Rozdział 2

477 49 4
                                    

MORGAN

Przetarłam oczy, czując promienie słońca na twarzy. Na szczęście mieli tu niewielkie szparki w dachu! Moi współ więzioniowie i jednocześnie przyjacielejeszcze spali, więc próbowałam być najciszej, jak tylko mogłam.
Zbliżyłam się do małego koncika, który nazywamy zbiorowiskiem. Leżą tu guziki, tasiemki, szczotki do sierści, a na środku wisi wielkie, zdobione lustro.
Kiedy w nie spojrzałam, zobaczyłam wysoką dziewczynę, z paląco czerwonymi włosami, związanymi w koka. Grzywka bezwładnie opadła mi na oczy, a ja poprawiłam ją, chcąc przyjrzeć się swojemu odbiciu.
Oczy koloru czekolady, mały nos. Prawie, że nie poznałam samej siebie. Kiedyś moje oczy malowały wrażenie spokojnej i dążącej do wielkiego sukcesu, który miałam przejąć po ojcu, czerwone włosy powiewały.
Kiedyś za zarobki taty ubierałam się fantazyjnie, dziś czarne getry, tej samej barwy bluzka do łokci i czerwone trampki, które dorównywały kolorem moim włosom. Wkrótce obudzili się też moi przyjaciele: Luke, Chris i Amber.
- Jak tam, Mo? - Spytał ten pierwszy, przeciągając się leniwie.
- Dobrze. Ale wciąż mam ten sen...
*- Burt! Burt! - ludzie skandowali imię kudłatego stwora ojca
- No już. - pchnęłam ją lekko - Pokaż im Mick.
Musiałam udowodnić ojcu, że jestem porządna. Porządna i skoncentrowana na rodzinnym biznesie.
- Burt! Burt! - coraz bardziej dzwoniło mi w uszach
Pierwszy gong oznajmił pozycje, drugi gotowość. Wreszcie trzeci! Ruszyli.
- Mickie! - widziałam, że nie radzi sobie z zadaniem ciosu - Pamiętaj, prawy sierpowy, lewy sierpowy!
Ojciec tylko zerknął na mnie z pogardą, bawiąc się kluczykiem zawieszonym na cienkiej lince.
Na chwilę odwróciłam wzrok, widząc chłopaka u jego boku*
I wizja się urywa. Czasem śni mi się ta scena. Intryguje mnie chłopak o czarnych włosach, w hali BBH*. Kim on był? A może jest? Pamiętam jedynie jego kruczo czarne włosy i ciemne oczy bez wyrazu, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.  Rozejrzałam się dookoła, szukając wzroku strażnika lochów, akiedy uznałam, że ulotnił się Bóg wie gdzie, zawołałam:
- Możemy wychodzić!
Co dzień znikaliśmy w starym miasteczku opuszczonego budynku, by poczuć choć odrobinę wolności. Ktoś nieumyślny(czytaj: mój ojczulek) zostawił nie zamkniętą klapę w suficie, więc wystarczyło przywlec drabinę i wspiąć się po niej, by zaczerpnąć świeżym powietrzem. Drabina znajdowała się tu od dłuższego czasu - kiedyś te mroczne lochy były magazynkiem sklepu. Jeśli strażnik przychodził oczywiście odsuwaliśmy drabinę, by niczego się nie domyślił. Razem wyszliśmy na placyk. Pewnie zastanawiacie się, czemu nigdy nie uciekliśmy. Opuszczone miasteczko ogrodzono drutami pod napięciem, więc nic z tego! Teraz powinnam szczegółowo opisać to miejsce, ale, że niestety nie starczy mi na to czasu - podsumuję to trochę.
Gleba jest zaschnięta, podobnie jak liczne krzewy. Niskie mury są pomalowane graffiti, w większości naszymi dziełami. Pozostałe rysunki i napisy są zrobione przez, jak nam się wydaje, poprzednich lokatorów naszego lochu. Słupy elektryczne już dawno nie urzędują, są tam chyba dla ozdoby. W pobliżu jest zbiorowisko śmieci, podobne jak u nas w lochach. Płachty, meble i kawały drewna są nam potrzebne dosyć często. Chyba naszym ulubionym miejcem jest opuszczona knajpka - drzwi są zamknięte, ale jest daszek. Obok stoi auto, mi wydaje się, że to Audi, a Chris upiera się przy Kii. Widoki zza drutów też są niczego sobie - lasy, przyczepy, jeziora.
Moi przyjaciele gdzieś zniknęli, a ja usiadłam oparta o mur z wielkim napisem EVERYTHING MUST ENDING, rozmyślając o sennej wizji.
- Mo?! - usłyszałam krzyk gdzieś w oddali - Morgan?!
Wydaje mi się, że to Chris, Luke i Amber. Pobiegłam do źródła głosu i zastałam tam moich towarzyszy.
- Mo - Amber krztusiła się własnymi słowami - Nowy strażnik. Tamtego. Wylali.
- Na co czekacie? Do środka! - starałam się zachować spokój. Odkryli naszą kryjówkę? Tajne wyjścia? Właz? Miasteczko? Może ten nowy też okaże się zimnym staruszkiem, który wychodzi ze służby? Oby. Młoda krew oznacza zawzięcie i dyscyplinę, a tego raczej nie chcemy, biorąc pod uwagę, że już jesteśmy w lochach. Wygramoliłam się jako ostatnia zamknęłam klapę i odłożyłam drabinę na miejsce, gdzie była od początku założenia lochów.
- Skąd wiecie o nowym? - spytałam
Źrenice Amber się powiększyły, a chłopcy pobledli.
- Jego nie wylali. - wydukał Luke - On umarł. Znaleźli go na posadzce przy naszym lochu.
- Zabiliście...?
- Oszalałaś?! - Chris udał oburzenie - Dawał nam wychodzić!
- No to co się z nim sta... - zaniemówiłam, gdy do lochów wszedł nowy strażnik.
To on! Chłopak z hali!
#######
* Big Bang Hall

RADIOACTIVEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz