Cały czas siedziałam w swoich czterech białych jak śnieg ściana. Od momentu kiedy Louis mnie pocałował minęło 8 dni, a ja wciąż nad tym myślałam. Od tego czasu ani ja ani on nie próbowaliśmy ze sobą porozmawiać. Cicho odetchnęłam biorąc się w garść. Nie mogę pozwolić na to by mój jedyny towarzysz w tym przeklętym miejscu się do mnie nie odzywał, a tym bardziej ja do niego.Wstałam ze szpitalnego łóżka, które pod wpływem mojego ciężaru delikatnie zaskrzypiało. Włożyłam na siebie czarną bluzę, by choć trochę dodać "uroku" temu miejscu. Wyszłam ze stojakiem i lekiem na korytarz,a następnie skierowałam się do sali bruneta. Zapukałam niepewnie,
- Hej, mogę ? -zapytałam i weszłam do środka nie czekając na jego odpowiedź. Widać było, że trochę się spiął moja obecnością, ale musieliśmy to sobie wytłumaczy. Usiadłam na brzegu łóżka Lou i odetchnęłam cicho.
-Um... nawet nie musisz się pytać-powiedział dopiero po chwili lustrując mnie uważnie wzrokiem. Spojrzałam w jego błękitne oczy i dopiero po chwili się ogarnęłam. Oderwałam wzrok od jego tęczówek i zebrałam się w sobie.
-Co to było?-zapytałam przerywając trwającą między nami ciszę. Widziałam, że chce się wymigać od odpowiedzi, ale nie mogłam na to pozwolić.-Louis... nie uciekaj od rozmowy ze mną tylko sobie to wyjaśnijmy... dlaczego mnie wtedy pocałowałeś?-zapytałam i wyczekiwałam jego odpowiedzi.
-Nie myślałem wtedy -odetchnął cicho-poczułem się zbyt pewnie w tamtym momencie... brakowało mi tego uczucia... przepraszam, nie zrobię tego nigdy więcej... no chyba, że sama będziesz chciała -uśmiechnął się, a ja mimowolnie zachichotałam kiwając głową.
Pierwszy raz zaczęłam chichotać przy chłopaku. To takie chore... dziwne uczucie. Usiadłam wygodniej patrząc na kończącą się chemię, a następnie na lek bruneta i jego samego.
-Śmieszek z Ciebie -powiedziałam zadowolona.-przejdziemy się ?-zagadnęłam,a gdy ten chętnie skinął głową wstałam i pomogłam przejść mu na wózek i zaczepiłam jego lek na moim wieszaku żeby dodatkowo nie musiał tego nosić. Wybraliśmy się do ogrodu odetchnąć świeżym powietrzem. Usiadłam na ławce na przeciwko bruneta.
-Co chciałaś robić zanim tu trafiłaś? -zapytał, a ja zamknęłam oczy i odchyliłam głowę w tył i oblizałam usta zastanawiając się przez chwilę.
-Chciałam iść na studia aktorskie-przyznałam kiwając głową -to było takie moje małe marzenie. Od dziecka grałam w różnych przedstawianiach, a to w przedszkolu,a w to w szkołach. W liceum chodziłam nawet na kółko teatralne-spojrzałam na niego i się delikatnie uśmiechnęłam-teraz twoja kolej Boo.
-Chciałem być muzykiem... miałem nawet taki mały zespół z przyjaciółmi. Cała nasza piątka chciała pokazać się światu... mieliśmy iść na przesłuchanie do programu, ale niestety znalazłem się tu-mruknął i odetchnął spuszczając wzrok. Odetchnęłam cicho widząc, że to na prawdę było jego marzenie.
-Zaśpiewasz mi coś ?-zapytałam i się delikatnie uśmiechnęłam do chłopaka.-proszę, bardzo ładnie proszę-powiedziałam i widziałam jak się uśmiecha i zaczyna wystukiwać rytm na kolanach,a po chwili z jego ust płynnie wyleciała piosenka "Teenage dream" Katy Perry. Oniemiała słuchałam jego cudownej barwy głosu. Cholera przecież był świetny. Na prawdę miał ogromne szanse na karierę. Uśmiechnęłam się, gdy skończył śpiewać.
-Cholera, Louis to było... wow... masz przepiękny głos-powiedziałam z uśmiechem i mogłam dostrzec delikatnie rumieńce na jego policzkach. Pogłaskałam delikatnie jego policzek.-dziękuję, że dla mnie zaśpiewałeś... chodź wracamy, późno się robi-powiedziałam i pomogłam mu dotrzeć do jego sali. Pożegnałam się z chłopakiem i poszłam do swojej sali, gdzie niedługo później przyszedł lekarz na obchód, jednak moje myśli wciąż krążyły wokół idealnego głosu mojego druha oraz perfekcyjnie dobranej piosenki. Może nagra mi się na dzwonek?
YOU ARE READING
Always You II L.T.
FanfictionZawsze młodzi. Zawsze razem. Zawsze z marzeniami. Zawsze w miłości. ZAWSZE TY. Na zawsze my i nikt więcej. Okładkę wykonała @helpfulkatherine