Rozdział 1

11.8K 472 84
                                    

Biegłam przez las ciesząc się świeżym powietrzem i słońcem świecącym ponad koronami drzew.

Usłyszałam jego kroki za sobą, więc przyspieszyłam.

Poczułam, że i tak jest coraz bliżej mnie.

Usłyszałam jego śmiech przy uchu.

W jednej chwili poczułam jak jego ręce zacisnęły się na mojej tali i powalają mnie na ziemię.

Leżałam w błocie przygnieciona jego ciałem.

Patrzę w jego twarz, ale jej nie widzę przez promienie słońca, które przedostały się przez liście.

Unoszę jedną rękę do jego policzka i nagle czuję, że cała moja twarz zalewa się wodą, tak jakby spadł nagły i mocny deszcz.

W jednej chwili zniknął las, chłopak i słońce, natomiast pojawiła się twarz mojego paskudnego bliźniaka.

- Willow wstawaj, mama prosi byśmy coś upolowali na kolacje. - Z twarzy Willa nadal nie schodził złośliwy uśmieszek.

Boże dlaczego jestem na niego skazana od początku mojego przyjścia na świat?

- Nie mogłeś mnie jakoś normalnie obudzić, tylko musiałeś wylać na mnie wodę?

Will usiadł na krawędzi mojego łóżka.

- Próbowałem, ale spałaś jak zabita i nie umiałem cię zbudzić.
Co takiego Ci się śniło, że nie chciałaś stamtąd wracać do nas na ziemię?

Spuściłam wzrok na moje dłonie.

- Nic, takiego. Tak właściwie to nawet już nie pamiętam. - Skłamałam.

Will to moja bratnia dusza i to dosłownie, ale nie chce go zanudzać tym, że od kilku dni mam te sam sen o jakimś chłopaku, przed którym zawsze uciekać, a ten i tak mnie łapie.

- Dobra, ale wiedz, że i tak ci nie wierzę. - Wziął mnie za rękę. - Ale wiesz, że jakby coś się działo to zawsze możesz na mnie liczyć. - Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową. - No a teraz ubieraj się i widzę cię gotową na dole za 5 minut. - Przekazał i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.

Tak jak mi kazał wstałam z łóżka i ubrałam się w moje, wygodne, czarne spodnie i kurtkę, a moje długie, brązowe włosy splotłam w warkocz.

Gdy schodziłam na dół usłyszałam rozmowę. Już wiedziałam, że mamy gościa i że na polowanie nie idę sama z bratem.

Will rozmawiał z Samem, a mama kroiła ostatni kawałek chleba jaki nam został.

Sam to mój i Willa najlepszy przyjaciel.

Znamy się od małego.

Tak właściwie to mój jedyny przyjaciel, bo w prowincji nie jestem specjalnie lubiana.

Dziewczyna, która cały wolny czas spędza z chłopakami i zamiast szyć sukienki jak wszystkie inne dziewczyny to poluje na dzikie zwierzęta w lesie.

Cóż taki opis nie sprawia, że jestem interesująca, ale dziwna.

Na powitanie przybiłam Samowi piątkę i podeszłam do stołu gdzie stała moja mama.

Pocałowałam ją w policzek i zręcznie zwinęłam jedną kromkę chleba, szybko ją wkładając do buzi.

- Gotowa? - Spytał mój brat i podał mi łuk.

Ponieważ miałam pełne usta byłam w stanie jedynie pokiwać głową.

Wyszliśmy w trójkę z domu i skierowaliśmy się do lasu.

Mój brat jak zwykle szedł przed nami, więc my z Samem mogliśmy na spokojnie z sobą porozmawiać.

- Wiesz, że za dwa tygodnie odbędzie się losowanie. - Bardziej stwierdził niż spytał. - Prawdopodobnie w najbliższych dniach król powie o tym w wiadomościach. - Zawiesił na chwilę głos. - Nie boisz się?

Wzruszyłam ramionami.

- Niby czego?

- No tego, że zostaniesz wybrana. Pragnę ci przypomnieć, że ty się do tego zaliczasz i że będziesz musiała się zgłosić. - Spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Sam, w Ache żyje kilka milionów dziewczyn z czego wybiorą tylko dwadzieścia z nich, a w naszej prowincji mieszka kilkadziesiąt jak nie więcej dziewczyn, które zaliczają się w strefie wiekowej. Nie ma opcji, żebym została wybrana.

- Nie chcę nic mówić, ale każda z was ma takie same szanse, a któraś musi zostać wylosowana.

Spojrzałam na niego z mordem w oczach.

- Jeśli chciałeś mnie pocieszyć to ci nie wyszło.

W odpowiedzi zachichotał pod nosem za co dostał ode mnie z łokcia w żebra.

Nagle zobaczyłam coś między drzewami.

Momentalnie wyciągnęłam łuk i zaczęłam robić coś co kocham.

***
Pierwszy rozdział.
Mam nadzieję, że nie jest zły i że przypadnie wam do gustu.

Cas ❤

Wybranka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz