Chrzęst ugniatanego pod stopami żwiru zakłócił panujący w ogrodzie Amherstów spokój. Zagłuszył cykające w trawie świerszcze, rozpoczynające swój co wieczorny koncert. Zaniepokoił kładące się do snu ptaki, ukryte w koronach drzew. Nawet wylegujący się w blasku zachodzącego słońca stary kot, przyzwyczajony do nieodzownie połączonego z tym miejscem gwaru, leniwie otworzył bursztynowe oczy i pretensjonalnie spojrzał na mącącego ciszę intruza.
Biegnąca wysypaną kamieniami ścieżką Elena nie zwracała najmniejszej uwagi na wyrządzany hałas. Skoncentrowana na jak najszybszym pokonaniu drogi, jaka jej pozostała, starała się uważnie obserwować mijane otoczenie.
Nie mogli jej znaleźć.
Dudniące w piersi serce wyznaczało rytm pośpiesznych kroków dziewczyny. Zarumienione policzki magnatki kontrastowały ze śmiertelnie bladą skórą oraz ciemnymi, rozmierzwionymi od wiatru włosami, wdzięcznymi falami spływającymi na smukłe ramiona. Jedną ręką podtrzymywała materiał sukni, by nie plątał jej się między nogami, a drugą odpierała złośliwe ataki opadających na oczy pukli.
Oddychała szybko i nierówno, a narastający ból w klatce piersiowej utrudniał zaczerpnięcie tchu. Młode, lecz nieprzyzwyczajone do nadmiernego wysiłku ciało magnatki opadało z sił. Przez lata nie opuszczała murów twierdzy Aelwold. Kategorycznie jej tego zakazano i choć niejednokrotnie błagała o pozwolenie na krótki wyjazd lub wizytę w mieście, nigdy go nie otrzymała. Zamknięto ją w zamku niczym więźnia w klatce. Pozwalano jej oglądać malownicze, usiane niezliczonymi jeziorami i rzekami, bezkresne równiny, otaczające budowlę, z okna komnaty. Ledwo pamiętała rzeczywisty wygląd swoich własnych ziem. Stare mapy i subsydiarne ilustracje, dołączone do dydaktycznych kompendiów, nie oddawały prawdziwego piękna okolicy. Elena nagminnie marnowała swój wolny czas, którego miała więcej, niż była w stanie pożytecznie zagospodarować, stojąc przy oknie i podziwiając naturalnie zielone otoczenie, pełne pól uprawnych i niewielkich, zbitych w ciasne gromady wiosek.
Teraz boleśnie odczuwała skutki statycznego trybu życia. Nie mogła jednak zwolnić, a tym bardziej się zatrzymać.
Elena obejrzała się za siebie, jakby sądziła, że dostrzeże zaciszny zakątek, z którego uciekła, choć zostawiła go daleko za sobą. Zlęknionym wzrokiem omiotła pogrążający się w mroku ogród, ale w pobliżu przechadzał się jedynie ciepły, wschodni wiatr, delikatnie poruszając bujną roślinnością. Przyśpieszyła. Próbowała nie myśleć o rozlewającym się po wyczerpanym organizmie bólu i nieznośnym kłuciu w mięśniach. Skupiła się na dotarciu do zamku. Była już tak blisko, zaledwie kilkadziesiąt jardów dzieliło ją od upragnionego celu. Musiało się udać!
Jeszcze raz zerknęła przez ramię i upewniwszy się, że nie została zauważona przez kogoś niepożądanego, zboczyła z głównej alejki. Wbiegła na wąską ścieżkę, ukrytą przed wzrokiem spacerujących po ogrodzie osób, przeznaczoną do użytku służby. Gałązki gęsto rosnących krzewów, wielkością dorównujących wzrostowi przeciętnego człowieka, czepiały się włosów i szaty magnatki, gdy nieporadnie przedzierała się na drugą stronę. Ledwo czuła smagające ją po twarzy witki. Tyle razy przemierzała tę samą drogę w podobnym pośpiechu, aż zdążyła przywyknąć do wiążących się z nią niedogodności.
Zdyszana Elena wreszcie dotarła do lekko uchylonych drzwi. Odetchnęła. Nawet nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby okazały się zamknięte. Otworzyła je z rozmachem i wpadła do zatłoczonego środka. Ktoś wrzasnął, a panujący w pomieszczeniu gwar rozmów ucichł, przemieniając się w martwą ciszę. Wszystkie rozszerzone ze zdumienia pary oczu zwróciły się w stronę stojącej w progu dziewczyny. Nie powinno jej tu być, nie w tym dniu, nie o tej porze, a na pewno nie w takim nieodpowiednim do pozycji magnatki stanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/127328271-288-k718310.jpg)
CZYTASZ
Imperium kłamstw | JUŻ W KSIĘGARNIACH
FantasyDawniej Dream of Power Od zakończenia wojny i podpisania tragicznego w skutkach traktatu pokojowego minęło siedem lat. W rządzonym przez nieudolnego władcę Temerionie panuje chaos. Prawo istnieje tylko na papierze, a przemoc, głód i ubóstwo szerzą...