Rozdział 2

64 3 7
                                    

Tego dnia miałam za zadanie wyeliminować oszustów bankowych, z czego to jedne z łatwiejszych zleceń, ponieważ ci akurat nigdy się nie spodziewają jakiegokolwiek ataku na nich, więc się cieszyłam, że mam pełne pole do popisu. Jak zawsze, po wykonaniu porannej rutyny ruszyłam na misję z moim pistoletem. Po drodze weszłam jeszcze do sklepu niedaleko mojej furgonetki ( tylko temu sklepowi mogę ufać bezgranicznie w sprawie cen ) po wodę niegazowaną i kanapkę z tuńczykiem jakbym się zrobiła głodna podczas czekania na cele. Następnie pozostało tylko usiąść obok posesji banku i powtórzyć sobie jeszcze raz plan akcji i jeśli będzie taka potrzeba udoskonalić go.

- A więc, wejdę do ich biura pod pretekstem wynajęcia prostytutki przez jednego z nich ( pracownicy będą tak zszokowani, że bez słowa wpuszczą mnie do pokoju ), tam uszkodzę kamery, zasłonię okna i się przebiorę w typowy strój ku*wy z domu zabaw, której nikt się nie oprze. Naładuję magazynek pistoletu, naszykuję liny, chusty i alkohol. Ostatnie co mi zostanie to czekać. - powiedziałam sobie w myślach, po czym zabrałam się za pracę.

Minęło sporo czasu zanim owi "dżentelmeni" się zjawili w biurze, więc z zaciekawienia postanowiłam przeczytać parę dokumentów i wziąć od nich trochę pieniędzy, bo przecież i tak zaraz mieli być martwi, a dodatkowy zarobek przyda mi się do zakupu naboi, pistoletów, noży czy chociażby worku do treningu, ponieważ mój poprzedni został już dawno zmasakrowany przez moje pięści. Kiedy tak tam siedziałam w kompletnej ciszy, bo nawet zegar ścienny zdawał się nie działać, oni weszli. Było ich trzech, wszyscy ubrani w markowe obuwie, szyte na miarę garnitury i drogie zegarki, byli wyraźnie zszokowani moją obecnością w ich biurze.

- Co ty tutaj robisz ślicznotko? - rzekł jeden z nich - Mówili nam, że czeka na nas jakaś ku*wa, ale nie spodziewałem się takiej piękności jak ty. No cóż, to zaczynajmy! - Powiedział drugi zdejmując swój garnitur, podczas gdy reszta z nich rozbierała mnie swym obleśnym wzrokiem.

Nim się obejrzeli, wszyscy z nich leżeli na podłodze ich biura, zakrwawieni od postrzałów. Na koniec zostawiłam szefa całej tej zgrai i jednocześnie pomysłodawcę tego interesu. Zamieniłam z nim parę słów i zabiłam wbijając nóż w jego tętnice. Jedną z lepszych momentów pracy jest ta, gdy tuż przed zabiciem mych celów patrzę w ich oczy i wręcz mogę poczuć na sobie ich strach, ich lęki, mogę widzieć ich wspomnienia pierwszej miłości, pracy, dzieci jak również ich błędy. Mogę wtedy poczuć tą kontrolę nad ich jakże krótkim i nic nieznaczącym życiem, które właśnie w tym momencie jest w moich rękach. Kiedy już widzę, że się pogodzili ze swym losem, z zimną krwią pozbawiam ich życia. Nie myślę o nich w ogóle, nie wspominam ich w moich snach, jedyne co robię to maluję moją szminką usta i wychodzę jak gdyby nigdy nic się nie stało. Wiem po prostu, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji.

Po powrocie do domu nalałam sobie lampkę wina, zrobiłam grzanki i sprawdziłam misję na jutrzejszy dzień. Miał być to zwykły zamach na jakiegoś przypadkowego złoczyńce który okrada bogate dzielnice i zabija ludzi, którzy mu w tym przeszkadzają, ja również tak myślałam, więc jak zawsze potwierdziłam przyjęcie misji słowami " ... a jeżeli nie zabiję danego mi celu, zginę za niego śmiercią równie brutalną. ". Niestety nie przemyślałam tego o czym piszę, a przynajmniej nie wiedziałam co się stanie następnego dnia i że odmieni to moje dotychczasowe życie.

»następnego dnia«

" ... Dzisiaj proszę państwa pogoda będzie nieco ulewna, a temperatura spadnie poniżej zera, więc proszę się zaopatrzyć w ciepłe ubranie i parasole. A teraz puścimy coś na rozweselenie wam wszystkim humorów ... " - powiedział prezenter w radiu puszczanym w całym metrze.
Ucieszyło mnie to, ponieważ uwielbiam deszcz, jest on refleksyjny i pozwala mi przemyśleć parę spraw w swoim życiu, a po za tym jest on bardzo pomocny wraz z niską temperaturą w wykonaniu misji, ale może on też być i bezowocny ze względu na między innymi kałuże, które często przeszkadzają w opcjonalnie możliwym pościgu.

Kiedy już dotarłam na dach domu, znajdującego się na osiedlu, na którym mój cel miał się zaraz zjawić dostrzegłam cień wychodzący zza rogu. Był to cień wysokiego i wysportowanego mężczyzny skradającego się do pobliższego domu. Gdy ujrzałam jego smukłą twarz zobaczyłam w nim kogoś znajomego, lecz nie mogłam określić kogo. Sfrustrowana tym wewnętrznym pytaniem zamiast zostać na dachu i wypełnić ową misję poprzez zastrzelenie go pistoletem, ja zaciekawiona tajemniczym, a jednak dziwnie znajomym mi człowiekiem postanowiłam podejść do niego bliżej by wyraźnie zobaczyć jego twarz. Kiedy już byłam wystarczająco blisko i mogłam go dokładnie zobaczyć, wręcz mnie zamurowało gdy ujrzałam tą twarz, tą znajomą twarz sprzed lat.

- Papa?

================================

I już za nami rozdział 2. Mam nadzieję, że się spodobało, zapraszam do komentowania i wyrażania swoich opinii na temat mojej książki. Dziękuję za przeczytanie. ;)

Life as a killerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz