Cisza

35 6 1
                                    


Cisza. Co jakiś czas słyszę odgłosy kropelek wody wpadających do wanny, nad którą, niczym mgła, unosi się para i zatrzymuje się na tafli lustra, by powoli zacząć znikać. Na zaparowanym szkle piszę palcem po raz ostatni twoje imię, które spływa jak łzy i przepada, tak po prostu. Nie wszystko przepada ot tak i nie wszystko znika bez śladu. Niektóre rzeczy pozostają na zawsze i nie jesteśmy w stanie się ich pozbyć, choć byśmy próbowali ze wszystkich sił o nich zapomnieć bądź zamienić je na coś innego. Niestety, tak jak do dziecięcej układanki nie włożymy kwadratowego elementu w trójkątny otwór, tak pewne osoby za nic nie pasują w te puste miejsce, które ktoś pozostawił w naszym sercu. I czasami po prostu nie ma z tego wyjścia. Czy czas goi rany? Niekoniecznie. Czasami tylko je pogłębia i sprawia, że pustka staje się coraz większa, a ciemność i udręka otaczają nas jeszcze bardziej, okrywają nas swoimi ramionami coraz ciaśniej, splątując mocno palce i nie pozwalając się wydostać, zakrywając usta, byśmy nie mogli krzyczeć i zakrywając oczy, byśmy nie mogli otworzyć ich na świat, który powinien stać dla nas otworem, jednak wciąż ukazuje nam tylko jeden obraz. Przestraszony płytko oddycham i zanurzam się w gorącej wodzie, której ciepło przenika moje ciało. Ciepło. Kiedyś czułem to samo, kiedy byłaś gdzieś blisko mnie. A przecież widywaliśmy się tak często, spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Serce biło mi przy Tobie mocniej, tak, jakby chciało zaraz wyskoczyć, na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Byłem w stanie oddać i poświęcić Ci wszystko, by móc choć przez chwilę dotknąć Twoich włosów i spojrzeć Ci w oczy. Czy Ty spojrzałabyś mi teraz w oczy? Nie. Gdybym Cię spotkał, prawdopodobnie spuściłabyś wzrok i odeszła, nie potrafiąc nawet wymówić mojego imienia bez drżenia w głosie i cienia zażenowania.

Kiedyś nie znałem ciszy. Była dla mnie tak samo obca, jak odległe lądy, jak setki ludzi, których codziennie mijałem na ulicach. Nie miałem pojęcia, jak brzmi, nie znałem tego przeszywającego uczucia nicości, nie byłem w stanie wyobrazić sobie jej dźwięku; teraz przekonałem się nawet, że cisza ma nie tylko swój dźwięk, ale ma też swój smak. Cisza jest cierpka, jak za wcześnie zerwane jabłko. Za to pachnie ciężko, dusząco, niczym kadzidła, które nieustannie paliłem w swoim pokoju. W moim życiu zawsze brzmiało coś głośno i wyraziście, a teraz pozostała tylko pustka. Cisza brzmi tak przerażająco. Czasami pojawiają się w niej tylko pojedyncze słowa i głosy osób, których dawno nie chciałem już pamiętać, piosenki, które odbijały się echem jak w studni bez wody. Wszystko to pojawiało się, by za chwilę zniknąć. Czasami słyszałem bicie własnego serca, nierówne, głośne niczym bębny, zatrważająco szybkie, może nawet bolesne. O czymś mi przypominało i zabierało całą równowagę. Głęboki niepokój ogarniał mnie coraz bardziej, sprawiał, że nie potrafiłem oddychać, znów zakrywał moje usta i wbijał nóż głęboko w gardło. Nic nie mogłem mówić, jak zakneblowany i przywiązany mocno do twardego, skrzypiącego krzesła. I kiedy tak z odebraną mową i całą tą parszywą niemocą siedziałem związany i spoglądałem przepełnionym bólem wzrokiem w sufit, mogłem zobaczyć tylko jedną twarz. Wtedy nagle te wszystkie liny, dudniące w całym ciele serce i dłonie krwawiące od zbyt ciasno związanych sznurów były tylko niczym. Były nawet niebem i uczuciem błogim; bo kiedy tylko przypominałem sobie tę jedną, jedyną twarz, otwierały się przede mną wrota do przeszłości, do całej mojej nieświadomości i życia w kłamstwie. Wyjście stąd było tak trudne. Ileż bym oddał, by tylko znów wrócić chociażby do tej ciszy, do jej dźwięku, jej duszącego zapachu i cierpkiego smaku. Nawet do krwawiących dłoni i zakneblowanych ust. Widziałem zbyt dużo. Jak urywki taśmy filmowej, w mojej głowie przewijały się wspomnienia. Gładka skóra, długie i miękkie włosy w kolorze złota, przenikliwy wzrok. Wspólne nocne rozmowy, wiersze czytane o zachodzie słońca, splecione ręce, ciepłe, zaróżowione policzki, kilka pustych butelek po winie, buty przed drzwiami mojego mieszkania, kwiaty w niebieskim wazonie, bilety na wspólne podróże w nieznane, krwistoczerwona szminka, blade światła miejskich banerów i puste uliczki, którymi przechadzaliśmy się nocami. Wszystko to wyglądało tak, jakbym znowu tam był. Jakbym znowu cię widział i znowu dotykał twojej skóry. To był tylko film. Tylko taka gra. Tylko zapełniałem pustkę, tylko zapełniałem twoją ciszę.

Cisza || JiminWhere stories live. Discover now