Wreszcie zrozumiałem, co to znaczy ból. Ból to wcale nie znaczy dostać lanie, aż się mdleje. Ani nie znaczy rozciąć sobie stopę odłamkiem szkła tak, że lekarz musi ją zszywać. Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką, ani nogą ani nawet przekręcić głowy na poduszcze.***
- Co to ma znaczyć, chłopcze, własnego ojca zabijesz?
— Tak jest. Już nawet zacząłem. Zabiję, to nie znaczy, że złapię pistolet Bucka Jonesa i zrobię bum! To nie jest tak. Zabija się w sercu. Przestaje się kochać. No i w końcu ta osoba umiera.