3.

727 85 83
                                    

Richie co chwila przewracał się na łóżku przez natłok myśli kłębiących się w jego głowie.  Burza za oknem była głośna i przerażająca, a odgłos świszczącego wiatru był wręcz nie do zniesienia.

Loki bruneta były splątane, zupełnie jak jego nogi w kocu. Mimo wszelkich starań, chłopak nie mógł znaleźć dla siebie miejsca nawet we własnym łóżku.

Długo rozmyślał o dzisiejszym spotkaniu z Eddie'm. Jasne, nie było tak jak kiedyś, ale kto powiedział, że nie może być w przyszłości?

Chłopak westchnął cicho, czując, jak jego powieki stają się coraz cięższe i cięższe...

- Richie!

Brunet momentalnie zerwał się na nogi. Chwycił ręką po kij baseballowy, który w razie potrzeby stał przy jego łóżku. Z szeroko otwartymi oczami rozglądał się po pokoju.

Po kilku powtarzających się stuknięciach, spojrzał w stronę okna, by ujrzeć przemoczoną Beverly.

- Bev - wyszeptał Richie, upuszczając kij i pospiesznie otwierając okno.

Chłopak chwycił przyjaciółkę, żeby na pewno nie spadła z takiej wysokości. Deszcz siąpił przez szczelinę okna, pozostawiając mokrą plamę na dywanie.

- Bev, Bev... - Richie szybko ukucnął, spoglądając w dół na klęczącą dziewczynę. - Co się stało?

Brunet odruchowo spojrzał na zegar na ścianie. Była 2.47 rano. Nic dobrego nie sprowadzałoby jej o tej porze.

Dziewczyna trzęsła się z zimna, szlochając cicho. Koszula rudowłosej była rozdarta przy ramieniu, ukazując rozległe zadrapanie.

- On.. On znowu chciał to zrobić, Rich - zapłakała Beverly, patrząc na przyjaciela. - Prawie to zrobił.

Oczy Richie'go złagodniały, a jego ramiona szybko owinęły się wokół kruchej postury Beverly. Przerażona dziewczyna przycisnęła swoją twarz do szyi chłopaka, który momentalnie poczuł łzy na swojej nagiej klatce piersiowej. Jego serce dosłownie pękało, gdy trzymał blisko zranioną przyjaciółkę.

- Już jesteś bezpieczna Bev - wyszeptał uspokajająco. - Chodź, dam ci jakieś ubrania.

Chłopak podszedł do szafy, wyciągając z niej ciepłe dresy i bluzę. Po chwili oparł się o framugę i przez moment przyglądał się dziewczynie. Siedziała na łóżku Richie'ego z kolanami pod brodą. Jej bladą skórę pokrywały liczne nacięcia i zadrapania.

- Masz, włóż to, Bev - Richie zmarszczył brwi, klękając przed nią.

Beverly z wdzięcznością popatrzyła na bruneta.

- Dzięki, Rich - wyszeptała, podnosząc sięi idąc w róg pokoju, gdzie obróciła się do niego tyłem.

Richie starał się patrzeć wszędzie, tylko nie na przyjaciółkę, mimo, że widział ją nago już w sumie trzy razy.

Spoglądał przez okno na krople deszczu, które strumieniami spływały po szybie. Gałęzie drzew były gwałtownie poruszane na wietrze, a Richie zaczynał coraz bardziej współczuć Beverly drogi do jego domu, w taką pogodę o 2 nad ranem. Nie wspominając o tym, że nie była to najbezpieczniejsza okolica do podróżowania o tej godzinie.

Richie czekał, tupiąc bosą stopą o dywan, a po chwili zamknął okno, zasłaniając przy tym zasłony.

- Jestem gotowa - wychrypiała Beverly.

Chłopak odwrócił się, uśmiechając się smutno do dziewczyny. Widział jak nieznacznie się garbi, obejmując się ramionami, żeby dodać sobie otuchy.

Bruised → Reddie [PL] [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz