Jestem w wielkim lesie...do okoła rosną gęste krzaki i wysokie drzewa...nagle zrywam się!
Biegnę,biegnę na przód,przed kimś uciekam...w około panuje mrok a podczas biegu moje policzki gładzi słaby wiatr...Słyszę głosy jakichś ludzi-nawołują się wzajemnie...czuję że są coraz bliżej!Prubuję przyspieszyć lecz jak na złość przeszkadza mi w tym ból kostki i kolczaste krzaki.Oglądam się co chwilę,by zobaczyć czy mnie doganiają.Nagle,grunt wymyka mi się z pod nóg!W kilka sekund odkrywam że znajduję się na skraju urwiska!Tracę równowagę....i spadam w dół.Nie słyszałam już głosów tamtych ludzi...ale (co dziwne) nie krzyczałam też podczas spadania-po prostu spadałam...bardzo szybko spadałam to też po jakimś czasie usłyszałam-PLUSK i jednocześnie poczułam jak moje ciało wpada do wody.Orientuję się że spadłam do jakiegoś stojącego,zbiornika wodnego.Ale...ale ja nie płynę....ja tonę!Co się u licha dzieje?Przecież ja doskonale potrafię pływać!Dlaczego więc teraz nie korzystam z tej umiejętności?!Z moich ust wypływają ostatnie bąbelki powietrza,oczy powoli się zamykają a ciało opadło na dno...
Otwieram gwaltownie oczy,przecieram je a po chwili słyszę głośne-DRIIINNNG!DRIIINNNG!-tak to mój telefon,a właściwie budzik w telefonie.Wyłączam go i powoli przewracam się na drugi bok,mówię spokojnie w myślach-Tak,to na szczęście tylko koszmar...To dosyć dziwne,śni mi się on chyba już trzeci raz w tym tygodniu...-ziewam...a mój oddech jest już spokojny.Jendną ręką dotykam czoła-GORĄCE,natomiast drugą sięgam po telefon i po odblokowaniu go sprawdzam godzinę-jest 06:34...
Niechętnie siadam na łóżku i wkładam na nogi swoje szare kapcie.Odkładam telefon na nocną szafkę i podchodzę do okna-na dworze już świta,widzę kilku ciepło poubieranych ludzi,poświetlane wystawy sklepowe i auta mknące po ulicy.Odrywam wzrok od okna i idę do swojej małej garderoby.Drzwiczki mojej garderoby cicho skrzypnęły gdy za nie pociągnęłam...ale tak poza tym,w domu panowała zupałna cisza.Weszłam do garderoby,a że był luty i na dworze zimno-postanowiłam ubrać się stosownie do pogody.Po chwili szperania w garderobie znalazłam odpowiednie ciuchy i bardzo do siebie kolorystycznie pasujące,były to:Białe leginsy,srebrno-białe trampki,szare skarpetki i ciepła,wygodna bluza w szaro-białym kolorze.Ogólnie mówiąc postawiłam dziś na szarość,biel i srebro.Zaniosłam te rzeczy do pokoju i położyłam chwilowo na krześle.Następnie podeszłam do półki ze swoimi różnymi 'akcesoriami itp.' i wyjęłam szarą gumkę do włosów oraz białą opaskę z kokardą.Ubrałam się i umyłam tak szybko,że gdy skończyłam była zaledwie 6:57.Musiałam jeszcze coś zjeść i uczesać się.W tym celu przeszłam przez korytarz i śmiało pchnęłam drzwi od kuchni,już od rana gościło tam światło wpadające przez całkiem spore okno które w połączeniu z blado-niebieskimi ścianami nadawało temu miejscu anielski urok.W kuchni nikogo nie było...-oczywiście nie spodziewałam się tam ducha który nagle miałby wyskoczyć ku mnie z ukrycia...spodziewałam się tam raczej mamy która o tej godzinie zazwyczaj była w domu i krzątała się po kuchni.Po ponownym przejżeniu kuchni i upewnieniu się że na pewno nikogo w niej nie ma podeszłam do lodówki.Nieco niezręcznie ją otworzyłam ale trudno...każdemu się zdarza co nie?Otworzyłam ją na tyle niezręcznie że lodówka zadygotała pod wpływem mojej siły a potem z najwyższej...no...jakby to określić...'półki' spadł wprost w moje ręce jogurt truskawkowy.Skorzystałam z okazji że spadł w moje ręce i postanowiłam go zjeść,oszczędziłam sobie przynajmniej trudu ściągania go z 'półki'.Kiedy skończyłam go jeść pobiegłam do łazienki.Szybko się uczesałam w kitkę na bok i pokremowałam kremem na niskie temperatury.Nie lubiłam kremów,przede wszystkim z tego powodu że się kleiły no a poza tym nie chciałam należeć do grupy tych dziewczyn w mojej szkole które zawsze chodziły wykremowane (tak że cała ich twarz się kleiła i dosłownie błyszczały (nie w pozytywnym sensie) jak kule dyskotekowe),zazwyczaj nakładały też na siebie sporo warstw błyszczyku,nieżadko malowały oczy i chodziły prowokująco ubrane.O nie!Nigdy nie będe taka jak one!Wróciłam do swojego pokoju i spojżałam na godzinę w telefonie,pokazywał 7:13 a ja włożyłam go do filoetowego plecaka.Wzięłam plecak i ruszyłam na korytarz.Ubrałam najpierw kurtkę zimową w niebieskim kolorze,no a właściwie granatowym,owinęłam się nieco jaśniejszym szalem i nałożyłam fioletowe rękawiczki.Wyszłąm domu zamykając dzrzwi na klucz i skierowałam się do szkoły.Mimo że było jeszcze bardzo wcześnie ja zawsze,no prawie zawsze wychodziłam z domu o tej godzinie ponieważ miałam dosyć daleko do mojej ogromnej szkoły.W której (jak niejeden uczeń/uczennica) czułam się jak w więzieniu w którym trzeba tyle siedzieć i się uczyć.
CZYTASZ
Bezdomna
Teen FictionCrystal Angel ma 15 lat,mieszka w dużym mieście z rodzicami i nie posiada rodzeństwa.Ma długie ciemno-brązowe włosy,gęste rzęsy,jasno-różowe usta,jest też smukła i ma szczupłą sylwetkę a jej cera jest w porcelanowym kolorze. Jej charakterystyczną ce...