Mocniej zagryzłam dolną wargę i ze łzami rozmywającymi mi obraz, spojrzałam na Kaito.
- Jak długo będzie to trwać? - wyszeptałam.
- Nie wiem. Może być w takim stanie dzień, tydzień, miesiąc, a nawet rok. Ale jeśli pani będzie do niego dużo mówić, jest większe prawdopodobieństwo, że w końcu się obudzi.
Przeczesałam ręką miękkie, gęste, wiśniowowe włosy, lekko pociągając za końcówki włosów. Zawsze tak robiłam, jak byłam mała, gdy on jeszcze rano przysypiał, a ja chciałam, żeby wstał. To było takie moje hasło: "Wstawaj", a jak to nie skutkowało, to zawsze po nim skakałam. Wkurzał się wtedy na mnie z groźnym warknięciem, że "już wstaje". Większość nawyków z dzieciństwa jest mi tak bliskie, iż do dzisiaj mi zostały. Duża ich część to są różne odruchowe, tajemne hasła, które zawsze kierowałam do Kaito, na przykład, jeżeli chciałam, żeby opowiedział mi bajkę, przed spaniem siadałam mu na kolanach. On zawsze wiedział, o co mi chodzi.
Kąciki moich ust powędrowały ku górze, gdy przypomniałam sobie o tych miłych chwilach. Jednak od razu opadły w dół, gdy smutne obrazy przysłoniły te wesołe. Tych smutnych było o stokroć więcej, ale niestety, one również były częścią mnie, tą gorszą.
~~~
- Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale pana Hiroshi nie będzie jutro w pracy - powiedziałam, starając się, aby mój głos był taki jak zwykle. A w chuj mi się to udawało...
- Co się stało, Scarlett? - zapytał mój szef wyraźnie zmartwiony.
- On... - zawahałam się przez chwilę - Miał wypadek.
- W takim razie masz zwolnienie z pracy do końca tygodnia.
- Nie, ja jutro będę. Ja jestem cała i zdrowa - zaprotestowałam z mocnym naciskiem na ostatnie zdanie.
- To polecenie służbowe - i się rozłączył.
Kolejny numer jaki wybrałam, należał do Yami, która pewnie umierała ze zmartwienia. Już po pierwszym sygnale odebrała i wiecie co? Nigdy nie słyszałam, żeby szatynka mówiła do mnie w ten sposób. Musiałam wyglądać na naprawdę przejętą, skoro tak zareagowała.
- Sky, co się, do cholery, stało? - powiedziała zdenerwowana.
Już samo "do cholery" w jej ustach brzmiało nienaturalnie. Nigdy nie słyszałam, żeby tak się do kogoś wyrażała. Jednak w końcu ten dzień nastąpił...
Westchnęłam głośno, przygotowując się na drugi raz wypowiedzenia tych kilku słów, które ledwo przechodziły mi przez gardło.
- Kaito miał wypadek samochodowy - zagryzłam wargę, żeby się nie rozpłakać.
- Gdzie jesteś?
- Nie, Yami. Mi nic nie jest - w następnym momencie powiedziałam najgorsze słowa, na które sama pluję przez całe swoje życie - Będzie dobrze.
Miałam w oczach łzy, ale wolałam teraz nie płakać. Dziewczyna nie dałaby mi wtedy spokoju, w związku z czym musiałabym jej podać adres. Nie chciałam, żeby tu przyjeżdżała, bo zobaczyłaby mnie w najgorszym stanie - stanie płaczu. Wyglądam wtedy żałośnie i tak strasznie, że nawet demon by ode mnie uciekł. To cud, że lekarz się jeszcze nie zwolnił, widząc mnie z taką gębą.
- Jak Aki? - zmieniłam szybko temat.
- Przed chwilą Jumin do mnie dzwonił i mówił, że zostanie u niego na noc. A ty wracasz do mieszkania?
- Nie wiem. To zależy - powiedziałam szczerze.
Nie wiem, co się ze mną stało. Po prostu stałam się wtedy dla niej miła, jakby to, co się zdarzyło, miało wpływ na moje nastawienie do świata.
![](https://img.wattpad.com/cover/129890595-288-k614588.jpg)
CZYTASZ
Never mind || Mystic Messenger
FanfictionTylu ludzi zakochanych... Tyle pocałunków... Tyle miłości... A mnie nadal to śmieszy. Wyobraźnia ludzi jest naprawdę zabawna, zwłaszcza jak sobie coś ubzdurają. Wszyscy mi mówią "Jak to nigdy nikogo nie kochałaś?!", a dla mnie to i tak jest po prost...