Rozdział 10.

1.8K 147 1
                                    


Pierwszym, co ujrzeli żołnierze, gdy dotarli na wskazane miejsce byli unieruchomieni koledzy. Niektórzy w zrywie głupoty chcieli do nich podbiec, lecz pozostali ich powstrzymali.

- Mądra decyzja. - Usłyszeli głos i rozejrzeli się z paniką, nie widząc jego właściciela.

Po chwili Masaru pojawił się przed nimi, kładąc ręce na ramionach siedzących najbliżej zakładników, na co ci się wzdrygnęli.

- Zagrajmy w grę. Brytyjczycy uwielbiają gry. Jeśli nie odpowiecie mi na pytanie jeden z nich... Puf! I tak aż do końca gry lub do końca moich zabawek. - Uśmiechnął się do nich. - Zaczynamy?

W tym momencie w jego stronę poleciało kilkanaście zaklęć, lecz odbiły się one od niewidzialnej tarczy, którą przed sobą wyczarował. To była jedna z tych składanek zaklęć, które tak uwielbiali Nordowie, a Masaru podziwiał ich sztukę, jaką było konstruowanie barier.

- Nieładnie tak łamać zasady. - Pogroził im palcem, jak małym dzieciom. - Pierwsze pytanie! - prawie krzyknął z entuzjazmem. - Kiedy się urodziłem?

Rekruci wymienili spojrzenia. Spodziewali się czegoś z dziedziny historii, gdyż dziedzic rodu Tokugawa ją uwielbiał, a nawet czcił. A pytanie, które zadał było proste, ale jednocześnie trudne. Skąd mieli wiedzieć kiedy się urodził?

- Tik tak - zanucił generał pod nosem, ściskając ramię jednego z jeńców, że ten aż zaskomlał z bólu.

- Dwudziesty kwietnia? - spróbował jeden z nich, gdyż myślał, że zapamiętał coś z wykładów wojskowych.

- Hm... Tak. Dwudziesty. - Żołnierze odetchnęli z ulgą. - Ale nie kwietnia. - Przyłożył różdżkę do gardła chłopaka po jego lewej i wypowiedział w myślach zaklęcie. Nastolatek padł bez ruchu na ziemię.

- Pierwsze pytanie mamy za sobą!

Jego przeciwnicy cofnęli się o krok, gdy ciało ich towarzysza opadło na trawę. Ten jednak się nie poruszył ani nie dał żadnego innego znaku życia. Nikt z nich nie odważył się odezwać, a co dopiero zarzucić Masaru okrutność i bestialskość.

- Czas na drugie pytanie! Co jadłem wczoraj na śniadanie?

Rekruci skamienieli. Nie było szans, że odpowiedzą poprawnie na te pytanie! Kolejni ich przyjaciele zginą. I to z ich winy. Zaległa cisza. Nie chcieli zgadywać. Jeden zły ruch i...

- Ojej! - zawołał jakby smutno Masaru. - Czas się skończył.

Po chwili na ziemi leżały już dwa ciała. Widząc zastygłe w strachu twarze żołnierzy, Masaru postanowił ich pocieszyć.

- Nie martwcie się! Macie jeszcze osiem szans!

Padały kolejne pytania i kolejne trupy, aż w końcu dotarli do ostatniego, dziesiątego jeńca. Żołnierze ze spuszczonymi głowami wyczekiwali słów generała i śmierci następnego przyjaciela. Mieli nadzieję, że już ostatniego.

- Czy to była dla was użyteczna nauka? - Padły słowa z jego ust.

Zakręcił różdżką w powietrzu, a jeńcy, którzy zdawali się być martwi, zaczęli się podnosić z ziemi.

- Na wojnie, w czasie bitwy, w bazie wroga jest tysiąc razy gorzej. Oni nie patyczkują się z wami tak, jak ja to robiłem. Nie użyją zaklęć zamrażających. Będą zabijać każdego, kto stanie im przed różdżką, chyba, że otrzymają inny rozkaz. Zrozumcie to w końcu! Tam na polu bitwy możecie zginąć. Wasz przyjaciel, wasza rodzina! To nie jest zabawa w podchody i pojedynki. To walka na śmierć i życie! Macie zabijać, albo oni zabiją was! Nie ma czasu na zastanawianie się czy na zmartwienia! Idziecie za otrzymanym rozkazem. Taka jest wojna.

Harry Potter i Nieznane WcielenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz