dziewięć

121 12 7
                                    

- No błagam tatoooo zawieź mnie plis plis plis! - krzyczał mój słodziutki brat od kiedy weszliśmy do domu czyli już mija jakieś pół godziny. Zdążyliśmy zjeść obiad, a on nadal go prosi..
- Synku... Powiedziałem już, że masz jutro szkołę i nie ma opcji, żebyś do późna siedział u swojej koleżanki. Możesz pojechać do niej w piątek, okej? Poza tym co powiedzą jej rodzice..
- Słyszałeś? To przestań już jęczeć, błagam Cię - dopowiedziałam, bo miałam dosyć.
Chris wziął tylko głęboki oddech i strzelił focha, zakładając ręce na piersi.
Zaśmiałam się pod nosem. To urocze, że tak bardzo mu zależy na tym, żeby spotykać się z siostrą Justina nawet po szkole. Przecież spędzają ze sobą i tak prawie całe dnie!
- Albo nie.. Ja nie dam rady, przecież wyjeżdżam na weekend.. No to mama Cię zawiezie.
- No dobrze, postaram się, a teraz jedźcie bo wszystko wystygnie. Obiad nie jest najwyższych lotów, ale zaraz mam spotkanie. - powiedziała mama, przeżuwając pośpiesznie kawałek ryby.
A ja zrobiłam sobie warzywa na parze.
Na szczęście mam normalnych rodziców jeśli chodzi o akceptacje mojego jedzenia.
Mama nie zmusza mnie do konsumowania tego co zrobi. Prawie zawsze gotuję sobie sama.

Reszta dnia minęła szybko i nudno, nie zrobiłam kompletnie nic. Popisałam tylko ze znajomymi z byłych już studiów. Tęsknią za mną i proszą, żebym ich odwiedziła.
To kochane, przecież byłam przy nich cichą myszką i w sumie nigdy nic szczególnego nie mówiłam, więc można tęsknić za takim kimś?

Godzina 9:43 rano.
Paliłam sobie właśnie papierosa za budynkiem kawiarni. Nicol obsługiwała gości, dzisiaj w sumie jest spokojniej niż wczoraj, ale została ze mną, bo wszystko już pozałatwiała.
Nie pamiętam nawet kiedy wczoraj zasnęłam. Dawno nie byłam taka wyspana!

Zapaliłam ostatni raz, wyrzucając papierosa do popielniczki.
- Tak, tak. To co zwykle. No powiem Ci, że narazie staram się to wszystko ogarnąć, ale no nie powiem, powoli mnie to przerasta. - usłyszałam znajomy głos.
To był głos Justina. Ale brzmiał całkiem inaczej.
- Na szczęście Ryan mi pomaga, jeśli chodzi o papierkową robotę..

To Nicol zna Biebera? W sumie sam mówił, że często tu bywał.

- A jak ona się czuje? - zapytała Nicol, a w jej głosie wyczuć było współczucie.
- Narazie jeszcze robią jej badania, ale lekarz powiedział, że nie jest tak źle jak wygląda. Niedługo ma wyjść ze szpitala. Dlatego ciężko z czasem, bo jeszcze trzeba jechać po Jazmyn, potem zawożę ją na szczęście do babci..

Rozmawiałam z nim kilka razy, ale za każdym razem w jego głosie czuć było obojętność. Teraz było kompletnie inaczej.
Byłam pewna, że jest to nieuczuciowy skurwiel, który ma na wszystko wyjebane.

- Jak będziecie czegoś potrzebować to wiesz.. Zadzwoń.. - powiedziała Nicol, a ja zmarszczyłam brwi.

Może ich coś kiedyś łączyło?! Ale Bieber i ona? To niemożliwe..
Choć w sumie.. Jej charakter jest całkiem okej, wygląd też niczego sobie.
Nawet w okularach wygląda ładnie.

- A przestań, damy radę. - odpowiedział i szybko zmienił temat. - Zauważyłem, że Twój biznes też się rozkręca. Masz nowego pracownika. - powiedział, kiedy Nicol zaczęła robić kawę. Usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk ekspresu.

Boże wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, ale głupio mi teraz nagle tam wyjść.. Poczekam, aż usiądzie do stolika.

- Taaak, to Vanessa. Znamy się już z liceum. Bardzo fajna dziewczyna, ale strasznie zamknięta w sobie. A skąd ty masz takie informacje?! - powiedziała żartobliwie.
- A widzisz, ja wiem wszystko. - zaśmiał się cicho.

sick darkness // J.B Where stories live. Discover now