rozterki natalii

160 19 0
                                    

Natalia Arfloskaya nie była zbyt lubianą uczennicą w liceum im. Tadeusza Kościuszki.

Pomimo swojego wyjątkowego zewnętrznego piękna, na które składały się cudowne, bujne włosy o kolorze platynowego blondu, którym zawsze towarzyszyła kokarda, fiołkowe oczy, mały, uroczy nosek, malinowe, drobne usteczka i nienaganna figura, której niektóre panny mogły tylko pozazdrościć.
Według większości brakowało jej jednak tego piękna wewnętrznego i tak oto prócz swojego rodzeństwa, litewskiego adoratora, ślepo zapatrzonego w jej urodę i osoby, która zwała się jej przyjacielem, nie miała nikogo innego w tym wielkim budynku, gdyż dla każdej innej osoby była po prostu zwykłą w a r i a t k ą.

Często jej wmawiano, iż tylko psuje prestiż swojej rodzinie i przynosi swojemu rodzeństwu, jako ta nudna, pusta, wyróżniająca się jedynie śliczną buzią, wstyd.

Jej brat był kapitanem drużyny koszykarskiej, a siostra najlepszą śpiewaczką, która podobnież miała głos anioła, a ona?

Nie umiała obchodzić się z ludźmi. Zawsze, kiedy już starała się gdzieś dołączyć, po maksymalnie miesiącu odchodziła, gdyż nigdzie nie czuła się dobrze i zazwyczaj miała niemiłe akcje.

Na przykład, kiedy zapisała się do chóru, po długich namowach siostry, to często zdarzało się jej drzeć teksty piosenek, czy psuć instrumenty, kiedy jej cokolwiek nie wychodziło, za to raz na kółku kulinarnym groziła jednemu chłopakowi z Litwy nożem, który non-stop za nią łaził.
  Po pewnym czasie całkowicie przestała się starać i uwierzyła w słowa innych, że jest dla rodzeństwa tylko wstydem.

Zamknęła się w sobie. Do innych, nawet rodziny odzywała się jedynie, kiedy było to konieczne.

W środku cierpiała, czasem nawet czuła, jakby była martwa, ale cały czas trzymała to w sobie, nie chcą nikogo sobą martwić.

Jednak pomimo tego wszystkiego, w tej okropnej, niszczącej ją instytucji była osoba, dla której czasem się nawet uśmiechała. Osoba, która uważała się za jej przyjaciela, przewodniczący kółka historycznego, a dokładnie Feliks Łukasiewicz.

Znali się od najmłodszych lat. Ich rodziny były sobie bliskie, a sam Feliks był przez pewien czas zakochany w starszej siostrze Natalii, zresztą ze wzajemnością.
Z Ivanem nie dogadywał się już tak dobrze i często zdarzało im się pobić, a ją uważał na najwspanialszą przyjaciółkę pod słońcem i cóż... to jej trochę przeszkadzało, gdyż ten blondyn był tą pierwszą miłością naszej Natasi.
Kiedy była mała jej 'Kocham cię' uważał za akt siostrzanej miłości, kiedy trochę podrosła, to usunęła się w cień na rzecz Oleny, a potem... potem całkowicie dała sobie spokój, wmawiając sobie, że i jemu przyniesie tylko i wyłącznie wstyd.

Łukasiewicz bardzo cenił sobie przyjaźń Natalii i wiedział, iż pod tą zimną powłoką jest naprawdę kochana i wrażliwa dziewczyna, tylko że wykluczona przez społeczność, przez co nie mogła być w pełni sobą.
Ostatnio jednak zaczął się o nią coraz to bardziej martwić.

Nie umiał jej rozbawić, choć zawsze mu się to udawało, rzadziej, a wręcz prawie w ogóle nie uśmiechała się do niego i w ogóle nie chciała spędzać z nim czasu, zwłaszcza kiedy w pobliżu byli inni uczniowie.

Jednego dnia więc zaprosił ją na spotkanie w ich sekretnym miejscu, którym był koniec ulicy Liliowej, gdzie płynęła mała rzeczka, wokół rozciągały się piękne, zielone łąki, na których rosły polne kwiaty, a na środku stała stara, opuszczona szopa.

Na to zaproszenie lekko się zdziwiła Natalia, gdyż ostatni raz tam była, kiedy to podstawówkę kończyła, pale jedynie delikatnie głową kiwnęła i odpowiedziała, iż przyjdzie.

***

Na spotkanie stawiła się punktualnie.
Pogoda była śliczna, delikatnie wiał ciepły wiatr, niebo było lekko zachmurzone, a promienie słońca muskały twarz Białorusinki.

Po krótkim rozejrzeniu się zobaczyła swojego drogiego przyjaciela i natychmiast do niego podbiegła.

Usiedli koło szopy i lekko zmieszana Natalia już się pytać miała, po co ją tu zapraszał, lecz nagle to pytanie z jego strony usłyszała.
— Natalciu... Co cię trapi? I nawet nie waż mówić, iż nic, bo w to nie uwierzę! Martwię się o ciebie, moja droga... —zapytał z wyraźną troską, co w oczach blondynki strach wielki wywołało.
Odpowiadać nie miała zamiaru, jednak im dłużej w jego zielone oczy patrzyła, tym bardziej się zaatakowała, czy da radę. W pewnym momencie jednak zmiękła całkowicie, delikatnie westchnęła i mówić zaczęła.
— Ja... ja nie jestem normalna, nie czuję się normalna. Przynoszę tylko wstyd, problemy, wszystko, co najgorsze. Nie umiem panować nad tym, co czuję, więc postanowiłam nie czuć już nic, ale... ale jak widać to niemożliwe... — nagle z jej oczy zaczęły spływać łzy — Czuję jedynie zimno, jakbym była martwa. Nie chcę się już z nikim zadawać, bo robię wszystkim naokoło problemy, a głównym z tych problemów jest ja sama... Chciałabym znów poczuć to miłe ciepło, znów czuć się żywa...
Przepraszam, nie powinnam cię tym dręczyć, ale... — zaraz po tym chciała wstać i uciec jak najdalej, lecz nagle poczuła dłoń blondyna gładzącą jej policzek, a potem jego usta na swoich, czemu się w ogóle nie sprzeciwiała.
— Ach, Natalciu moja ukochana... Obiecuje ci, że sprawię, iż znów poczujesz się żywa —

Po tym ta biedna dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej, lecz już jedynie ze szczęścia.

moja liubou → aph Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz