Część II - Hinata

10.6K 769 184
                                    

- SHOUYOU, KOLACJA!
      Budzę się gwałtownie, rozglądając się dookoła. Oczywiście, znów zasnąłem nad tym głupim angielskim. Uczę się tego od jakieś godziny, ale mam wrażenie, że i tak niczego się nie nauczyłem.
- Niedługo zejdę mamo! - odpowiadam.
      Jestem jej wdzieczny, że nawet o tak późnej porze robi mi kolacje. To bardzo miłe z jej strony. Wzdycham. Zastanawiam się, czy dalej jest sens uczenia się tego angielskiego. Nie, chyba nie, może sobie jednak odpuszczę. Nagle słyszę czyjś znajomy głos. Zrywam się z krzesła. Czy... Czy właśnie słyszałem Kageyamę? Stoję wsłuchując się w otoczenie, ale niczego nie słyszę. To bez sensu. Co by on tu robił o tak późnej porze? Pewnie mi się przesłyszało. Patrzę posępnie przez okno. Miałem jednak nadzieję, że się zjawi na dzisiejszym treningu, lecz on nie przyszedł. W sumie nie widzieliśmy się przez tydzień, a mam wrażenie, że ostatnio czegoś mi brakuje, że... się za nim stęskniłem...
      Słyszę kroki. Odwracam szybko głowę w stronę drzwi. Stają się one coraz głośniejsze...
- HINATA!
      Z tymi słowami wpada Kageyama, cały czerwony i zdyszany. Ze zdziwienia otwieram usta.
- Kageyama? Co ty tu robisz!? Czy ty wiesz która...
      Ale się przymykam, bo widzę, że Kageyama jest wściekły. Bardzo wściekły. Chyba nigdy nie widziałem go w takim stanie. Jego całe ciało dygocze, a w oczach płonie przerażający ogień. Zaczyna iść w moją stronę. Serce mi się ściska ze strachu. Niedobrze... Cofam się.
- Nie dość, że mi nie pisałeś... - niemal to wykrzykuje.
      Jest coraz bliżej. Chcę się jeszcze cofnąć, ale skończył się pokój. Stoję oparty o ścianę, a on się nadal zbliża. O Boże, jest już tak blisko mnie... Czy on mnie uderzy? Teraz nasze twarze dzieli tylko dziesięć centymetrów.
-... To jeszcze witasz mnie w taki sposób? - To akurat wypowiada ochrypłym szeptem.
      Zapada cisza. Stojąc tak blisko wściekłego Kageyamy nogi mam jak z waty, a serce za chwile mi eksploduje. Czuję jego nieregularny oddech na mojej twarzy i jego szkliste oczy utkwione we mnie. Patrzymy na siebie w milczeniu. Chciałbym go przytulić, pocałować, cokolwiek, ale całe moje ciało jest napięte i odmawia mi posłuszeństwa. W końcu Kageyama odwraca głowę.
- Tak myślałem - powiedział zawiedziony - nic tu po mnie.
      Odsunął się. Stoi ode mnie już z pewnej odległości, więc dlaczego moje serce nie chce się uspokoić?
      Odwraca się i kieruje się w stronę drzwi.
- Kageyama, zaczekaj! - łapię go za rękę.
       Dlaczego to zrobiłem? Kageyama odwrócił głowę i spojrzał się na mnie zdziwiony. Chyba nie pozwolę mu tak sobie po prostu odejść...
- Wiesz... Skoro już tu przyszedłeś, to może... Zostałbyś tu.
      Patrzy się na mnie podejrzliwie. Jednak po chwili oznajmia:
- Niech Ci będzie.
      Siada na moim łóżku. Robię to samo. Siedzimy obok siebie w milczeniu. Oh, tylko nie to samo. Znowu moje serce wali jak młotem. A jeśli on je słyszy? Kurde, muszę jak najszybciej przerwać tą ciszę.
- Ej, aaa... Dlaczego tak właściwie tutaj przyszedłeś?
      W sumie to dobre pytanie. Naprawdę chcę się tego dowiedzieć. Spogląda na mnie zmieszany.
- Wiesz co... Miałem coś do załatwienia i pomyślałem, że mogę Ciebie odwiedzić.
      Coś jest nie tak. Znam go naprawdę dobrze i wiem, że nie przychodziłby tu bez powodu.
- Akurat - prycham - przyszedłeś tu z mojego powodu?
      Widzę, jak się zaczyna czerwienić. Otwieram szeroko oczy. Czyli on tu naprawde przyszedł z mojego powodu? Zanim zdążę coś pomyśleć to on pyta:
- Sugeruresz coś? - rzuca w moją stronę wymowne spojrzenie.
      Teraz to ja zaczynam się czerwienić. Chyba go to bawi. Czy on się ze mnie nabija? Chcę zaprzeczyć, ale:
- Rozmawiałem z twoją sąsiadką - był szybszy - tą staruszką, znad przeciwka. Szyłaszem od niej, że raz o mało się nie zabiłeś.
- Co? O czym ty... - nagle dostaję olśnienia - a, wtedy... Może i mało brakowało bym spadł, ale też bym się nie zabił!
- Ta, ale nieźle byś się wyrżnął, biorąc pod uwagę twoją prędkość.
      Patrzy się na mnie jakoś dziwnie. Czy widzę w jego oczach troskę? Nie, chyba mi się wydawało...
- Słyszałem też od niej, że ostatnio się dziwnie czujesz.
      Dopiero teraz dociera do mnie znaczenie jego słów. Czy ona... Czy ona mu o tym powiedziała? Czy ona wyjawniła mu moje uczucia? Nie, proszę nie...
      Podczas rozmowy z nią wtedy nie powiedziałem jej, że kocham Kageyamę, ale wiem, że ona się domyśliła. Opisałem jej jego wygląd, więc ona na pewno wiedziała z kim ma doczynienia. Chyba zrobiłem błąd rozmawiając z nią o tym.
      Dopiero teraz się orientuję, że Kageyama patrzy się na mnie od dłuższego czasu. Opuszczam głowę czując, że się czerwienię.
- O czym rozmawialiście? - pytam.
      Nie mogę mu spojrzeć w oczy. Całe moje ciało jest napięte, a ja z niecierpliwością wyczekuję odpowiedzi. Robię głęboki wdech.
- Tylko o tym, że się dziwnie czujesz.
      Wydycham z ulgą powietrze. Czyli nie wie. Rozluźniam się.
- Co się dzieje?
      Nadal patrząc się na podłogę odpowiadam:
- Nic, po prostu źle ostatnio sypiam. Dlaczego się tak tym interesujesz? Nabijasz się ze mnie?
- Nie, pytam serio - kładzie swoją dłoń na mojej. W tym momencie ogarnia mnie fala gorąca - widzę, że coś jest nie tak i nie próbuj mi mydlić oczu. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Ufasz mi, prawda?
      Nadal jestem zaskoczony obecnością jego dłoni na mojej. Udaje mi się ponieść wzrok. Teraz wygląda inaczej niż zwykle - w oczach ma dziwne błyski, a twarz ma jakby wyczekującą na coś. Widzę w nim determinację i wiem, że on naprawdę chce wiedzieć, co mnie gryzie. Długo będzie drążył ten temat, dopóki mu tego nie powiem, ale... Co mam zrobić?
       Jeśli mu to powiem to dowie o moich uczuciach, a to jest bardzo ryzykowne. Mam jednak nadzieję, że on czuje to samo. Czy on też przypadkiem nie ma takiej nadzieji?
Jednak jeśli tego nie czuje, to wszystko runie, nasza relacja i siatka. Jak będę grać, jeśli on mi nie będzie podawać? A nawet może i będzie mi podawać, lecz to już nie będzie to samo.
       Nagle przypominają mi się wszystkie ostatnie dni. Za każdym razem kiedy się kładłem do łóżka to przez długi czas nie mogłem zasnąć, zamiast tego myślałem o nim. Co chwila brałem telefon by do niego napisać, ale zaraz rezygnowałem. Pewnego dnia miałem koszmar, w którym Kageyama umiera. Po nim czasami dostawałem paniki zastanawiając się, czy wszystko jest z nim dobrze. Do głowy przychodziły mi najgorsze scenariusze. W tamtych chwilach żałowałem, że nie spędziłem z nim więcej czasu, że nie powiedziałem, jak bardzo go lubię, cenię i... Kocham. Ten sen mi uświadomił, że jeśli mu teraz tego nie powiem, to następnym razem może nie będę miał już do tego okazji.
       Odrywam od niego wzrok i opuszczam głowę. Zaciskam mocno pięści, a moje ciało staje się całe napięte. Teraz sobie uświadamiam, że nigdy się tak mocno nie stresowałem, nawet na meczu nie było tak źle.       Robię głęboki wdech i wydech, po czym zaczynam mówić:
- Kageyama, tak naprawdę... Kiedy byłeś na obozie, to za tobą teskniłem i w ogóle jakoś nie mogłem normalnie funkcjonować, bo ciebie nie było. Ja...
Słowa ugrzęzły mi w gardle. Nie, nie teraz, nie mogę się wycofać! No dalej...
- Kageyama, kocham cię.

Haikyuu - powrót Kageyamy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz