Holly bardzo się cieszyła na wspólne wyjście z Wesleyem, a jeszcze bardziej z tego, że będzie to kolacja w większym gronie. Dawno nie widziała Lili, dziewczyny swojego brata, z która się zaprzyjaźniła.
Spojrzała po raz ostatni na swoje odbicie w lustrze. Długa do ziemi czerwona sukienka na krótki rękaw z niewielkim dekoltem z przodu oraz sandałki na płaskiej podeszwie sprawiły, że pierwszy raz od wypadku poczuła się ciut lepiej we własnej skórze. Musiała pogodzić się z tym, że nigdy więcej nie założy niczego, co odsłaniałoby jej nogi oraz plecy, ani nie założy obcasów. W sumie to i tak nieduża cena za życie.
Poprawiła niesforny kosmyk na czole i wyszła z pokoju. Po drodze natknęła się na mamę, która uśmiechała się do niej.
– Ślicznie wyglądasz, córcia.
– Dzięki, mamo.
– Gotowa?! – zawołał stojący przy drzwiach wejściowych jej brat.
– Już wychodzę! – odkrzyknęła.
– Czekam w aucie!
– Baw się dobrze. – Mama ucałowała ją w policzek.
– Nie czekaj na mnie.
– Ależ nie będę. – Pomachała jej. – Baw się dobrze, kochanie.
– Mam nadzieję – mruknęła.
– Cieszę się, Holly! – zawołała za córką. W tych dwóch słowach było zaklęte wszystko odnośnie do obecnego życia młodej Carmichael. Mama nie musiała mówić nic więcej, a ona nic więcej nie chciała usłyszeć.
Równo czterdzieści minut później podjechali przed restaurację o nazwie „Tamarina". Danny znalazł wolne miejsce i zaparkował. Wedle słów brata, jego dziewczyna miała do nich dołączyć ciut później, ale znając ją, to ciut później mogło być znacznie dłuższe. Lili lubiła się spóźniać, a to było coś, czego Holly nigdy nie rozumiała.
Odpięła pas, ale zanim udało jej się złapać za klamkę, drzwi od jej strony otworzył się znienacka. Uniosła głowę i powitał ją uśmiechnięty Wesleya, który pomógł jej wysiąść.
– Proszę, nawet w tych krótkich włoskach wyglądasz seksowne, skarbie – mruknął i ucałował ją w policzek, jednocześnie podając ją ramię jak prawdziwy dżentelmen, którym przy niej zawsze był.
– Jakiś ty szarmancki, ale za stary dla mnie – zachichotała, wiedząc, że on lubił się z nią droczyć i nie mówił poważnie.
– Ech, ranisz moje serce, słońce.
– Ty też dobrze wyglądasz – zmieniła temat. Jego szara koszula z dwoma niezapiętymi guzikami przy szyi i niebieskie jeansy nadawały mu luzackiego stylu, co mu bardzo pasowało.
– Wiesz, że jestem twoim rycerzem na białym koniu. – Trącił ją palcem w nos.
– Tylko trzymaj tego swojego rumaka w stajni – odezwał się doganiający ich Danny.
– Póki co na pewno będzie grzeczny, bo jest nakarmiony. – Wszyscy się zaśmiali, nikt nie obraził. Bo taki właśnie był Wesley.
Będąc już w środku, ruszyli do stolika za kelnerem. Danny odsunął krzesło siostrze, uprzedzając tym kumpla. Holly jedynie pokręciła głową. Wiedziała, że Wesley był niegroźny, poza tym był dla niej za stary i zwyczajnie go lubiła.
– Proszę – obsługa podała im karty dań, po czym kelner się oddalił.
Holly przeglądała menu zastanawiając się, co by tutaj zjeść. Westchnęła na widok frytek i hamburgera na sąsiednim stoliku. Owszem nie było to elegancje jedzenie, ale ona w tym momencie zabiłaby za taki zestaw. Wesley pochwycił jej wzrok i skinął na kelnera, który pojawił się błyskawicznie.
– Poproszę dwa razy hamburgery, frytki oraz sałatkę grecką – zamówił i puścił do niej oko.
– A dla mnie będzie średnio wysmażony stek z dodatkami – odezwał się Danny, po czym kelner zniknął z ich zamówieniem. – A kiedy dołączy reszta? – Zainteresował się.
– Erick dzwonił, że się spóźnią.
– Tak jak Lili – mruknęła, nie rozumiejąc do końca słów przyjaciela.
– Dlatego zamówiliśmy wcześniej – wyjaśnił Wesley.
– Powiedziałeś, że się spóźnią, więc kim jest Erick i ta druga osoba?
– Erick, to mój stary kumpel – wyjaśnił.
– A druga osoba? – dopytywała.
– Jego brat. To właśnie z nim dzisiaj miałem sparing. – Wyszczerzył się.
– Czyli twój partner – rzekła Holly.
– Tak. Chłopak ma dwadzieścia cztery lata i niezłe przyłożenie. Jest naprawdę dobry i małomówny.
– Ale to ty go dzisiaj położyłeś na deski – przypomniała mu.
– Zazwyczaj to on kładzie mnie, dzisiaj był nie w formie, więc... – urwał i cicho odchrząknął. – Proszę, nie reaguj zbyt przesadnie, jak go zobaczysz.
– Dlaczego miałabym?
– Dean nie lubi, jak ludzie się na niego gapią. On... po prostu bądź delikatna.
– Rozumiem – odpowiedziała.
Mimo że była ciekawa, nie zapytała Wesleya, co miał konkretnie na myśli, mówiąc o gapieniu się. Wiedziała tylko, że ten sport wymagał wiele wysiłku i miał ciemną stronę, która przyciągała do niego jak ćmę do światła.
– Proszę, o to państwa zamówienie. – Zjawił się kelner, podając im talerze z pysznie pachnącym jedzeniem. Holly dosłownie napłynęła ślina do ust na myśl o tym cudzie przed sobą.
– Czy mogłabym prosić o Coca Cole? – zapytała niepewnie kelnera.
– Tak oczywiście – uśmiechnął się do niej i odszedł.
Spojrzała na swojego hamburgera oraz frytki. Niby nic specjalnego, ale szpitalne żarcie było ohydne, i nawet jak udawało jej się kupić coś lepszego, to niestety takie rzeczy były zabronione. Ale teraz mogła zjeść swoją porcję bez żadnych wyrzutów sumienia.
Wzięła frytkę, zamoczyła ją w ketchupie i ugryzła. Smakowały niebiańsko. Kiedy przełknęła, sięgnęła po hamburgera i zatopiła zęby w swoim marzeniu ostatnich miesięcy. Zamruczała z przyjemności, a jej kubki smakowe na języku oszalały z radości.
– Chyba ci smakuje – stwierdził Danny, patrząc na siostrę, która ponownie wgryzała się w swojego hamburgera.
– Bardzo – wymamrotała, a kiedy przełknęła. – Najlepsze żarcie na świecie.
– Tutaj tylko takie podają najlepsze.
Uśmiechnęła się jak kot, który pożarł właśnie kanarka, czym wywołała śmiech chłopaków. Kiedy zmiotła wszystko z talerza, była tak pełna, że nie miała ochoty się ruszać. Stanowczo była przejedzona, ale czuła się z tym dobrze i prawdę mówiąc, zmieściłaby jeszcze deser. Jednak musiała z tym poczekać, bo do ich stolika właśnie zmierzało dwóch mężczyzn. Dostrzegła między nimi podobieństwo w wyglądzie. Ciemne włosy, nosy, usta i... Zagapiła się na jednego z nich. Chociaż w sumie raczej na widniejącą bliznę na prawym policzku, która ciągnęła się prawie aż do ucha. To zapewne dlatego Wesley mówił o nie gapieniu się. Ale przecież facet nie wyglądał źle. Ona sama miała blizny, chociaż nie w tak widocznych miejscach. Mogła tylko się domyślić, co on mógł czuć.
Szybko oderwała od niego wzrok, zanim dałaby się przyłapać i zaczęła studiować obrus na stole, który miał bardzo ciekawy wzorek. Nie chciała wyjść na niegrzeczną, ale w końcu nie wytrzymała i uniosła głowę, napotykając parę zielonych oczu wpatrujących się w nią z taką intensywnością, że aż włoski na jej ciele stanęły dęba, kiedy stał przy ich stoliku.
CZYTASZ
Serca z papieru
RomantiekWcześniej znane pod tytułem „Papierowe motyle" Jeden dzień, jedno wydarzenie, potrafi zmienić w życiu wszystko i to wielu osób. Osób, które kiedyś coś łączyło i tych, które na pozór nie łączyło nic. Holly Carmichael zaznała piekła, do którego przyc...