- Wrzos potrzebuje kwaśnej gleby i nie możesz go trzymać przy kaloryferze. W ogóle najlepiej, żeby w domu siedział tylko przez parę dni. Ciężki jest w pielęgnacji, jeśli trzyma się go w doniczce - odpowiadałem na pytania Julki, która uparła się, że chce na tegoroczną jesień ozdobić balkon kwiatami z rodziny wrzosowatych.
Dziewczyna stała przy oknie, trzymając w rękach storczyk, a ja po raz milionowy przenosiłem jej podobiznę na płótno. Miała na sobie koszulę z kwiatowym haftem na piersi. Czarne spodnie z wysokim stanem i kolorowe skarpetki, bez których ostatnimi czasy nie obeszła się jej stylizacja.
Lilka chodziła po całym mieszkaniu i nie potrafiła usiąść. Sprzątała, później zajęła się roślinami, zrobiła obiad, pomimo naszych próśb, abyśmy to z Julką wykonali coś do jedzenia. Przygotowała nam po kawie i wyszła na balkon zapalić papierosa. Później poszła kupić parę niewielkich dyń, aby udekorować salon. Przy okazji wzięła również lampki na ścianę z motywem Halloween. Po powrocie do domu wzięła się za papierkową robotę, słuchając przy tym Depeche Mode. Lilka była osobą, która nie potrafiła skupić się w ciszy. To człowiek potrafiący robić wiele rzeczy na raz. Przed pracą zrobiła sobie herbatę owocową i założyła na siebie beżowy sweter. Wieczorem razem z Julką wycinały dyniom twarze. Szło im to nieudolnie, ale mimo to pomarańczowe rośliny zdobiły pomieszczenia.
Cała nasz trójka uwielbiała jesień pod warunkiem, że zadbaliśmy o to, aby i jej klimat pojawił się w mieszkaniu. Nie brakowało wtedy zapachowych świeczek, zapasów przeróżnych herbat i kaw, wcześniej wspomnianych dyni, a i wypieków. W tym roku postawiliśmy przede wszystkim na cynamonowe babeczki, które mogliśmy jeść tonami. W tym czasie drastycznie powiększała się nasza biblioteczka. Lilka brnęła w to dalej - wyciągała pościele z jesiennymi motywami. Ta pora roku zdecydowanie należała do niej. Swoją drogą, uwielbiała ludzi w płaszczach, a i sama chętnie w nich chodziła.
Sam ostatnimi czasy miałem wiele pracy na głowie. Coraz więcej przychodziło do mnie projektów, które musiałem zaplanować i rozrysować. Ciężko było mi odpędzić się od telefonów i miałem mniej ochoty na cokolwiek innego poza pracą i malowaniem. Podziwiałem i zazdrościłem energii Lilce - spędzała nad swoją karierą dużo więcej czasu, a dodatkowo potrafiła o wszystko zadbać w mieszkaniu i o nas.
- Ja je widzę jednak bardziej po prawej stronie - odezwała się wyższa dziewczyna. - Nie uważasz?
Julka przyłożyła białe ramki do ściany i zastanowiła się.
- Wiesz co, a jakby je dać trochę wyżej? - odpowiedziała pytaniem.
Lilka zgodziła się i zabrała głos, uśmiechając się do dziewczyny obok:
- To mamy już miejsce, teraz trzeba wybrać zdjęcia.
Wtedy obie spojrzały na mnie. Wpadły na pomysł, aby w salonie porozwieszać na ścianie nasze fotografie i te wspólne, i osobne, na których byliśmy z rodzinami. Pomogłem im szukać ramek. Dziewczynom szczególnie zależało na białych. Patrzyliśmy wszędzie. Chciały, aby były zróżnicowane i ceniły sobie te starsze.
- Ty też musisz jakieś dać - powiedziała cicho Julka, przerywając ciszę. - Jakiekolwiek.
- Szczególnie te z bratem - zaśmiała się Lilka i puściła do mnie oko. - A tak poważnie to daj takie, na którym się sobie podobasz. To ma być miła ściana!
W tle leciała muzyka The Velvet Underground - jeden z ulubionych zespołów wysokiej dziewczyny. Ceniła sobie starsze zespoły.
Zgodziłem się i przed spaniem zacząłem szukać dla nich zdjęć. Byłem wyjątkowo wybredny. Śmiałem się ze starszych zdjęć, na których miałem na sobie bojówki. Dawniej uwielbiałem te spodnie. Moje włosy sięgały mi ramion i wydawały się znacznie bardziej kręcone.
Miałem wiele fotografii z Emilianem. Na każdej z nich pokazywał zęby, uśmiechając się. Kochał, gdy robiono mu zdjęcia. Nigdy nie potrafił zrobić na nich poważnej miny. Emilian kojarzył mi się z niewyobrażalnie pozytywną energią. Bałem się, że mogłaby przez tyle lat wypłynąć z niego.
Znalazłem też zdjęcie z moim bratem. Założyliśmy garnitury. Trzymał rękę na moim ramieniu i on w odróżnieniu do Emiliana, miał śmiertelną powagę na twarzy. Byłem wtedy w wieku około piętnastu lat i zbieraliśmy się na ślub cioci, na którym zjadłem tyle słodkości, co nigdy w życiu. Szymon nie lubił uroczystości rodzinnych i zwykle szybko z nich wychodził, aż w końcu przestał na nie chodzić.
Wybrałem również zdjęcie, na którym byłem z Lilką i Julką. Byliśmy ubrani w rolnicze ciuchy. Tamtego dnia mieliśmy jechać pomagać cioci niższej dziewczyny na farmie. Sprawiło nam to niemałą radość. Szczególnie, kiedy założyliśmy słomiane kapelusze i chodziliśmy w kaloszach. To był bardzo dobry dzień.
Wyszukałem w jednym z folderów zdjęcie moich rodziców. Stali przed wejściem do domu. Tata był elegancko ubrany; miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie. Mama wyglądała niezwykle. Założyła pudrową sukienkę, która podkreślała jej wcięcie w talii. Spięła włosy w koka, a jej uszy zdobiły błyszczące kolczyki. Przytulali się i uśmiechali, a mi serce pękało na ten widok. Lubiłem to zdjęcie. Powstało w rocznicę ich ślubu. Marzyło mi się, aby nadal mieli tę radość na twarzach. Zdecydowanie chciałem tego, by fotografia pojawiła się w salonie. Dużo dla mnie znaczyła i poruszała mnie.
Było jeszcze takie jedno, na którym także znalazłem się z Lilką i Julką. Staliśmy w lesie, rzucaliśmy liśćmi i mieliśmy kolorowo w głowach. Aparat ustawiłem na statywie i kiedy miałem już po niego iść, doznał nieprzyjemnego upadku. Serce mi przyśpieszyło. Przypomniała mi się sytuacja z kamerą i milion przygnębiających emocji, które przysporzyły mi nieprzespanych nocy.
- Jejku, ale masz ładnych rodziców - skomentowała Julka jedno ze zdjęć i przyłożyła je do mojej twarzy. - Jesteś bardzo podobny do swojej mamy!
- A to zdjęcie, na którym jesteśmy w ogrodniczkach? Matko! - śmiała się Lilka. - Nie wierzę, że je znalazłeś!
Oglądałem fotografie, jakie wybrały dziewczyny i uśmiechałem się, patrząc na nie. Na większości z nich widniała i moja twarz. Każdy zaczynał opowiadać anegdotkę związaną z danym zdjęciem. Piliśmy po herbacie i siedzieliśmy przy zapalonych lampkach i świeczkach, które kupiła Lilka. Był wieczór, a mrok dodawał tylko klimatu. Mógłbym siedzieć tak godzinami i patrzeć na ich rozbawione twarze. Założyliśmy na siebie swetry i czułem się tak dobrze. Śmiały się z własnych dyni i planowały Halloween. Zwykle spędzaliśmy go przy horrorach i wyglądało na to, że w tym roku nic się nie miało zmienić.
- Wszystko w porządku? - zapytała Lilka, kładąc dłoń na moim udzie i obie przyglądały mi się. - Nad czym tak myślałeś?
Uśmiechnąłem się i objąłem ją ramieniem. Ona odwzajemniła uścisk i cmoknęła mnie w policzek. Lubiłem relację, którą między sobą wytworzyliśmy. Znalazłem w końcu swoje miejsce. Przez lata mieszkania razem stworzyliśmy własne tradycje, chociażby te na jesień, a jesień to wyjątkowa pora roku, ale tylko z wyjątkowymi ludźmi.
- Wszystko jest w najlepszym porządku - odpowiedziałem i spojrzałem na Julkę. - Czuję się świetnie. Jestem dumny z moich obrazów, z mojej pracy. Jest jesień i spędzam je z bliskimi osobami. Jak mogłoby być źle?
Tej jesieni również mieliśmy kolorowo w głowach, a tymi barwami malowaliśmy wszystko przed sobą.
CZYTASZ
Gabryś
RomanceMalarstwo nie ma być piękne, ma wyzwalać. Gabriel lubi rysować i fotografować, i kamerować, i pielęgnować ogród, i dbać o ludzi, i pić kawę rano, i ozdabiać ściany, i spacerować wieczorami. Tę okładkę wykonała @phursau♥ 15.03.2017r.