2. Detektywi z BTS

290 32 0
                                    

Odkryłam sporo błędów w pierwszej części, na szczęście są to tylko drobne kosmetyczne poprawki (zgubiony przecinek, zjedzone słowo, nadprogramowa spacja). Obiecuję poprawić je w najbliższym czasie i gorąco za nie przepraszam. Wciąż się uczę. Za wszelkie niedociągnięcia w części drugiej także przepraszam.

Oto przed Wami wspomniana wyżej część druga. Lubię ten fanfik, w zasadzie pisze się sam. Może nie ma jakiejś większej i bardziej zawiłej fabuły, jednak bardzo przyjemnie mi się nad nim pracuje i jeżeli nie uda mi się zamknąć wszystkiego, co chcę zawrzeć w części trzeciej, możliwe, że dodam czwartą (ostrzegałam, mam tendencję do długich prac i bloków tekstu!). Póki co Enjoy :)

Na koniec chciałabym podziękować za wszelkie polubienia i ewentualne komentarze (pod tekstem jak i prywatnie). Jedno małe kliknięcie potrafi sprawić autorowi naprawdę wiele radości.

***

Głuchy łoskot zamykających się drzwi wyrwał Taehyunga z pewnego rodzaju stuporu, w który popadł. Powoli odwrócił się, mając w pamięci ciepło dłoni Jungkooka. Spojrzał w dół, na swoje własne ręce, zastanawiając się, co miała znaczyć sytuacja sprzed chwili. Dlaczego ich maknae nie chciał z nimi zostać? Dlaczego ostatnio V czuł się przez niego unikany, a momentami wręcz odpychany? Co on mu takiego zrobił, że najmłodszy nie chciał go znać? Dobra, tutaj mógł przesadzić, bo jednak wciąż utrzymywali ze sobą kontakt ze względu na wspólną pracę i mieszkanie, jednak... to już nie było to samo co wcześniej. Oddalili się od siebie i to bolało. Tae chciał mieć Kookiego przy sobie tak blisko jak tylko się dało, chciał spędzać z nim czas, chciał być stale gdzieś obok niego, wysłuchiwać jego skarg i zażaleń, wspierać go, gdy było to potrzebne. Nie potrafił tego logicznie wytłumaczyć ale już jakiś czas temu dowiedział się, że wszystko, co sprowadzało się do najmłodszego członka BTS nie miało sensownych i spójnych wyjaśnień, przynajmniej nie dla niego. Jungkook zawsze był niezwykły.

- Chyba powinniśmy za nim pójść. – odezwał się głos gdzieś obok niego, a V dopiero teraz zorientował się, że zatopiony w przemyśleniach nie zauważył Rap Monstera, wciąż stojącego razem z nim na cichym teraz korytarzu.

- Raczej nie. I tak go nie dogonimy, zresztą, jeżeli potrzebuje teraz samotności, to bez sensu byłoby... – urwał, zauważając, że jego dłonie trzęsą się delikatne. – Wróci. Na pewno wróci.

Zabrzmiało to tak, jakby chciał przekonać samego siebie, a nie drugiego chłopaka. Nie protestował, kiedy Namjoon pociągnął go delikatnie w stronę kuchni i posadził na jednym z krzeseł, nastawiając w międzyczasie wodę na herbatę. Po chwili do pomieszczenia wszedł również Jimin, przecierając zaspane oczy. Widać było, że dopiero przed chwilą wstał, czy raczej został obudzony przez hałasy na korytarzu i trzaskanie drzwiami. Jego oraz Mina pokoje znajdowały się najbliżej wyjścia z dormu, sen Sugi był jednak na tyle mocny, że praktycznie nic oraz nikt nie były w stanie go obudzić.

- Herbaty? – Namjoon bez słowa dołożył trzeci kubek, jeszcze zanim jego kolega kiwnął głową.

Cała ich siódemka znała się na tyle dobrze, że byli w stanie mniej więcej odgadywać już swoje potrzeby. Jimin wsunął się niemrawo na wolne krzesło, rozglądając się dookoła wciąż lekko zamglonym wzrokiem.

- Wydawało mi się, czy słyszałem Jungkooka? – wymamrotał, ziewając.

Taehyung spiął się wyraźnie, zaciskając dłonie na udach.

- Taa, wyszedł gdzieś. W zasadzie wyrwał się nam, namawialiśmy go, by odpoczął ale był nieugięty. – Rap Monster oparł się plecami o blat, stukając palcami o brodę w zamyśleniu. – Ewidentnie coś go gryzie.

Of Course // TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz