1. Nowa rodzina

1.8K 77 5
                                    


Z Ziemią staje się coraz więcej dziwnych rzeczy. Kosmitów przybywa z każdym dniem więcej, Megatron żyje, a Autoboty nie zbierają się, żeby go pokonać, bo nie mają przywódcy. Smutne, ale prawdziwe. Minęłam robot-owego strażnika i pobiegłam po gruzach starego bloku. Mieszkam w strefie skażonej. Tak nazwał ją rząd, bo tutaj spada najwięcej robotów. Zabijają każdego kogo tu znajdą. Ale ja tu mieszkałam. Tu zginęła moja rodzina. Nie zamierzam tak po prostu opuścić mojego rodzinnego miejsca. Co najciekawsze nie znaleziono ciała mojego ojca. Ludzie założyli, że zabrali je kosmici. Ale nawet oni nie są tak brutalni i obrzydliwi, więc według mojego założenia mój tata żyje tak jak ja. Skruszony cement posypał się ze schodów, gdy wbiegłam po nich na pierwsze piętro. Schowałam się za górą gruzów i otworzyłam plecak. Mały Autobot, który ukrywa się pod postacią laptopa wyskoczył z mojego plecaka.

- Co tam mamy? - spytałam, a ten wyświetlił mi skan jednego z nowszych statków robotów, który jakiś tydzień temu spadł niedaleko stąd.

- Silnik całkiem zniszczony. Musiał nieźle przygrzmocić - odezwał się Autobot.

Zaczęłam przeglądać skan w poszukiwaniu jakichś części zapasowych, ale nic z tego. Przewody przepalone, części spalone czy zniszczone. Zbyt miękkiego lądowania nie było. Ustaliłam sobie nowy cel. Znaleźć znak Decpitconów, albo Autobotów. Znalazłam! Na silniku całkiem zniszczony.

- Przybliż - powiedziałam i zyskałam zbliżenie na znak. Pokręciłam głową na znak, że nie wiem czyj to. Do cholery jasnej, ich znaki są prawie jak dwie krople wody! A gdy przychodzi mi rozpoznanie ich w takich okolicznościach to wymiękam.

- Autoboty. Gościu miał nikłe szanse na przeżycie - mruknął Swag.

- Jak bardzo? - spytałam Autobota.

- Bardzo. Jakieś, pomyślmy... Pięć procent? - powiedział. - Czyli nie żyje.

- Ciała przecież nie było.

- Może inne Autoboty go zabrały, żeby go pochować. Moi sprzymierzeńcy są dziwni - mruknął i skan zniknął.

Wyciągnęłam plecak i Autobot wskoczył do środka. Wybiegłam z budynku z zamiarem poszukania czegoś, nad czym mogłabym popracować. Nagle usłyszałam krzyk. Odwróciłam się szybko w stronę dźwięku. Ktoś tu jest, a na dodatek krzyczy ze strachu. Czyżby znalazł Autobota z pięcioprocentową szansą na przeżycie? Pobiegłam szybko w tamta stronę. Minęłam zmasakrowany samochód, przeskoczyłam nad górą gruzu i przemknęłam między blokami. Zobaczyłam jakiegoś faceta, może z 30 lat. Majstrował przy jakimś statku. Gdy przyjrzałam się bliżej całemu zajściu zauważyłam tam Autobota. On majstrował przy nim! Szybko wyjęłam pistolet, który znalazłam dwa dni temu i wycelowałam w niego. Nie wiem jak tego używać, ani czy jest naładowany lub działa, ale on tego też nie wie.

- Zostaw go! - krzyknęłam najpewniej jak potrafię.

Mężczyzna obrócił się w moją stronę i uniósł ręce do góry na znak, że się poddaje.

- Chcę mu tylko pomóc - powiedział powoli.

- Co mu jest? - stałam niewzruszona.

- Bardzo dużo energonu wylewa mu się z klatki piersiowej. Obawiam się, że dostał w iskrę i zaraz się wykrwawi - powiedział, a ja opuściłam broń.

- Rób co masz robić - powiedziałam.

Trzydziestolatek zabrał się do pracy. Obserwowałam go bacznie. Wyglądał jakby od dłuższego czasu miał styczność z Autobotami, ale to nie możliwe. Każdy głupi potrafi zatamować krwawienie. Chyba, że chodzi o roboty z kosmosu.

- Swag zeskanuj mi go - szepnęłam.

Poczułam ruch w moim plecaku po czym Swag powiedział:

- Alan Dorkney, trzydzieści-jeden lat. Córka na studiach. Poszukiwany za zdradę stanu, bo pomaga Autobotom. Sojusznik.

Napraw mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz