7.

668 83 33
                                    

Richie znalazł się sam, w swoim samochodzie, jadąc do domu około 20, po dniu pełnym przygód z Eddiem. Jego pragnienie papierosów z każdą sekundą stawało się silniejsze, jednak wizja rozczarowania bruneta skutecznie odciągała go od tych myśli. Miał zamiar zmienić się na lepsze.

Dłonie chłopaka zacisnęły się na skórzanej kierownicy, a czerwona ciężarówka sunęła po znajomych drogach z cichym radiem grającym w tle. Melodia piosenki jednego z jego ulubionych artystów łagodziła nieco wewnętrzny niepokój bruneta.

Didn't know what time it was and the lights were low
I leaned back on my radio
Some cat was layin' down some get it on rock 'n' roll, he said
Then the loud sound did seem to fade
Came back like a slow voice on a wave of phase haze
That weren't no D. J. that was hazy cosmic jive

Richie spojrzał w lusterko, rozglądając się i wybijając rytm granej piosenki na kierownicy.

There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
But he thinks he'd blow our minds
There's a starman waiting in the sky
He's told us not to blow it
Cause he knows it's all worthwhile
He told me...

Koła toczyły się po asfalcie, a Richie poczuł, jak pojedyncze słowa piosenki wydobywały się z jego własnych ust.

Let the children lose it
Let the children use it
Let all the children boogie

Oh, jak on utożsamiał się z tą piosenką. Poznał własnego gwiezdnego chłopca, z astmą, homofobiczną matką i pigułkami, które krążyły po jego organizmie, niszcząc jego stan psychiczny. Tego, który spieprzył jego umysł na więcej niż jeden sposób.

W tamtym momencie Richie czuł, jakby czas zatrzymał się w jego własnym świecie, a jego myśli, po raz pierwszy od dawna nie były zapełnione duszącym dymem. Teraz to rozsądek przejmował kontrolę, uspakajając go. Był trzeźwy. Żadnych złych myśli, nic co mogłoby zaburzyć jego nastrój. Nie miał od teraz żadnych obaw - jego lęk o byciu zapomnianym stał się rzeczywistością. Nikt nie słyszał kiedy wołał: "Proszę, zobaczcie mnie", kiedy najbardziej tego potrzebował.

Przywykł do swojego strachu, gdy ten stał się dla niego prawdziwy.

Reflektory samochodu oświetlały drogę, a brunet, jadąc znacznie wolniej, patrzył na dzieci bawiące się w ciemności. Zmrużył oczy przez okulary, obserwując każdy dom. Jeden w szczególności był mu bliski - domostwo Denbrough. Dom, w którym mieszka jego stary przyjaciel, który teraz ledwie mógł na niego spojrzeć. Zupełnie obcy, zupełnie jak Stan, Ben i Mike. Miał tylko Beverly, a teraz też Eddiego.

Jego wzrok powędrował na jezdnię, gdy zatrzymał się przed swoim domem. Wolną ręką szybko wyłączył radio, odcinając od uszu "Starmana" Davida Bowiego.

Richie przez kilka sekund wpatrywał się w swój rozbity dom, zastanawiając się nad wejściem do środka. Mógł uciec i nikt nawet by tego nie zauważył. Byłby po prostu kolejnym zaginionym dzieciakiem w Derry, o którym wkrótce wszyscy by zapomnieli.

Brunet wyciągnął kluczyki ze stacyjki, wysiadł z samochodu i spokojnym krokiem pokonał dystans z samochodu do drzwi frontowych. Po krótkim namyśle pociągnął za klamkę, będąc powitanym złością i gniewem, tak szybko jak zamknął za sobą drzwi.

- Nie dotykaj mnie, kurwa!

- Nie miałem zamiaru cię dotknąć, Maggie!

Richie przewrócił oczami, wchodząc przez korytarz do kuchni, tylko po to, żeby znów zobaczyć kłótnię rodziców. Stali twarzą w twarz, wręcz tryskając jadem.

Bruised → Reddie [PL] [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz