Rozdział 52

2.3K 148 10
                                    

Koniec?

- Klaus jakimś cudem wyjął sztylet i uciekł - oznajmiła Rebekah. 

Kol posadził mnie na ziemi. Byliśmy w barze Cami, ponieważ dziewczyna miała nam coś ważnego do powiedzenia.

- Klaus był u mnie. Powiedział, że wasz plan nie miał prawa się powieść. Mieliście złe składniki więc musiał działać na własną rękę.

- Co do Hayley - powiedział Marcel. - Jest obezwładniona. Ona i jej stado. 

Elijah momentalnie się zdenerwował. Zastanawiało mnie, co w takim razie dzieje się z Hope. 

- Klaus połączył się z Dahlią, by zyskać dla nas więcej czasu - wyjaśniła Cami. 

- Więcej czasu?! - warknął Kol. - Ona w połączeniu z mocami Klausa jest jeszcze bardziej niebezpieczna.

Zadzwonił telefon Cami. Dziewczyna odebrała go i włączyła na głośno mówiący. Dzwoniła Davina. Co ona miała z tym wszystkim wspólnego.

- Razem z Joshem znalazłam Hope. Jest już bezpieczna. Dahlia oraz Klaus leżą za starą posiadłością Mikaelsonów. Klaus miał rację. Unieszkodliwił wiedźmę. Ma sztylet w piersi. Na Hope nałożyłam zaklęcie ochronne. Josh zabierze ją w bezpieczne miejsce, które ustaliłyśmy, a ja idę uratować Hayley. Mogłabyś przysłać kogoś do pomocy?

Cami spojrzała na Marcela.

- Jasne, za chwilę tam będzie.

***

Usiadłam obok Elijah zmęczona i głodna. Nie jadłam nic od dwudziestu czterech godzin, nie spałam od dwudziestu. Wiedziałam jednak, że muszę być trzeźwa, bo byłam potrzebna Mikaelsnom. 

Klaus razem z Dahlią leżeli na podłodze w posiadłości. Wyglądali marnie i bezbronnie.

- Więc jaki jest dalszy plan Klausa? Kto jest tą czarownicą, która złamała serce Dahlii? - Rodzeństwo popatrzyło po sobie. Wiedzieli o co chodzi, ale żadne nie chciało wymawiać jej imienia na głos. Zrobiłam to za nich. - Esther.

- Zabiłam ją, więc jak mamy wziąć jej krew? - spytała Freya.

Wszyscy milczeli. Tego wątku Klaus nie przekazał Camille. Kończył nam się czas i pomysły. Niewątpliwie każdy z nas, był wyczerpany próbami ratowania Hope przed Dahlią. 

- Skoro Klaus ma sztylet w ciele, zostawmy go tak - zagaiła Freya. - Dahlia się nie obudzi, więc Hope będzie bezpieczna.

Spojrzałam na sztylet i w myślach stwierdziłam, że nie był to głupi pomysł. Jednak coś się zmieniło. Mianowicie długość rękojeści sztyletu. Ukucnęłam przy ciele hybrydy, by przyjrzeć się ostrzu z bliska. 

- Topi się - stwierdziłam. - Nie możemy go tak zostawić. Wkrótce się obudzi.

- Dahlia z nami walczy nawet we śnie - syknął Kol.

- Więc znajdźmy kołek z białego dębu i zabijmy Klausa. Dahlia umrze razem z nim.

Wstałam tak gwałtownie, że aż zakręciło mi się w głowie. Łypnęłam na dziewczynę spod byka.

- Wtedy umrą wszyscy, którzy pochodzą z linii Klasa. Marcel, moja siostra również. Nigdy na to nie pozwolę. Już i tak straciłam rodziców oraz ciotkę między innymi przez Klausa. Nie chcę stracić siostry i nie chce pozbawić Hope ojca. To, że ty go nie miałaś, nie znaczy, że Hope ma się wychować samotnie. 

Dziewczyna już nic nie mówiła. Wszyscy po raz kolejny pogrążyli się w ciszy, którą przerwał nieproszony gość.

- Kochane rodzeństwo. Jak zwykle spiskują, przeciw rodzinie. Wiecie co? Zamierzam wam w tym pomóc. Cóż za odmiana prawda? Tęsknił ktoś?

Little WitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz