Jesteś cholera Newton!

2.1K 228 46
                                    

Newt był równie tępy co uroczy kiedy chodziło o emocje innych lub odczytywanie uczuć ludzi, którzy go otaczali. Zbyt często był skupiony na emocjach zwierząt, z którymi pracował i zapominał o swoim własnym gatunku. Ale znowu, często nie dogadywał się ze swoim gatunkiem. Było kilka wybranych dusz, które tolerował i nawet jeszcze mniej takich, z którymi lubił spędzać czas. Wśród nich była Tegwen, a zaczęło się to za młodu. Mimo że nie wiedzieli nic o sobie, Newt chciał spędzać z nią czas kiedy byli jeszcze w szkole. Chciał ją poznać, od tego co lubi do tego czego nie cierpi...jej zainteresowania i wszystko inne.

Nie mógł się jedynie do tego zebrać. Nie mógł zadać jej pytania i odkąd ponownie spotkali się jako dorośli, bardzo ciężko przychodziło mu bycie romantycznym, bo nie był pewien co było akceptowalne a co nie.

Jednak na pokładzie pociągu, w przeciągu kilku sekund, wyznał swoją miłość do niej nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Wiedział, że jest w niej zakochany, nad tym nie trzeba się było zastanawiać. Przez te miesiące kiedy nie było jej w pobliżu podczas gdy kończył manuskrypt do publikacji, jego myśli nieustannie krążyły wokół Tegwen. Opuścił jej dom nie przytulając jej nawet, wypowiadając tylko proste pożegnanie. Ciągle się za to beształ.

Zostawienie Tegwen nie wiedząc co naprawdę do niego czuła lub nie powiedzenia jej co czuł do niej. Był tym tak zdenerwowany kiedy się nie widzieli, ponieważ tak wiele rzeczy mogło się zmienić w tak krótkim czasie. Bał się, że kiedy ponownie ją spotka to będzie już za późno. Wizja, że znajdzie kogoś innego krążyła po jego głowie niemal każdego dnia.

Ale co miał zrobić?

Nie spodziewał się, że tak łatwo mu wybaczy, nie żeby narzekał. Ale rozpoczęcie związku z nią wydawało się być daleko poza jego zasięgiem. A co dopiero to żeby go kochała. To było proszenie o zbyt wiele w jego odczuciu. Był wdzięczny za chociażby przyjaźń z nią.

Jednakże z biegiem czasu gdy zauważał każdą jedną interakcję, w którą Tegwen wdawała się ze zwierzętami lub to jak zajmuje się swoimi roślinami, to wystarczyło żeby zmiękły mu kolana. I nie tylko to, ale miał też błogosławieństwo od swoich zwierząt od Dougala do Patricka, nawet mały wybredny Pickett ją polubił.

Mówiąc Pickettowi, że go kochał, ogłosił również, że jego uczucia względem Tegwen się rozwinęły, co sprawiło, że ta oniemiała. Roztrzaskany kubek przykuł uwagę wszystkich, przez co wszystkie oczy skierowane były na nią. Na początku była zupełnie zmieszana, jedynie jej oczy otworzyły się szerzej, a jej usta nieco rozchyliły. Nie powiedziała nic i z całą pewnością nawet się nie poruszyła.

-Twiggy? - zawołał do niej Newt. Myślał czy by nie pomachać jej przed twarzą dłonią by zwrócić na siebie jej uwagę, ale nie chciał jej też wystraszyć. Zbiła już jeden przedmiot. Wyciągnął różdżkę z płaszcza i szybko posprzątał podczas gdy nie było wokół nikogo.

-Twiggy...

-Co powiedziałeś? - wymamrotała cicho.

-Powiedziałem Twiggy...

-Nie, przed tym... - powiedziała po czym w końcu na niego spojrzała. - Co powiedziałeś do Picketta?

Newt otworzył usta by odpowiedzieć, gotowy wyrecytować to właśnie powiedział nieśmiałkowi kiedy słowa odtworzyły się w jego głowie. Na początku, nie wydawało mu się, że powiedział coś, co wywołałoby i niej taką reakcję, ale szybko zorientował się do czego się przyznał.

-O rany... - odetchnął, nagle wyglądał jakby miał zemdleć i odwrócił głowę w innym kierunku. To zdecydowanie nie poszło tak jak planował. Miał nadzieję tłumić to w sobie dopóki nie wybuchł by i nie rozpadł się na malutkie kawałeczki, które walały by się wszędzie. Ale to nie wyszło.

Rectify {Newt Scamander} - Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz