Last Christmas/ Malec

360 20 0
                                    

   Wysoki Czarownik Brooklynu chodził po mieszkaniu, rozwieszając wszędzie świecące ozdoby. Mimo, że nie był wierzący, zawsze widział jakiś urok w tych świętach. Wszystkie te lampki, bombki, choinki, świecidełka i... brokat. Wszystkie ozdoby był ozdobione brokatem.

   Dzisiaj był wyjątkowy dzień. Wigilia, którą miał spędzić wspólnie z Alexandrem.

   Magnus podszedł do okna, z którego roztaczał się piękny widok na Nowy Jork i zanurzył się we wspomnieniach...

   *Rok temu*

   Magnus był w trakcie pieczenia pierniczków, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Ach, ten Alec. Nigdy się nie nauczy, że może po prostu wejść. Po chwili w środku był wysoki, przystojny Nocny Łowca.

   - Co ty robisz? - zapytał zdziwiony.

   - Pierniczki. Jestem pewien, że o nich słyszałeś - Bane posłał mu swój uwodzicielski uśmiech numer 2.

   - Obchodzisz święta? Przecież jesteś czarownikiem.

   - I co z tego? Trzeba korzystać z okazji do świętowania.

   Alec wzruszył ramionami i zabrał się za robienie kawy.

   Magnus pstryknął palcami i w mieszkaniu rozległy się dźwięki świątecznych hitów. Czarownik wycinał kształty z ciasta, kręcąc przy tym biodrami w rytm muzyki.

   Alec spojrzał na niego i roześmiał się. Nigdy nie obchodził świąt Bożego Narodzenia - w końcu był Nocnym Łowcą. Clary opowiadała mu trochę o zwyczajach Przyziemnych, ale nigdy nie przywiązywał do tego wielkiej wagi. Nie widział sensu w obdarowywaniu innych prezentami  z okazji świąt, których nie obchodzili.

   Magnus włożył blachę do piekarnika i podszedł do Lightwooda. Objął go od tyłu i zapytał:

   - Zostaniesz na noc?

   - Może - odpowiedział Alec, pozostawiając go w niepewności.

   - Zaraz będą pierniczki. Potem mogę załatwić coś do jedzenia. Mam film do obejrzenia. Choinkę i prezenty...

   - Prezenty? - zapytał spanikowany Alec. - Ale... nie wiedziałem, że uznajesz święta. Nic dla ciebie nie mam...

   - To nic - uśmiechnął się Bane. - Najważniejsze, że tutaj jesteś.

   Nocny Łowca posłał mu nieśmiały uśmiech.

   ***

   Po zjedzonej kolacji, składającej się z chińszczyzny na wynos, usiedli na kanapie, żeby obejrzeć film"Kevin Sam w Nowym Jorku".

   Magnus usiadł obok Aleca i oparł głowę o jego ramię.

   - Dziwny ten film - stwierdził brunet.

   - Ale zabawny -  uśmiechnął się Magnus.

   Alec sięgnął do miski,  której skończyły się pierniczki.

   - Nie masz może więcej? - zapytał.

   - Może mam, a może nie. Smakowały?

   - Bardzo - Alec spojrzał tęsknie na okruszki.

   - A ty? Zostaniesz czy nie?

   - Przekonaj mnie.

   Magnus spojrzał na niego z uwodzicielskim uśmiechem numer 2.

   Po chwili miska wypełniła się pierniczkami.

   - Podobno do serca przez żołądek - mruknął czarownik.

   Alec parsknął śmiechem.

   Po chwili zegar wskazał północ.

   - Czas na prezenty - mruknął Bane.

   Miał naprawdę duży problem z kupieniem Alecowi prezentu, z którego by się ucieszył.

   W końcu po obdzwonieniu połowy znajomych  i odwiedzeniu kilkudziesięciu sklepów znalazł coś, co wydało mu się odpowiednie.

   Alec rozpakował pudełko w czerwonym papierze.

   - Wesołych Świąt, Alexandrze - usłyszał ciepły głos przy uchu.

    W pudełku znalazł piękną, bogato zdobioną stelę.

***

   - Nad czym tak rozmyślasz? - Dobrze znany mu głos wyrwał Magnusa z zamyślenia.

   - O tobie - uśmiechnął się Bane ze łzami w oczach. 

   Alec pochylił się i pocałował czarownika. 

   - Masz pierniczki? - zapytał Magnusa.

   Czarownik zaśmiał się i przytaknął. 

   Spojrzał w piękne, niebieskie oczy Nocnego Łowcy. Przyjrzał się runom znaczącym jego ciało niczym wymyślne tatuaże, czarnym włosom, poznaczonym bliznami dłoniom. Kochał go. Wśród niepewności tego świata, jednego był pewien. Miłości do Alexandra Lightwooda. 

   *** 

   Po obejrzanym filmie, który wzruszył och do łez wybiła północ. Choinka, bogato ozdobiona błyszczącymi bombkami i łańcuchami stała w kącie, kryjąc pod sobą prezenty, czekające na otwarcie. 

   Alec rozpakował nowe swetry, wybrane przez Magnusa i słodycze, które uwielbiał, a odkrył je dzięki czarownikowi. Sięgnął po drugie pudło i wyjął z niego łańcuszek, na którym zawieszony był malutki diamencik. 

   - Dla mojego chłopaka twardego jak diament - wyszeptał Bane. - Żeby był bezpieczniejszy.

   - Co wykombinowałeś?

   - Będziesz wiedział, kiedy w twoim pobliżu znajduje się istota ze świata cieni. 

   Alec posłał mu swój piękny uśmiech.

   Po chwili spoważniał i wyraźnie zdenerwowany podszedł do ukochanego. Ukleknął, a z kieszeni wyciągnął niewielkie, brokatowe, srebrne pudełko. Otworzył je i zapytał:

   - Zostaniesz ze mną, Magnusie Bane?

   Po chwili na palcu Magnusa tkwił pierścień z runą małżeństwa. 

Christmas Time/ one-shoty / bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz