Rozdział 15.

1.6K 120 5
                                    

- Dobrze wiesz, że teraz wolę moje drugie imię, Tom - odparł wesoło, ale uśmiech zniknął z jego twarzy.

- O czym więc przyszedłeś ze mną porozmawiać, Masaru? - zapytał z udawaną ciekawością Voldemort, schodząc powoli po schodach.

- Tak jak myślałem... Wszystko sobie dokładnie zaplanowałeś, prawda kochany?

- Oczywiście. Chyba znasz mnie dostatecznie dobrze, by w to nie wątpić, Masaru. - Niebieskooki podniósł jedną brew do góry. - Niestety nie mogę nic dla ciebie zrobić... - zaczął na pozór zmartwionym głosem. - Trwa wojna, a ja muszę dostawać to, co moje.

Masaru doskonale wiedział, że "moje" w tym zdaniu nie oznaczało Japonii, ale jego samego. Tom chyba poprzysiągł sobie, że dostanie go w swoje ręce. Ale on nie zamierzał się tak łatwo poddać. Nie byłby sobą... Iw tamtym i w tym wcieleniu, gdyby z premedytacją przegrał. Wiedział jednak, że Imperium Brytyjskie posiada o wiele więcej żołnierzy, do tego lepiej wyszkolonych niż siły japońskie. Gdyby wywiązała się walka między nim i Voldemortem i nie mógłby wspomóc swoich oddziałów, armia japońska z pewnością by przegrała. Teraz to zrozumiał. To on stanowił potężny trzon armii. Bez niego... Bez niego ta armia jest tylko silna, nie potężna, a więc jej siła nie jest wystarczająca, by pokonać Imperium Brytyjskie.

- Doskonale o tym wiem, Tom - odparł, podchodząc do niego na wyciągnięcie ręki. - Zawrzyjmy więc sojusz.

- Sojusz? - Marvolo wydawał się być zdziwiony propozycją nastolatka.- Jakiego rodzaju?

- Wojna między naszymi państwami rozegra się w postaci igrzysk. Pięciu wybranych reprezentantów będzie się ze sobą pojedynkować. Oczywiście hańbą by było, gdybyśmy i my również nie skrzyżowali ze sobą swoich różdżek...

- To by było ciekawe - przyznał mężczyzna. - Jeśli wygram, to przegrasz swój zakład, kochany... - Podniósł dłoń, by dotknąć jego policzka, jednak Masaru uderzył go ręką w nadgarstek, sprawiając, że musiał opuścić swoją rękę.

- Jeśli wygrasz, Tom. Nie wszyscy z mojej armii są tacy słabi.

- Ja również posiadam paru interesujących ludzi. Nie zwiodę cię i zmiażdżę twoich reprezentantów.

- Powodzenia - odparł, odwracając się od niego i kierując się w stronę drzwi. - Niech rozpocznie się gra. Pozwolę ci wybrać termin i miejsce, skoro to ja cię wyzywam. - Wiatr wzmógł się dookoła niego. - Do zobaczenia... - Zniknął.

Tom nie mógł powstrzymać szaleńczego śmiechu. Jego kochany Harry tak sobie z nim pogrywa? Dobrze więc, spełni jego życzenie i pokaże mu jak potężne są jego uczucia... Tak potężne, że mogą pokonać całą jego armię, więc cóż znaczy parę osób?

- Rozpocząć przygotowania! - rzucił do dowódcy i wrócił do swojego gabinetu, by przemyśleć jakich wojowników wystawić.

Harry Potter i Nieznane WcielenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz