Wychodziłam właśnie z domu, kiedy usłyszałam dzwonek mojej komórki. Odrzuciłam. Mimo że był to numer prywatny, ja dobrze wiedziałam kto dzwoni. Robi to już od tygodnia z myślą, że może kiedyś odbiorę.
David to mój były chłopak, który nie umie pogodzić się z naszym rozstaniem. Nie jest moją winą, że to idiota, nie ja go spłodziłam. Ostatnio kiedy się z nim umówiłam przyszedł ze swoją przyjaciółką.
Nie lubiłam o tym myśleć, nie lubiłam o nim myśleć. Kiedy już skończyłam, przed moimi oczami ukazało się moje ulubione miejsce. Przychodze tu zawsze kiedy potrzebuje rady. Miejsce gdzie postawiono pomnik Supermana. Od kiedy go tu nie ma, Metropolis wydaje się bardziej ponure, smętne. Nie znałam go osobiście, ale był kimś dla mnie ważnym, wyjątkowym. Był odpowiedzią na większość moich problemów. Kochałam go.
- Śmierć Supermana przyniosła do Metropolis tonę smutku, prawda?
Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę o zielonych włosach. Nie wiedziałam kto to i skąd mógł mnie znać. Nie odpowiedziałam.
On stał spoglądając na mnie kątem oka. Ewidentnie czekał na moją odpowiedź. Ja nadal nic nie mówiłam, nie wiedziałam czy mowę oderało mi bardziej z przerażenia, czy zaskoczenia.
- Spokojnie, jestem w Metropolis tylko na jakiś czas. Wolę Gotham, jest tam dużo mroczniejszy klimat, idealny na morderstwa i kryminały.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Przez cały ten czas nie zmieniłam swojego położenia nawet o centymetr, bałam się poruszyć. Zwróciłam uwagę teraz na jego twarz. Miał wycięty uśmiech, czarne dookoła oczy, i skórę jasną jak śnieg, chyba pomalowaną. Był ubrany w dość długi fioletowy płaszcz, który wyglądał ładnie, w porównaniu ze zmasakrowaną twarzą.
- Powiesz coś? Albo może zaczniesz uciekać? Nie przywykłem do zwykłej rozmowy z ofiarami.
O f i a r a m i. Boże, co? Powinnam była chyba uciekać, ale moje nogi na to nie pozwalały, stałam więc i wpatrywałam się z przerażeniem w jego znudzone, ale zainteresowane oczy, które zaczęły się robić większe z każdą sekundą. Mężczyzna się zbliżał, a ja nie potrafiłam oddalić. Złapał mnie za ramie i szepnął coś do ucha, nie dosłyszałam co.
W pewnym momencie jego druga ręka złapała mnie za usta, tak, że nie mogłam krzyknąć. Odzyskałam władzę nad ciałem, w momencie, kiedy odebrał mi ją zielony. Poczułam okropny ból głowy, potem już nic nie pamiętałam, odpłynęłam.
Obudziłam się cała obolała, jakby ktoś zrzucił mnie z kamienistego klifu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znajduje się na ziemi, a dookoła mnie były porozrzucane patyki. Próbowałam się podnieść do pozycji siedzącej, ale ból mi na to nie pozwalał, podniosłam jedynie głowę i od razu rzucił mi się w oczy mężczyzna, z którym rozmawiałam przed moim zaśnięciem. Stał oparty nogą o jakąś butelkę, a kiedy zobaczył, że już się ocknęłam od razu do mnie podszedł.
- Księżniczka się obudziła? Tak uroczo wyglądasz kiedy śpisz.
- Kim jesteś? - jakoś nabrałam sił żeby mówić, a to pytanie dręczyło mnie od dłuższego czasu.
- Tak długo czekałem na to pytanie! Jestem Joker, pewnie jestem mało znany w Metropolis, czyż nie?
Miał racje, nie znałam go, wątpię, że ktokolwiek go tu zna. Ale jeżeli jest z Gotham to co robi w moim mieście? Co ja robię tutaj, w lesie, na ziemi? No tak, dobre pytanie, ale nie mam chęci, żeby zapytać.
- Widzę, że niechętnie mówisz, więc przejdę do rzeczy. Szukam czegoś, a raczej kogoś kto by mi pomógł.
- Myślę, że nie łatwo znajdziesz sojuszników porywając ich. - wycedziłam przez zęby.
- Wiem, dlatego najpierw ich porywam, a potem zmuszam do pomocy, spokojnie, zawsze działa.
Kolejne jego słowa, które mnie okropnie przeraziły. Nie ma co się dziwić, przecież rozmawiam z przestępcą.
- Dlaczego tu jestem? Dlaczego to mnie porwałeś? W Metropolis jest mnóstwo innych nastolatków takich jak ja!
-Dla zabawy, słodka moja. Nie bądź taka pewna siebie, nie jesteś nic warta, wiec okupu z ciebie nie będzie. Jedynie mogłbym cie zabić dla rozrywki, ale nie mam ochoty. Poza tym, myślałem, że będziesz odważniejsza. Bohaterka byłaby z ciebie marna, zamiast się bronić proponujesz bym wymienił cię na kogoś innego. - zdjął nogę z czerwonej plastikowej butli i ukląkł. - To troche urocze, ale dużo bardziej żałosne.
Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i odpalił ją. Następnie rzucił ją w moją stronę, gałęzie zaczęły się po kolei zapalać. W końcu zapłonęły wszystkie, a z ognia utworzyło się ogromne koło.
W końcu nastała ciemność.
CZYTASZ
ONE SHOTY DC COMICS
FanfictionShoty pisane przeze mnie głównie z nudów, kiedy nie mam co robić. Buzi🌸