>ROZDZIAŁ 1<

105 10 3
                                    

*PETER*

Kolejny mroźny poranek obudził mnie swoim lekkim, chłodnym wiaterkiem, który bezszelestnie wydobywał się z uchylonego okna. Schowałem się głębiej w kołdrze starając uniknąć, nawet tego najmniejszego promyka zimnego powietrza. Mój zegarek na stoliku nocnym zaczął nerwowo i głośno piszczeć w jednym rytmie. Westchnąłem opuszczając moje ciepłe i wygodne posłanie. Zamknąłem okno i poszedłem do szafy wypchanej od góry do dołu T-shirtami, i bryczesami. Wybrałem te najbardziej wygodne.

- Nie będę się męczył -Pomyślałem zatrzaskując drzwi szafy.

Po ubraniu się, wolnym krokiem poszedłem do kuchni. Z lodówki wyciągnąłem ser i sałatę. Myślałem już o tym jakiego konia dziś dostanę na trening od Adele, leniwie składając chleb ze składnikami. Usiadłem przy dużym, drewnianym stole przeżuwając z każdą minutą coraz to większy kęs kanapki. 

Wstałem i poszedłem do przedpokoju wciągając na siebie czarne oficerki oraz poprawiając moje brązowe włosy. Zamykając dom narzuciłem na siebie granatową kurtkę i żwawym krokiem ruszyłem do czarnego samochodu. Do stajni daleko nie miałem, bo jakieś 3-4 kilometry, lecz niestety mój instynkt leniwca nie chciał zasuwać na piechotę. Jechałem żwirowaną drogą aż ujrzałem dużą stajnię, z pięknymi padokami po bokach, gdzie konie już energicznie poruszały się galopem. Zaparkowałem.

- Nareszcie jesteś. Myślałam, że się spóźnisz -Powiedziała Adele kiedy zamykałem samochód.

- Jestem 20 minut przed czasem, to chyba dobrze, nie?

- Niby tak.. Dziś pojeździsz na Etnie. Nikt nie chce jej dosiąść, a nie chcę aby kobyła się marnowała.

Tego mi brakowało. Młodej 5-letniej klaczy, która na każdym zakręcie w kłusie i galopie robiła na prawdę ostre zamieszania swoim zadem i kopytami. O skokach i ujeżdżeniu już nie mówiąc..

Wszedłem do stajni, gdzie unosił się świeży zapach siana. Pierwsze co, to skręciłem do siodlarni. Zabrałem siodło i ogłowie podpisane "Etna", granatowy czaprak oraz granatowe owijki. Doniosłem sprzęt do boksu klaczy, zdziwiony sam sobą, że dałem radę wziąć to wszystko na raz. Złapałem za szczotki i powoli wsunąłem się do boksu klaczy. Wyczyściłem każdy milimetr jej ciała od łba po końcówki ogona. Zabrałem czaprak i usadziłem go na grzbiecie Etny. To samo zrobiłem z siodłem. Przy podpinaniu popręgu odchyliła uszy, nieprzyjemnie się spinając. Założyłem ogłowie, co poszło mi sprawnie. Ostatecznie sięgnąłem po owijki. Każde kopyto klaczy zostało przeze mnie dokładnie owinięte. Włożyłem kask i wyprowadziłem klacz na halę.

- Maneże są całe zalane. Ulewy nam dokuczają. -Powiedziała Adele pomagając mi poprawić siodło i podpinając popręg.

Wsiadłem na klacz.. Tak na serio to wdrapałem, bo jak tylko włożyłem nogę do strzemienia to klacz ruszyła aktywnym stępem bez czekania na mój sygnał.

- Luźna wodza, musicie się najpierw dogadać i oswoić. - Trenerka przyglądała się mi jak stępowałem z "Piekłem".

Czemu z "Piekłem"? Nie wiem ale miałem okropne przeczucia. Już po chwili odkryłem, że niezbyt się dogadam z Etną. Wiatr, który cicho hulał wokoło hali i przez jej drobne otworki, paraliżował klacz. Reagowała na to natychmiastowym spięciem lub spłoszeniem.

- Rozluźnij się. -Adele widocznie się zdenerwowała.

Dałem niepotrzebny impuls łydką, na który klacz zareagowała nieplanowanym kłusem. Poprawiłem reakcję i ruszyłem ponownie. Głownie nie mam co tu odpisywać. Cała rozgrzewka polegała na przyzwyczajeniu Etny do dźwięków na zewnątrz i strasznych białych stojaków. Po 15 minutach ruszyłem galopem. Każdy narożnik wyglądał jak istna kulka radości z histerią. W każdym wykonywanym przez nią zakręt, czułem jak jej kopyta lecą w górę i w dół. Była szczęśliwa, bo mogła się wyszaleć. Galopowaliśmy na lewą i prawą stronę. Poprawiłem ostatnie zagalopowanie i zadowolony z efektu, że klacz już przestała wierzgać, przeszedłem do stępa klepiąc po szyi. Zmroziło mnie kiedy Adele ustawiła stacjonatę, na połowę stojaka. 

- Zagalopowanie w "C" i najeżdżasz prościutko na stacjonatę. Po skoku skręcasz na lewo, wykonując małą woltę. Zapraszam. 

Pomoce do zagalopowania natychmiast wylądowały na swoim miejscu. Galopowałem spokojnie, zachwycony spokojem klaczy na zakrętach..

-Chyba już nie takie Piekło.. -Spojrzałem  gdzie znajduje się przeszkoda.

Skręciłem z punktu "C" prosto na narzuconą przeszkodę. Poczułem rytm Etny. Nie, nie, nie!! Gubiła się we własnych krokach. Stacjonata ją totalnie omamiła. Krzyżowała, robiła coś w stylu kontrgalopu. W tym momencie wystawiłem wszystko na wiatr. Zrobiłem półsiad, oddając rękę. Nastąpiło wybicie. Skoczyła to pięknie i gładko. Wylądowało robiąc 4 spokojne fule. "Skręt w lewo". To zadanie wykonałem natychmiast. I poczułem.. Góra, dół, góra, dół, bok, lewo, galop, kolejny bryk.. Wykonałem woltę z potwornym bólem nogi. Co się dziwić? Prawdziwy wulkan. Podjechałem do Adele.

- Dobrze. -Poklepała klacz- Na dziś skończymy. Jutro jazda ujeżdżeniowa, a potem próba terenowa. 

- Jasne. -Zsiadłem z Etny dając jej smakołyka-

Poluźniłem popręg, zabezpieczyłem strzemiona i zszedłem do stajni. Rozsiodłałem klacz i odłożyłem sprzęt na swoje miejsce. Spojrzałem na boks i podszedłem do toalety w biurze. Miałem już naciskać klamkę łazienki kiedy zobaczyłem zapiski na biurku Adele. Rozejrzałem się i chwyciłem łapczywie papier, czytając go jak najszybciej. 

- Nie wierzę..

Był to plan na moje treningi aż do zawodów. Czyli 3 dni. Wszędzie była wpisana Etna. Zamurowało mnie kiedy zobaczyłem, że chce również mnie wystawić na niej na zawody za kasę, oszalała chyba! Mógłbym przegrać, tracąc tak dużo pieniędzy za sam udział. Na zawody głównie jeździłem na karym wałachu o imieniu Dragon. Treningi na nim były pełne harmonii i skupienia. Etna była inna. Taka energiczna. Takiego konia nigdy nie widziałem. Nawet najdzikszy ogier nie oddawał tak emocji na jazdach jak ona.. Prawdziwa petarda szczęścia. Perełka i biały kruk. Adele może i zrobiła to po złości ale mnie nie złamie. Niech myśli co chce. Jej sprawy do mnie, nie obchodzą mnie. Niech żyje sama. Moim celem jest start w zawodach i pokonanie samego siebie. Nie ważne na jakim koniu. Zrezygnowałem z toalety i ruszyłem w stronę auta. Wsiadłem, naciskając gaz. Pędziłem do domu. Adele mnie znów wkurzyła. Jest o mnie zazdrosna, czy co? Miłością dla mnie będzie sport i WKKW. Nie słuchałem swoich myśli i włączyłem swoją ulubioną piosenkę. Podjechałem pod dom, trzaskając drzwiami. 

  5.11.17



Liczy się tylko czas. (✅)Where stories live. Discover now