,,Dziennik N"- znalazłem go leżącego samotnie na ławce w Krakowskim Parku Jordana. Szary tłum mijał go obojętnie. Sam nie wiem czemu tak przyciągnął moją uwagę. Z pozoru zwykły zeszyt odziany w znoszoną już jasną, skórzaną okładkę. I jeszcze to wielkie, czarne niewiadome ,,N". Nie rozumiem tej tajemniczości. Przecież w dzisiejszych czasach człowiek stara się jak może by być rozpoznawalny, a przy tym zgrzeszyć trochę oryginalnością do tego stopnia, że wszyscy tacy są, a jak wszyscy są niekonwencjonalni, to nikt nie jest prawda?
Usiadłem na ławce naprzeciwko wielkiego dębu. Jego bogata korona kołysała się na spokojnym wiosennym wietrze. Otworzyłem dziennik na pierwszej stronie. Nic. Przerzuciłem kilka kartek i ujrzałem pustkę rozciągającą się na pożółkłych kartkach. Dziwne, zeszyt wyglądał jakby był codziennie używany, przestawiany z biurka na półkę, przerzucany z torby do plecaka, a jednak był pusty. Przekartkowałem go raz jeszcze, lecz nie osiągnąłem żadnych rezultatów. Zdezorientowany odłożyłem dziennik na ławkę i uniosłem twarz ku słońcu. Złocisty przyjaciel swymi promieniami życzliwie muskał mi twarz, byłem mu wdzięczny, że lubi dodawać mi otuchy. Zawsze tak było, może dlatego moja karnacja jest taka złocisto ciemna. Nagle poczułem dziwny dreszcz, który niepostrzeżenie przebiegł mi po plecach. Słońce zasłoniły ciemne chmury. Delikatny wietrzyk zmienił się w wietrzysko, które nie było już moim bratem. Nieprzyjaciel zaczął z nieprzyjemnym świstem przewracać kartki dziennika. I wtem wszystko ustało. Ludzie nadal przechadzali się alejkami parku, dzieciaki bawiły się w chowanego, wszyscy zachowywali się jakby nic się nie wydarzyło. Spojrzałem na dziennik i aż podskoczyłem, gdy ujrzałem drukowane litery na jego setnej stronie . Normalnym gestem, nie wzbudzającym żadnych podejrzeń wziąłem go do ręki. W środku aż wrzałem z podekscytowania i ciekawości. Powoli, jakbym wracał do zwyczajnej lektury, przeniosłem wzrok na pergamin. Pierwsze zdanie było tak jakby urwane:
... był pogodny. Słońce mrugało łagodnie pozdrawiając jej kasztanowe loki. Jej uśmiech szeroki był bardziej promienny od słońca, lecz jej oczy na wpół zmartwione, w połowie rozbudzone, badały okoliczne drzewa i krzewy w poszukiwaniu jednej, tak ważnej dla niej, osoby. Jej długi do kolan, wełniany, zielony sweter podrygiwał na wiosennym wietrze. Poczułem się dziwnie, jakbym gdzieś kiedyś widział opisywaną dziewczynę...
Uniosłem oczy znad książki, oczy idealnie zatrzymały się na młodej kobiecie siedzącej na ławce naprzeciwko mnie. Wpatrywała się we mnie intensywnie. W jej niebieskich oczach było widać nadzieję, ale i zdecydowanie. Cała emanowała spokojem i pewnością siebie, a jej uśmiech, choć pozornie niepewny, nie schodził jej z twarzy. Zamarłem zobaczywszy jej sweter khaki okrywający jej wspaniałą szczupłą sylwetkę. Niezwykłe było też to, że nawet włosy wyobraziłem sobie takie same- kasztanowe, lekko złociste na końcach rozjaśnionych przez słońce. Szybko opuściłem wzrok w dół. Na papierze pojawił się dialog którego wcześniej tam nie było:
-Tylko raz przejdę tą drogą. Dlatego jeśli mogę zrobić coś dobrego lub okazać uprzejmość, muszę to zrobić teraz. Nie mogę tego odkładać, lub zaniedbywać, bo już nigdy nie przejdę tą samą drogą... - rzekła uśmiechając się nieprzyzwoicie pewnie. Nagle na kartkę padł cień. Uniosłem oczy ku górze gdzie spotkały się z oczami nieznajomej:
-Tylko raz przejdę tą drogą. Dlatego jeśli mogę zrobić coś dobrego lub okazać uprzejmość, muszę to zrobić teraz. Nie mogę tego odkładać, lub zaniedbywać, bo już nigdy nie przejdę tą samą drogą- powiedziała uśmiechając się szczerze, a mój wzrok zatrzymał się na uroczych zmarszczkach w kącikach jej zachwycających oczu.
-Proszę?- wymamrotałem, oszołomiony, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Nie czytałeś ,, Kropki" W. Markowicza? - zaśmiała się delikatnie marszcząc nos. Nie wiedząc co zrobić, spojrzałem w dół na dziennik. Miałem wrażenie, że to jakiś sen, w dzienniku pojawiły się kolejne słowa:
CZYTASZ
Dziennik ,,N"
FantasiaStrona 1. Krótka opowieść. Chłopak, ławka, porzucony stary dziennik i niezwykle urokliwa i tajemnicza dziewczyna. Strona 2. Majestatyczność dnia rzucała mi wyzwanie, kiedy nagle... Strona 3.Pusta