. Zaraz potem zniknęła a na jej miejscu pojawił się gęsty dym. Zaciekawiona, skierowałam swoje kroki w tamtą stronę, nie zważając na ostrzegawcze myśli kotłujące się w mojej głowie. Wyciszając wcześniej chakrę, podeszłam bliżej, chowając się za jednym z drzew. Moim oczom ukazał się dość duży krater, z którego biło jeszcze gorąco. Rozejrzałam się dookoła, jednak nic więcej nie dostrzegłam. Po chwili jednak zza drzew wyleciał duży, biały ptak, z gracją lądując obok dziury. Z ptaka zsiadł chłopak, mniej więcej w moim wieku, z długimi, blond włosami i grzywką zasłaniającą jedno oko. Jednak moją uwagę przykuł jego ubiór a mianowicie płaszcz. Był to charakterystyczny płaszcz Akatsuki.
Blondyn przyglądał się przez chwilę swojemu dziełu, mierząc wzrokiem głębokość. Widać że był zadowolony z pozostałości po wybuchu. Przyglądałam mu się chwilę zastanawiając się co zrobić. Wybrałam raczej niezbyt mądrze.
Ponieważ jest z Akatsuki, ma pewnie wiele informacji na temat tej organizacji a ja bardzo chciałam się dowiedzieć o niej trochę więcej. Więc zakradłam się cicho do niego, myśląc po drodze o konsekwencjach swojego czynu. Ale kto by się tam przejmował.
Blondyn nadal przyglądał się kraterowi, nie zwracając uwagi na nic innego. Podeszłam dość blisko, dzieliło mnie od niego pare metrów.
- Cześć blondynie - powiedziałam beztrosko, jednak w każdej chwili gotowa podjąć walkę. Już wcześniej ułożyłam sobie plan i zapasowy plan na wypadek gdyby zaczął wszystko wysadzać.
Blondyn podskoczył ze strachu i prawie wpadł do własnej dziury ale utrzymał równowagę w ostatniej chwili. Odwrócił się gwałtownie, a na jego twarzy zobaczyłam zdziwienie.
- Kim ty jesteś, hm? - spytał sięgając jednocześnie dłonią do torby i przygotowując się do ataku.
- spokojnie, nie zamierzam walczyć - powiedziałam z uśmiechem i dla pewności uniosłam na chwilę dłonie. - Noriko. A na ciebie jak mam mówić?
- Deidara, hm - powiedział ostrożnie. - co ty tu robisz?
- zauważyłam całkiem spory wybuch, więc postanowiłam to sprawdzić.
- piękny był, prawda? - powiedział rozmarzony.
- niesamowity - uśmiechnął się na te słowa, jednak zaraz potem wrócił na ziemie.
- nie boisz sie mnie, hm? W każdej chwili mogę rozsadzić cały ten las - powiedział z dumą i pokazał ręką na drzewa, zataczając nią półokrąg.
- wierzę ci, jednak nie czuję strachu. Byłam już w gorszych sytuacjach. - stwierdziłam na co blondyn się zaśmiał.
- gdybym się wkurzył, nie zdążyłabyś uciec przed moją sztuką - powiedział, pewny siebie.
- nie doceniasz mnie - stwierdziłam z lekko kpiącym uśmieszkiem. - jeszcze nie widziałeś mnie w akcji.
- możemy się zaraz przekonać ile dasz radę uciekać - odwzajemnił kpiący uśmiech, obserwując moją reakcje.
- nie chciałam walczyć ale skoro tak bardzo tego chcesz... - spojrzałam na niego dalej się uśmiechając i cofnęłam się kilka kroków. - pokaż swoją sztukę!
Deidara zachęcony moimi słowami, włożył ponownie ręke do torby a gdy ją wyjął zobaczyłam... usta? Przeżuwały własnie coś, co zapewne znajduje się w środku torby. Nagle wypluły miniaturkę ptaka na którym przyleciał i rzucił nim w moją stronę.
- KATSU! - krzyknął składając pieczęć a ja odskoczyłam sekundę przed wybuchem. Udało mi się go uniknąć, poczułam jedynie przyjemne ciepło na ciele.
Teraz moja kolej. Gdy blondyn przygotowywał się do kolejnego ataku, ja zaczęłam składać pieczęcie.
- SUITON: DAIBAKUFU NO JUTSU! - za pomocą chakry stworzyłam dość duże tornado, ukrywając w nim kilka kunai. Posłałam je w stronę przeciwnika. W tym samym momencie zobaczyłam nadlatujące, białe pajączki i zaczęłam biec. Usłyszałam " Katsu" i po chwili zaczęły kolejno wybuchać. Udało mi się prawie wszystkich uniknąć jednak ostatni wybuch poparzył mnie trochę w ramię. Chwyciłam się za bolące miejsce i obserwowałam rezultaty mojego ataku. Blondyn wysadził tornado, tym samym wystrzeliwując ukryte kunaie we wszystkie strony. Jeden z nich drasnął jego nogę i poleciał dalej wbijając się w ziemię. Teraz jest moja szansa. Zaczęłam atakować blondyna kunaiami i shurikenami bez przerwy przez co przeszedł na defensywę. W jednej chwili pociągnęłam za kunai do którego przyczepiłam nić chakry i przecięłam paski jego torby.
- moja glina! - krzyknął, starając się złapać torbę, na co mu nie pozwoliłam. Poruszyłam 6 kunaiami, które podobnie jak pierwszy były pod moją kontrolą, dzięki niciom. Skierowałam je w stronę Deidary przygważdżając go do drzewa. Sekundę przed tym jak uderzył o twardy pień, uśmiechnął się lekko a ja poczułam już nie takie przyjemne ciepło za plecami, które odrzuciło mnie kilka metrów do przodu, tak że upadłam na ziemię, przed blondynem zwisającym z drzewa.

Ame ya kirinonakadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz