Wtorek, godzina 17:50
Liam i Theo siedzieli na przeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Nic nie mówili, nie potrzebowali tego. Czekali i czekali. Aż do domu Dunbara nie weszła jego mama. Momentalnie ich wzrok skierował się na kobietę, która obładowana była zakupami.
- Chłopcy przepraszam, że tak późno. Pojechałam do sklepu na zakupy - weszła do kuchni i położyła zakupione rzeczy na stół.
Młodzi mężczyźni wstali i uśmiechnęli się nerwowo.Pani Dunbar zaczęła rozpakowywać różne produkty z toreb nie zwracając uwagi na chłopaków.
- Mamo - Liam przerwał rozpakowywanie zakupów swojej rodzicielce - wszystkiego najlepszego - powiedział
Kobieta spojrzała na niego zdziwiona. Czyżby znowu zapomniała o swoich urodzinach? Młodzi zaczęli się śmiać
- Sto lat i jeszcze więcej pani Dunbar - chłopcy podeszli bliżej mamy Liama - kupiliśmy prezent - zza siebie wyjął małą torebeczke z upominkiem
- Chłopcy... Jesteście niemożliwi - uśmiechnęła się szerzej - czemu wydajecie na mnie pieniądze - zapytała i spojrzała na ręce Reakena
- Mamo chcemy ci przedewszystkim podziękować, ja za pomoc którą dajesz mi kiedy jest mi potrzebna. A Theo za to, że pozwoliłaś mu tu mieszkać - wyjaśnił.
Pani Dunbar roześmiana chwyciła torebkę z prezentem i wyjęła małe pudełeczko. Po otworzeniu go jej śmiech przerodził się w zachwyt, a z jej oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy
- Chłopcy, ja... Jesteście nie możliwi. - podeszła do nich i moco przytuliła - ja nie wiem jak mam wam dziękować - wytarła jedną z łez
- Nie musisz - wtrącił się Dunbar - to my dziękujemy - spojrzał na Theo i uśmiechnął się szeroko
***
Kochani mam zamiar niedługo kończyć te fanfiction. A mianowicie nie długo mam na myśli po jakiś dwóch rozdziałach