6.

728 96 52
                                    

- Ja-ja spuściłem je dla ciebie.

Richie wciąż był w szoku, po tym co usłyszał przed chwilą. Jego serce biło szybciej niż zazwyczaj, a kolana stały się nagle jak z waty. Nikt nigdy nie usiłował mu pomóc, nawet czymś tak prostym, jak spuszczeniem papierosów do toalety, by zmniejszyć ilość tych, które wypaliłby za życia. Czuł się tak, jakby unosił się w powietrzu, jakby chłopiec w czerwonym swetrze wprowadził go w stan nieważkości.

Richie był biseksualny i bardzo dobrze o tym wiedział, jednak wciąż walczył z samym sobą, ukrywając swoją orientację pod warstwami. Chętnie odsunąłby na bok swoje zainteresowanie mężczyznami i skupił wyłącznie na kobietach. Dlaczego miałby potrzebować mężczyzn w swoim życiu, gdyby uważał dziewczyny za atrakcyjne?

Wszystko szło zgodnie z planem, aż do teraz.

Richie poczuł, jak jego ręce rozluźniają się wokół talii Eddiego, sięgając po jedną z zaciśniętych wokół jego koszuli pięści i delikatnie ujmując dłoń chłopaka. Oczy Eddiego oderwały się, spoglądając na scenerię przed sobą i na ich stopy zwisające na krawędzi śmierci.

- J-ja przepraszam za to, kurwa, przecież lubisz dziewczyny i ja tylko...

- Eds?

- Tak?

- Zdałeś sobie sprawę z tego, że też cię pocałowałem, tak?

- Tak czy siak to dla ciebie nic nie znaczyło, ty... - Eddie przygryzł swoją dolną wargę, aby powstrzymać spływające łzy.

- Pocałowałem cię, chciałem cię pocałować - Richie uśmiechnął się, głaszcząc swoim kciukiem dłoń bruneta. - I szczerze, jestem zaskoczony tym, że byłeś na tyle pewny siebie, żeby mnie pocałować, nie znając mojej orientacji.

Eddie przekierował swój wzrok ponownie na Richiego, obserwując jego włosy kołyszące się na wietrze i okulary ledwo trzymające się na nosie chłopaka, co wywołało uśmiech na twarzy mniejszego bruneta.

- Ta, faktycznie - Eddie spojrzał w dół na ich dłonie, rozkoszując się przyjemnym powiewem wiatru. - Szczerze mówiąc, sam jestem zszokowany.

W powietrzu wisiała komfortowa cisza. Miasto Derry spoglądające na nich ze złowrogimi zamiarami. Odstawali od reszty, czując to, co czuli, mimo, że oboje wiedzieli, że to co ich łączy jest zabronione. Richie utkwił swój wzrok w Eddiem, jakby był on jedynym interesującym go widokiem. Popołudniowe powietrze było zimne, a chmury zalane ciemnymi odcieniami szarości.

- Dzięki Bogu. Ja nie miałem jaj, żeby to zrobić - przyznał Richie, ściskając dłoń chłopaka.

- Warto było zerwać się ze szkoły - Eddie popatrzył na bruneta, szerzej się uśmiechając.

- Masz rację, warto było - Richie zabrał rękę, szperając przez chwilę w kieszeni, po czym wyciągnął z niej paczkę papierosów.

Eddie patrzył na niego z ciekawością w oczach. Skupił się na tym, jak brunet umieszcza papierosa w swoich ustach, a jedną ręką zasłania płomień, następnie przystawiając go do szluga.

Richie opuścił dłoń, gasząc zapalniczkę z napisem "cycki" nabazgranym markerem, po czym schował ją spowrotem do kieszeni.

- Chcesz jednego?

- Nie chcę umrzeć na raka płuc - odparł Eddie, obserwując jak Richie wdycha toksyczny dym z lekkim grymasem na twarzy.

- Niech ci będzie - wzruszył ramionami. - To nie jest dla każdego.

- To dla takich niby-punków, jak ty - parsknął Eddie, trzymając ręce na kolanach.

- Nie jestem niby-punkiem! Jestem perfekcyjnym przykładem punkowego chłopaka. Mam nawet seksowne włosy - Richie odsunął papierosa, wydmuchując dym i potrząsając swoimi włosami przy twarzy Eddiego, powodując śmiech bruneta. - To takie grunge, prawda, Eds?

Bruised → Reddie [PL] [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz