mój kochany mińsk

266 32 10
                                    

polska x białoruś
au: od około 1917 do czasów współczesnych
((a w tle ich aesthetic, który zrobiłam, bo mi się nudziło))
_______

Pamiętam te dni bardzo dobrze, a i miło je wspominam, mimo iż wojna wtedy się toczyła.

Nie istniałam samodzielnie, jak i reszta mej byłej rodziny wtedy, lecz i tak broniłam swego i to w dodatku z takim cudownym człowiekiem, o ile człowiekiem nazwać go można.
  On bronił zachodu, a ja wschodu Mińska, wcześniej zwanego jeszcze dodatkowo Litewskim, ale wiedziałam, że do tej nazwy nie wróci, gdyż jedynej osobie, której bym ten skarb oddać była w stanie, był ten jeden Polak.

Widywałam się z nim, kiedy to tylko mogłam. Nieważne, czy w lesie sosnowym, czy starych polsko-litewskich urzędach przez ludzi braciszka zrujnowane, ważne, że mogłam przez, choć chwilę popatrzeć w jego piękne, jak rozległe łąki zielone oczy, opatrzyć rany, dotykając jego gładkiej, jak polecana skóry, czy przeczesać te miękkie, niczym chmury blond włosy.
Boże, czy to normalne, że dla mnie nie miał wad, choć każdy niby je posiada? Że był ideałem?

Nie zmienił się od czasów Rzeczpospolitej jakoś bardzo, tak samo waleczny, tak samo czarujący, a jeden uśmiech, słowo, czy spojrzenie mogło mnie powalić na kolanach i róż na licach wywołać.

Wojna się skończyła, on państwo odzyskał, a ja, za sprawą Wianuszki zostałam osobną republiką radziecką, lecz bez Mińska, gdyż on był w granicach Polaka tak bardzo przeze mnie ukochanego.

Nie był tam jednak na czas długi.
Już kilka miesięcy potem staliśmy naprzeciwko siebie, bym mogła z Mińska stolice mą pierwszą uczynić.

Mimo iż miał mi oddać miasto, terytoria blisko niego leżące, które to przecież dawały jakieś korzyści, zyski, których, jako odradzająca się potęga tak bardzo przecież potrzebował, żalu w jego oczach zauważyć nie dałam rady.
Uśmiechał się do mnie spokojnie i po pewnym czasie do swoich, w ojczystym języku krzyknął:

    Oddać miasto natychmiast władzom Białorusi i nawet nie ważyć się na żadnego cywila broni podnieść, czy majątku ich rabować, bo na ojczystej ziemi się z karą spotka.

A po tym odwrócił się tylko i do tej wspomnianej ziemi ojczystej z innymi Polakami się udał.
A ja? Stałam tak jak głupia, a nawet, wciąż od wspólnego życia nie odzwyczajona, iść za nim nawet chciałam, a po pewnej chwili dziwną pustkę poczułam, choć wszyscy wokół mnie szczęśliwi byli i wszędzie flagi rozwieszali.

Kto by pomyślał, że po około dwudziestu latach znów, tylko że przed bratem potajemnie, rany będę jego opatrywać.

  Jednak okres tamten, jak i kolejnej ponad pół wiecznej okupacji się skończy i teraz, już naprawdę niepodległa w moim Mińsku kochanym mieszkam i z szefem spotykam się w tym samym budynku, gdzie kiedyś opatrywałam rany i śmiałam się z absurdalnie idealnym Polakiem.

moja liubou → aph Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz