1. Nowy początek wszystkiego.

39 3 1
                                    


-gdzie jesteś mała kurwo!?- usłyszałam krzyk z holu pijanego taty. Uciekłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Serce mi biło jak opętane. -Nie ukrywaj się Melanie i tak cię zaraz znajdę!- powiedział z pogardą. Zaczęły mi lecieć łzy, a moje ciało wiło się z bólu poprzez rany i sine miejsca, które sprawił mój ojciec.

Obudziłam się cała przepocona i zapłakana. Koszmary wróciły, po dwóch długich, spokojnych latach, wróciły. Zapłakana opadam na łóżko, mając mętlik w głowie. Przecież dopiero co przeprowadziłam się do nowego miejsca, aby zacząć nowe życie, a nie wracać do starego. -cholera, mam tego wszystkiego dość- myślę i wycieram ostatnie łzy rękawem od piżamy. Wsłuchuje się w głęboką cisze w moim mieszkaniu, zamyślając się. Sprawdzam godzinie na telefonie, który wskazuje 4:24 i staram się znów zasnąć. Powoli zapadam w błogi sen..

------------------------------

Piosenka Ed'a Sheerana daje znak że muszę wstać. To dzisiaj. Pierwszy dzień na uczelni Clootes w Los Angeles. Zaglądam na zegarek i stwierdzam że zostało mi prawie półtorej godziny. Zeskakuje z łóżka, zabierając po drodze bieliznę i truchtam pod prysznic. Gorące strumienie wody z malinowym żelem, mieszają się na mojej skórze. Cicho podśpiewując piosenkę jednego z moich ulubionych zespołów, wychodzę z kabiny wycierając się ręcznikiem. Szybko myję zęby i wychodzę z łazienki.

Ubieram się w przygotowane ubranie, składające się z czarnej sukienki w koronkę przed kolano oraz tego samego koloru, botki. Prostuje swoje długie, brązowe włosy i zabieram się za makijaż, czyli: podkreśleniem brwi, tuszem do rzęs i szminką nude, którą zgrabnie poprawiam swoje usta. Daruje sobie dzisiaj podkład, ponieważ dziś mam zaskakująco, ładną cerę. Poprawiam jeszcze szybko pojedyncze niedoskonałości i kieruje się do kuchni, żeby coś zjeść.

Jak zwykle Melanie Parker (czyt. największa sierota na świecie) musi się wywrócić przechodząc przez próg kuchni. -Kurwa..-jęczę i powoli wstaje na nogi. otrzepuje sukienkę z niewidzialnego kurzu i otwieram szafkę, szukając płatków. - Hmm, muszę udać się na zakupy, bo mieszkanie świeci pustkami- pomyślałam. Szybko przygotowuje swoje śniadanie i siadam przy stole żeby je zjeść.

Jedząc zauważam moje zdjęcie z mamą. Uśmiecham się i wspominam dziecięce czasy. Gdy miałam 15 lat moja mam zachorowała na raka, dokładniej na nowotwór płuc. Ukrywała to w tajemnicy przede mną i przed tatą, a gdy się dowiedziałam poprzez znalezienie wyników z jednych badań mamy, wpadłam w furie. Nie wierzyłam że mogła coś takiego przede mną ukryć. Jednak z czasem mój bunt ucichł, zamieniając się w smutek. Pomagałam jej i byłam z nią w 100%, lecz zdawałam sobie sprawę że umrze. Lekarze nie dawali jej szans, a ja jako piętnastoletnia dziewczyna byłam na prawdę ku załamaniu. Po 2 latach męczenia się chorobą mama zmarła.

Ukradkiem spłynęła po moim policzku łza, którą szybko wytarłam, wstając od stołu. Udałam się do przedpokoju ubierając skórzaną kurtkę, spoglądając się w lustro. Moja figura była przybliżona do klepsydry, ważąc zaledwie 57 kilogramów przy wzroście 1,67.

Niezbyt siebie lubiłam. Byłam przeciętna. Moje zielone, duże oczy pozbawione błysku i rumiane policzki mówią za siebie. W wieku 20 lat wyglądam jak dziecko. Ostatni raz spoglądam na swoje odbicie i udaje się do wyjścia. Idę spokojnym krokiem na autobus, spoglądając na telefon gdzie znajduje się wiadomość od współlokatorki.

Od: Emma hej, dzisiaj o 13?

Odpisuje wiadomość potwierdzającą i wysyłam Emmie. Mieszkanie odziedziczyłam po dziatkach, a że mieszkając w nim już dwa miesiące, pomyślałam że napewno na początku roku, będzie ktoś szukał miejsca do zamieszkania, a że dom jest naprawdę duży pomyślałam że chętnie kogoś ''przygarnę" i wstawiłam ofertę na współlokatora i oto dzisiaj wprowadzi się Emma.

Chowam telefon i czekam cierpliwie na przystanku, na autobus. Mija kilka minut i w końcu dostrzegam środek transportu jadący w moją stronę. Wsiadam do autobusu, kasując bilet i siadając na ostatnich miejscach.

Podróż mija szybko, a ja z uśmiechem wysiadam z autobusu, stając przed moją "szkołą" . Wzdycham i wchodzę do środka uniwerka. Kieruje się na sale gdzie miał się odbyć wykład na rozpoczęcie roku.

Przez zamyślenie, moje nogi zaczynają się plątać (jak zwykle zresztą) i po chwili upadam, zamykając oczy odruchowo. Zaraz. Wciąż nie czuje swojego ciała na ziemi. Za to czuje silne ręce trzymające mnie w tali. Otwieram oczy i widzę przed sobą brązową czuprynę i tego samego koloru oczy. Ubrany był w białą koszule, czarne jeansy i skórzaną kurtkę, a na nogach trampki marki Converse.

Był bardzo przystojny i wydawał się sympatyczny. Podniosłam się z jego ramion, dziękując i jednocześnie rumieniąc się.

-Dziękuje- uśmiechnęłam się.      

 -Patrz jak łazisz.- powiedział bez żadnych uczuć.

Cały czar prysnął.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej! Jest to moje pierwsze odpowiadanie tego typu, więc mam nadzieje że się spodoba. Narazię będę wstawiać krótkie rozdziały na próbe czy moje opowiadanie się sprawdzi. Wiem, wiem zaczyna się jak wiele innych książek, ale mogę wam przysiąc że będzie ciekawie! Bardzo bym chciała o ocenę rozdziału bo nie wiem czy dalej to ciągnąć, czy raczej dać sobie spokój :)

Do następnego!

*ogólnie zaczynam swoją przygodę z pisaniem i wszystkie uwagi są mile widziane* 

Kochać, czy nie kochać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz