*2*

8 1 0
                                    

Czekali na poboczu drogi, podczas gdy kierowca wciągał samochód na lawetę. Ojciec Eddiego wyjaśnił, co zaszło. Mężczyzna, który przedstawił się jako Sam, słuchał z zaciekawieniem. Pokiwał głową, gdy usłyszał o dziwnym zachowaniu policjanta.

- Nie zaproponował, że was odwiezie do miasta?- Spytał, otwierając drzwi od strony pasażera. - No to witajcie w Gatesweed. Skąd jesteście? Założę się, że nie z okolicy.

Eddie zauważył, że Sam wie więcej, niż mówi. Usiadł w furgonetce między rodzicami, a gdy kierowca przekręcił kluczyk w stacyjce, silnik wydał cichy pomruk.

- Przyjechaliśmy z Haeverhill- wytłumaczył ojciec Eddiego.- Z górnej części stanu Nowy Jork. To parę godzin drogi na północ.

- Mieliśmy się dzisiaj wprowadzić- dodała mama.

- Zaraz, zaraz.- Sam na nią popatrzył.- Przeprowadziliście się do Gatesweed?

- Tak... - powiedziała mama, przyciskając torebkę do piersi.- Co w tym dziwnego?

Prychnął i pokręcił głową.

- Niby nic. Tylko że z tego miasta ludzie na ogół się wynoszą. Moi rodzice wyjechali, kiedy jeszcze chodziłem do liceum. Mieszkam po drugiej stronie mostu. Za rzeką Rhodes. Na wschód stąd.

- Część miasteczka wydaję się rzeczywiście nieco... opustoszała.- Przyznała mama.- ale tu przecież jest tu tak pięknie. Nie sądzi Pan?

Sam wyjechał na drogę.

- Aha. Jasne. Przepięknie.- Włączył radio. Z głośników w desce rozdzielczej buchnął heavy metal. Wokalista ryczał coś o krwi. - Czyli... skusiły was widoki Gatesweed?- rzucił Sam, uśmiechając się pod nosem.

Eddie patrzył na zrujnowane metalowe ogrodzenie za oknem. Suche pnącza oplatały każdy z zardzewiałych prętów, jakby las usiłował wciągnąć je pod ziemię.

- Właściwie tak- powiedział tata.- Parę miesięcy temu odwiedziliśmy targ staroci na północ od gór Black Hood i moja żona zakochała się w tej okolicy. Jestem antykwariuszem, a Gatesweed wygląda na prawdziwe zagłębie antyków. Zaczęliśmy szukać i niemal natychmiast znaleźliśmy piękny dom na sprzedaż z wielką stodołą... Dlaczego nie, pomyśleliśmy. Świetne miejsce na magazyn. Miasteczko, w którym moja żona znowu zacznie pisać.

- Jest pani pisarką?- Spytał Sam.

- Mniej więcej. Jeszcze niczego nie wydałam- odpowiedziała szybko mama Eddiego.- A skoro już mówimy o pisarzach, może zapytasz o tej dom, Edgar? - Chłopak zauważył, że próbuję zmienić temat, i zarumienił się zażenowany.- Mój syn chciał wiedzieć, czy on należy do pewnego autora... Do Nathaniela Olmsteada.

Sam milczał.

- Jasne- odpowiedział w końcu.- Należy.. albo należał.

- Znał pan tego człowieka?- spytał ojciec Eddiego.

- Właściwie nie. Widywałem go czasem w dzieciństwie. Małomówny był z niego gość. Nikt nie wie, co go spotkało. A jeśli wie, milczy jak grób. Tajemnica. Zupełnie jak z jego książek.- Sam zerknął na Eddiego.

- Czytałem je, kiedy byłem w twoim wieku. Ile masz lat, dwanaście?

Eddie kiwnął głową.

- No właśnie. Wszyscy moi kumple mieli świra na jego punkcie. Gdy wychodziła kolejna książka, chodziliśmy po mieście, szukając miejsc opisanych w powieści. Napędzaliśmy stracha jeden drugiemu i w ogóle.

- Zaraz- ożywił się Eddie.- To on opisywał prawdziwe miejsca z Gatesweed?

- Pewnie, że tak. Diabelskie Drzewo na Mansion Street. Stara plebania. Most przy tartaku. Popiersie Dextera Augusta. Wszystko to znajdziesz w miasteczku. Podobno czerpał z tych miejsc inspirację. Ja i moi koledzy łaziliśmy tam nocami. Policja nas przegoniła. Niby że zakłócaliśmy spokój... za bardzo hałasowaliśmy. A potem mój przyjaciel Jeremy...

Urwał, biorąc ostry zakręt w prawo.

- Co z nim?- Spytał Eddie.

Kierowca prychnął.

- Jesteś czytelnikiem Olmsteada. Pewnie słyszałeś plotki.

- Jakie plotki?- odezwała się mama.

Sam zachichotał dość upiornie, ale nie wydawał się rozbawiony.

- O klątwie Olmsteada...

Klątwa Olmsteada? Eddie podejrzewał, że kierowca chce go nastraszyć, ale i tak był bardzo zaintrygowany. Właśnie się dowiedział, że zamieszka w miasteczku, w którym jego ulubiony autor napisał wszystkie swoje książki. - a teraz jeszcze klątwa. Czuł w żołądku dziwne łaskoczące ciepło. Zastanawiał się, dlaczego dziwaczny stary policjant tak szybko odjechał, zostawiając ich samych. Czy to z powodu klątwy? Chciał powiedzieć mężczyźnie, że stworzenie, z którym się zderzyli, nie przypominało żadnego zwierzęcia, ale rodzice nie byliby tym zachwyceni.

Pokręcił głową w odpowiedzi na pytanie Sama.

- Nic nie słyszałeś? - zdziwił się kierowca. - Zalewasz.

- Nie. Naprawdę.

- Klątwa?- mruknął ojciec Eddiego.- Chyba nie mówi pan poważnie.

Sam nie odpowiadał.

- O co chodzi z tą klątwą? - zapytała mama Eddiego.

- O nic. Już wystarczająco nadszarpnąłem reputację rodzinnego miasteczka jak na jeden dzień. Nie mogę was straszyć, zwłaszcza że będziecie tu mieszkać. Jak chcecie wiedzieć więcej, popytajcie miejscowych.

- To nie w porządku: zacząć coś mówić i nie skończyć - powiedziała mama Eddiego, mocniej ściskając torebkę.

Laweta dotarła do zakrętu. Zza koron drzew wyłaniało się kilka spadzistych dachów. Nagle ujrzeli całe miasteczko leżące w dolinie.

- Zaproponowałbym wam nocleg...- Sam podkręcił dźwięk radia, które ryknęło, aż zadrżały szyby.- ... ale nie chcę się narzucać. Świetna piosenka, no nie?

Skręcił w prawo na Heights Road i ruszył pod górę stromym zboczem. Furgonetka dygotała przy każdej zmianie biegów. Eddie nie mógł uwierzyć, że prawie dotarli na miejsce. Wszystko działo się tak szybko!

Nie wiedział, przed którym z mijanych domów przystanął. Budynki w większości wyglądały na opuszczone. Nie paliło się w nich światło, szyby były wybite, a trawniki tak zapuszczone, jakby nikt nie kosił ich od lat. Może kierowca miał rację. Może naprawdę wszyscy wynieśli się z Gatesweed.

Czy klątwy są prawdziwe?

Ciężarówka z ich rzeczami stała przed niedużym szarym domkiem na końcu ulicy. Zatrzymali się, ojciec otworzył drzwi i chłopak wyskoczył na zewnątrz. Puścił się pędem przed podjazd. Był prawie przy garażu, kiedy usłyszał:

- Edgar!

- Muszę poszukać książek!- odkrzyknął przez ramię.

Klucz do zaświatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz