《Prolog》

34 6 0
                                    

Ta noc była wyjątkowo piękna. Nie było zimno, ale nie było też gorąco - jednym słowem, idealnie. Miliardy gwiazd niesamowicie błyszczały na ciemnym niebie, spoglądając z góry na ostatnich ludzi, którzy spieszą się do domów. Lampy dawały żółtawe światło na prawie opustoszałe ulice. Gdzie niegdzie przeszła jakaś pani z psem lub z torbami zakupowymi, jakiś pan biegł w stronę parku. Nocą zawsze jest tak spokojnie.
Lekki, ciepły wiatr, wiejący z zachodu, rozwiał włosy młodej kobiety. Siedziała na balkonie i pozwalała zmęczonym nogom zwisywać pomiędzy barierkami. Ręce miała splecione, położone na kolanach.
Była piękna. Jej pełne usta wygięte były w lekki, przyjazny uśmiech a teraz błękitne oczy, zdawały się błyszczeć.
Nie dało się nie zauważyć tego dużego, jasnego okręgu na niebie. Księżyc świecił mocno, jaskrawym światłem.
W jego blasku, można było zauważyć złote pasemka na głowie niewiasty,  odbijające jasność luny. To nie byłoby możliwe przy normalnym świetle, pewnie dlatego że w rzeczywistości, kolor jej włosów to bardzo jasny bląd. Miała w sobie coś magicznego. Zdawała się być chodzącą tajemnicą.
Wiele jej rówieśników nie popierało włóczenia się po nocach. Tym bardziej do innych światów. Być może ze względu na Slakchrów - nocnych strażników, potworów, stworzonych przez tamtejszą władzę. Tutaj jednak nie grozi spotkanie tych monstrów. Jednak Teleportacja jest karana śmiercią i ze względu na to że mieszkańcy Alpenii są w pewnym stopniu nieśmiertelni, przechodzi się wówczaz ogromne męczarnie i tortury aż do śmierci. Wniosek? Aby móc znajdywać się w tym miejscu i tym czasie, igra ze śmiercią. Jednak jasnowłosa uważa że warto ryzykować.
Dla tej kobiety, noc stawała się odskocznią od rzeczywistości. Tego męczącego haosu. Mogła przyglądać się podobnie jak gwiazdy, wszystkiemu co jest przed nią, ale mogła również spoglądać w te pozornie niewinne kryształki. Właśnie za to wszystko kochała wieczory.

Dziewczyna wstała niespiesznie, przytrzymując się lekko zerdzwiałej barierki. Otrzepała lekką, czerwoną sukienkę. Była zwiewna, na grubych ramiączkach, przed kolana. Ślicznie pobłyskiwała, jakby gwiazdy z nieba rozsypały się po owej sukience.
Posłała ostatnie spojrzenie po okolicy i zerknęła na tysiące maleńkich słońc.
Wiedziała, że następnym razem przyjdzie tu, w to miejsce dopiero za dwa lata. W najlepszym wypadku za rok, lecz nigdy nic nie wiadomo. Kaprys Bielliorskiego Lasu nie zależy od niej samej.
Zamknęła oczy, a po jej policzku spłynęła maleńka strużka łzy.
Łzy szczęścia ale i smutku.
Gdy otworzyła oczy, znajdywała się w zupełnie innym miejscu. Jej oczy z fioletowego wracały ponownie do koloru błękitnego.
Przed sobą widziała most, a raczej molo z ciemnobrązowego drewna. Dookoła była rozlana woda, w której odbijały się gwiazdy nocnego nieba.
Z tąd można było zobaczyć wyjątkowość tego miejsca. Na granatowym sklepieniu widać było przybliżoną galaktykę Violetinis bardzo podobnej do Drogi Mlecznej. Potrafiła rozpoznać każdą gwiazdę -te mocniej błyszczące i te słabiej- oraz konstelację do której należy. Chociaż bardziej wolała określenie Rodzin Gwiazd, w której każdy miał swoje wady jak i zalety.
Wyglądało to cudownie. Rozległe wody i sklepienie granatowe. Czarodziejka bardzo chciałaby zostać w tym miejscu. Próbowała nie raz sprzeciwstawić się rodowej władzy, jednak cała jej pewność siebie znikała, gdy widziała jak jego Bestiia rozszarpuje ciała powstańców. Chciałaby się do nich dołączyć, jednak ma za mało odwagi.
Każdy z jej ojczyzny wiedział, że niedługo te czasy mają dobiec końcu.

"Stare indiańskie przysłowie mówi:
W każdym z nas drzemią dwa wilki: jeden jest zły, pokazuje złość, kłamstwa, gniew, smutek, chciwość, zazdrość i ego.
Drugi jest dobry, pokazuje troskę, miłość, pokój, radość, nadzieja, empadia i prawda.
To który wilk wygra, zależy od tego, którego karmisz. "- przypomniało jej się stare powiedzenie jej babki. Była na wpół indianką. Wszystko zawdzięczała ludziom z Planety Earth- mówiła. Była mądrą kobietą. Została zabita za wyznawanie innej wiary, wraz z dziesiątką innych ludzi Alpenistów.

Powolnym krokiem ruszyła przed siebie, wchodząc na molo ze zbitego drewna. Po obu stronach pomostu, co dwa metry stały wbite drewniane słupki. Do nich zaś przyczepione były dosyć grube, białe sznury. Całość zapewne miała wyręczyć balustradę.

Gdy piękna dama szła pomostem, wpatrywała sie z nadzieją w nieboskłon. Próbowała przedłużać tą chwilę jak najdłużej, ale wiedziała, że za dużo ryzyka, może przynieść konsekwencje.
Wzięła głęboki wdech i wydech, zaciągając się nocnym powietrzem.
Podeszła do krańca przejścia. Spojrzała na otaczające ją rozległe wody, które jak lustro odbisały wszystko, co zdołały zobaczyć.
Zerknęła na wodę pod sobą. W to miejsce nikt z Earthczyków nie przychodzi. Nie zdołałby.
Bląd włosa zrobiła krok w przód. Jednak nie wpadła do wody, rozpryskując ją. Wpadła do wiru z jakiejś niebrudzącej mazi. Posłała ostatnie spojrzenie na ciemny nieboskłon. Coś przeleciało przed jej oczyma, ale ona zdawała się tego nie zauważyć.
Wir urwał się nagle, a tajemnicza dziewuszka znalazła się w zupełnie innym miejscu...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 17, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Der Lars Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz