Rozdział drugi: I'll Show You.

20 1 0
                                    


Wysiadam z auta, by zaraz po tym z bagażnika pochwycić swoje ciężkie torby. Jednak przed tym unoszę wzrok na dużą posiadłość. Nie ukrywam, cieszyłbym się z przeprowadzki, zbyt wiele złych rzeczy mi się tu przydarzyło. Wzdycham, a z myśli otrząsa mnie głos Gustava. Odwracam w jego kierunku głowę i lekko uśmiecham się biorąc na ramiona obie torby. Blondyn odgarnia z oczy swoje włosy i kiwa głową w stronę drzwi. Niepewnie ruszam w ich kierunku czując jak moje nogi zaczynają się trząść. Nie wymiękaj teraz, do kurwy. Mój wewnętrzny głos karcił mnie za to jaką stałem się "ciotą" dosłownie, bałem się wszystkiego. Ani trochę nie przypominam dawnego Justina. Otwierając drzwi, uderzyło we mnie ciepło i przyjemny zapach. Zawsze śmierdziało tu trawką, papierosami i alkoholem - pomyślałem. Rzucam torby na podłogę i zdejmuję czerwone conversy. Na dźwięk toreb uderzających o podłogę, w salonie głosy nagle ucichły. Ruszyłem w kierunku pomieszczenia, a gdy stanąłem w progu wszystkie oczy spoczęły na mnie. Włożyłem dłonie w kieszenie moich dresów i wpatrywałem się w każdego po kolei. Uważnie. Miałem wrażenie że to tylko ja się zmieniłem. Czułem obecność Gustava za moimi plecami co szczerze dodawało mi otuchy. Czułem się jakby, pewniej. Stałem nieruchomo wypalając dziury w każdym po kolei. Odczuwałem lekką irytacje i chcąc krótko się przywitać, zwróciłem wzrok na Rick'a który wstał z kanapy i ruszył w moim kierunku bez uprzedzenia. Rick był z naszej paczki najstarszy, robił nam za starszego brata. Mimo że sam był lekkoduchem, nas wszystkich starał się trzymać przy ziemi. Wziął mnie w swoje ramiona jak ojciec syna. Tak, dokładnie w ten sposób. A ja sam dawno nie czułem takiego ojcowskiego uścisku. Cokolwiek. Przez chwilę stałem wryty jak słup, tylko po to by zaraz po tym przytulić go. Poczułem że wróciłem do domu. Tak, do mojego wymarzonego domu. To coś czego potrzebowałem od tych 2 lat. Jedynie miłości od osób na których mi zależy w moim marnym życiu. Rick odsuwa się ode mnie, przed tym klepiąc moje plecy. Uśmiechnął się szeroko wpatrując się we mnie i trzymając swoją wytatuowaną dłoń na moim ramieniu.

- Tak dobrze że wróciłeś, bracie.

Przejechał po mnie wzrokiem od góry na dół. Uśmiechnąłem się lekko i przeniosłem wzrok na całą resztę. Zastanawiało mnie to, co oni mają teraz w głowie.

- Też się cieszę że wróciłem Rick.

Po tych słowach, każdy po kolei zaczął podchodzić do mnie i ściskać. To moja prawdziwa rodzina, PRZYSIĘGAM KURWA NA BOGA. Gustav wskazał na wolny fotel, w którym miałem zwyczaj siadać zanim wylądowałem w klinice. Usiadłem na nim, a moje plecy opadły na miękkie skórzane oparcie. O tak. Wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha, próbują nawiązać kontakt. Tylko ja czułem się nie sobą w tym towarzystwie. Absurd, przecież wróciłem do swojej rodziny. Neomi widząc moje zamyślenie, usiadła bliżej i wymamrotała ponieważ w pokoju panowała dosyć głośna debata na temat dzisiejszego meczu.

- Jesteś głodny Justin? Wyglądasz jakbyś nie jadł miesiącami.

Zaśmiała się klepiąc moje kolano. Neomi była dziewczyną Rica odkąd pamiętam. Była zaledwie starsza o 2 lata, a matczyła mi jak nikt inny. No i jest cudowną kucharką. Zdecydowanie. Jej posiłki były zawsze obłędne. Naprawdę zastanawiam się co tak wspaniała kobieta jak Neomi robi w tym domu.. W tym towarzystwie.

Czuję jak na jej słowa burczy mi w brzuchu i przypominam sobie że, ze stresu nie jadłem praktycznie od wczorajszego popołudnia. Łapie się za brzuch, a potem przenoszę wzrok na Neomi i odpowiadam.

- Zdecydowanie.

Zaśmiałem się. Neomi ruchem dłoni wskazuje bym wstał i ruszył z nią do kuchni. Tak też robię. W kuchni siadam przy dużej wysepce umiejscowionej na środku kuchni. Kładę dłonie na marmurowy blat i obserwuję jak Neomi krząta się po kuchni, przygotowując bodajże Lasagne. Uwielbiam to. Dziewczyna upijając łyka wody ze szklanki opiera się o blat i uśmiecha.

Jessamine.Where stories live. Discover now