*Wszystko zawarte w rozdziale jest fikcją literacką. Cytaty pochodzą z: Niall Horan - Flicker*
„Kiedy czujesz, że Twoja miłość została zabrana
Kiedy wiesz, że czegoś brakuje
W ciemności ledwo się trzymamy
Potem opierasz głowę na mojej klatce
I czujesz, że nic już nie pozostało
A ja boję się, że to co mieliśmy już odeszło"
Życie toczyło się dalej. Każdego ranka słońce pojawiało się na niebie i każdego wieczoru zachodziło, ustępując miejsce księżycowi i gwiazdom. Tak mijały dnie, tygodnie i w końcu miesiące. Rutyna wkradła się do życia Władka niepostrzeżenie, zakradła się centymetr po centymetrze, aż w końcu przejęła jego życie. Od poniedziałku do piątku budził się dokładnie o tej samej godzinie, czekał pięć minut by jego budzik mógł oznajmić, że pora się wstać i rozpocząć nowy dzień. Następnie szykował ubranie, szedł do łazienki, ubierał się i wypijał czarną kawę przy okazji mówiąc Kajtkowi, że znów spóźni się na lekcje. Wychodził do pracy ze zmęczonym spojrzeniem i westchnięciem. Znów będzie musiał się zmierzyć ze wścibską Beatą i Zbyszkiem, który przechodził sam siebie by tylko zapomniał Maćka. Przychodził z pracy, odstawiał swoją skórzaną torbę na komodę, stojącą tuż przy drzwiach wejściowych i kierował się do kuchni by zrobić sobie i Kajtkowi obiad. Po posiłku siadał przed telewizorem i oglądał seriale, czekając aż na zegarze wybije godzina 22 by w końcu iść spać. W soboty pozwalał sobie leżeć w ciepłym łóżku do godziny dziewiątej, po czym się przeciągał i robił dokładnie to samo co w każdą inną sobotę czy też niedzielę. Od kiedy został sam, nie miał nikogo z kim mógłby spędzać inaczej te wolne od pracy dni. W pewnym sensie nawet polubił tą rutynę, miał wszystko zaplanowane i nic dziwnego nie mogło się już przydarzyć. Planował wszystko z wyprzedzeniem, ale niektórych rzeczy nie można przewidzieć. Na przykład pojawienia się nowego sąsiada, który mógłby przewrócić jego życie do góry nogami.
Władek nie wierzył w przeznaczenie, przypadki albo w inne tego typu bzdury. Zdawał sobie sprawę, że to od niego zależy czy będzie się z kimś spotykać czy nie, czy odda komuś jeszcze swoje serce, czy pozostanie samotnym. Nie mógł pozwolić na to, żeby przypadek zaczął rządzić jego życiem, które wracało do normy, do swojego normalnego rytmu. Dlatego też, nie uwierzył na początku swojemu synowi, który wkroczył do domu pewnego listopadowego dnia i oznajmił, że to będzie najszczęśliwszy dzień ich życia. Spojrzał tylko na niego, kręcąc z politowaniem głową i dyskretnie spojrzał na zegarek, ponieważ według jego znajomości planu zajęć Kajtka, ten powinien być jeszcze w szkole.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaki to zaszczyt! - wykrzykiwał młody Cieślak, chodząc po salonie i wymachując rękoma – nie mogę uwierzyć, że ze wszystkich domów będzie mieszkał naprzeciwko nas! To prawdziwa gwiazda!
-Synu – zaczął powoli Władek – przepraszam, ale o czym ty w ogóle mówisz?
-Tato – żachnął się Kajtek – Darek Janicki? Mówi ci to coś? - zapytał, ale widząc minę swojego ojca westchnął głośno i załamał ręce. - Nie wiem nawet, jak to możliwe, że go nie znasz! Wszyscy go znają!
-Więc może powiesz mi kto to jest?
-To gwiazda piłki nożnej i będzie grał u nas! - po raz kolejny wykrzyknął z podekscytowania Kajtek – a co najlepsze, będziemy tak blisko niego mieszkać! Może załatwi nam jakieś bilety co? Tak wiesz, po sąsiedzku...