8. Zielona operacja

101 19 16
                                    

Julka biegała po mieszkaniu od samego rana. Dostrzegła ostatnio w kaktusach coś wyjątkowego, coś, co sprawiło, że zaczęła zajmować tymi roślinami całe pomieszczenia. Dbała również o ich doniczki. Niektóre były szczególnie wymyślne przykładowo na parapecie w kuchni postawiła kaktusa w takiej w kształcie dinozaura. 

Dlatego załamała się, gdy zobaczyła, że jej podopieczny zaczął gnić. Może kosztował tylko dziesięć złotych w jednym z supermarketów, ale to nie było ważne. Brała pełną odpowiedzialność za każdą żywą istotę, którą wynosiła ze sklepu. Czuła się, jakby adoptowała te zielone stworzenia i nie przyjmowała do siebie wiadomości, iż miałaby zostawić jednego z kaktusów na gnicie lub, co gorsza, żeby miała go wyrzucić. Co to, to nie! Poranek spędziła na poszukiwaniu informacji w Internecie i wiedziała, że mogła uratować jeden ze skarbów. Pobiegła do sklepu po węgiel drzewny. Gdy wróciła, zrobiła wielki bajzel w salonie, rozkładając wszystkie potrzebne jej rzeczy. Była zdenerwowana i momentami jej policzki nabierały czerwonej barwy. Najpierw wsadziła węgiel do skarpetki, aby potem tłuc młotkiem tak, aby go rozproszkować. Potem ostrożnie, precyzyjnie i z wielkim skupieniem wyciągnęła kaktusa z doniczki, usunęła jego podłoże i zdezynfekowanym nożem wycięła jego chorą tkankę. Lilka przyglądała się jej poczynaniom i momentami posyłała mi uśmiech. Mnie samego cała ta sytuacja niezwykle rozczuliła i dała do zrozumienia, że dla Julki jej kaktusy to nie byle co. Dziewczyna zdezynfekowała ranę węglem drzewnym i taką nagą roślinę położyła na parapecie. 

Zostawiła po sobie wiele ziemi na panelach. Pomogliśmy jej sprzątać, a parę minut później Lilka uciekła do pracy. Ostatnio chodziła zestresowana wszystkim. Miała wyjątkowo ciężki czas, co powodowało, że wracała wykończona do domu i myślała tylko o spaniu, jednak kiedy znalazła chwilę czasu i ochoty w weekend, to chodziła na wieczory poetyckie do pobliskiej biblioteki. 

Julka wzięła do ręki książkę o uprawie kaktusów i rozłożyła się na kanapie. Wzięła ze sobą również herbatę o smaku śliwki z cynamonem i okryła się kocem, zatapiając usta w napoju, a myśli w lekturze. Miała wolne od pracy i planowała spędzić dzień leniwie. Jedynym celem było dla niej przywiezienie kotka, który mieszkał na obrzeżach miasta, a ja zobowiązałem się pojechać z Julką.  

Mnie został tylko jeden projekt do rozplanowania na ten tydzień i mogłem w końcu odpocząć, czego zdecydowanie brakowało ostatnio całej naszej trójce. 

- Pojedziemy gdzieś na wakacje? - powiedziała, nie odrywając wzroku od książki. - Chciałabym trochę zwiedzić świat. Na przykład Włochy? Co ty na to? Albo któryś ze skandynawskich krajów? Albo może coś polskiego? Cokolwiek? Nawet nie musimy jechać wciągu wakacji. Weźmy sobie wszyscy wolne w jednakowym czasie i wybierzmy się gdzieś. Zaczyna mnie brzydzić i męczyć to miasto. Znaczy, lubię mieszkać w mieście, ale sam rozumiesz, czasami po prostu potrzebuję oderwania od tak smogowej i szarej rzeczywistości. Tak, wiem, smog jest w licznych miejscach, ale na przykład w Finlandii nie ma go tak wiele! 

Mówiła, mówiła i mówiła. Momentami poruszając się przy tym zbyt gwałtownie lub infantylnie. Robiła miny, z których chciałem się śmiać. Uśmiechała się i co chwilę spoglądała na swojego podopiecznego po operacji. 

Kupiliśmy ostatnio z Lilką różowe i białe różyczki, choć wiedzieliśmy, iż utrzymanie ich w dobrym stanie będzie dla nas wyzwaniem. Były wyjątkowo tanie, a stwierdziliśmy, że te rośliny są przepięknym uzupełnieniem salonu, który i tak wyglądał jak ogród. 

Na balkonie mieliśmy paręnaście doniczek z wrzosami, które zabezpieczyłem na zimę gałązkami roślin iglastych, co wyglądało dość nietypowo, ale z góry wiedziałem, że folia odpadała - przez nią mogłyby zacząć gnić, a znowu te kwiaty stały się oczkiem w głowie Lilki. 

GabryśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz