PROLOG {cz.II}

139 10 0
                                    


Sierpniowe słońce chyliło się ku zachodowi, ostatkiem sił rzucając czerwone światło na teren pierwszej dzielnicy. Szklane wieżowce odbijały natarczywe promienie, same barwiąc się karmazynowym odcieniem. Letni wiatr sennie poruszał gałęziami parkowych drzew. Sporadycznie głębszy podmuch zdążył zrzucić pojedynczy owoc, który spadał na ścieżkę, brudząc ją swoim miąższem. Wówczas z drzew złatywały się majestatycznie kruki, w mgnieniu oka czyszcząc powstałą na deptaku plamę.
Tutejszy park był częstym miejscem spotkań Japończyków. Zwykle studenci zajmowali ławki, uginające się pod ciężarem niekiedy pięciu osób. Gdy ławek brakowało, podporę stanowiły grube pnie drzew. Wiosną płatki kwiatów, latem owoce, a jesienią liście dekorowały głowę delikwenta. Śpiew ptaków dodatkowo upiększał tę atmosferę. Wiewiórki i jeże zdawały się nie bać ludzi, śmiało wychylały główki z pomiędzy źdźbeł traw i koron drzew. Takie błogie miejsca były wielkim szczęściem w dzisiejszym świecie.

Białowłosy mężczyzna oglądał widok zza szyby jednego z wieżowców. Z przyjemnością patrzył właśnie na targane sierpniowym wietrzykiem liście drzew. Wydałoby się dziwne, że starszy inspektor szuka wzrokiem wiewiórek, jednak Arima podświadomie się bawił. Posiadał niezwykłe oczy. Był zdolny dostrzec cel z odległości półtora kilometra, a okulary, które sobie upodobał potęgowały ten zasięg o kolejne tyle. Nie żeby nie obchodziło go zwołane zebranie - starał się wyłapywać ważniejsze słowa, lecz wiedział, że tak naprawdę znajduje się tu tylko dla ozdoby. Hańbą byłoby nie zaprosić wybitnego ogniwa BSG na udział w tak istotnej dyskusji. Mężczyzna był niemal pewny myśli większości tu zgromadzonych. Został odsunięty w kąt, dając pole do popisu innym, zawistnym współpracownikom. Aczkolwiek na chwilę obecną nie chciał zaprzątać sobie tym głowy. Wolał chłonąć całym sobą rozpościerającą się przed nim kojącą panoramę. Oddzielała go tylko szklana szyba.

Letarg inspektora przerwał pojedynczy promień zachodu, który zgrabnie padł na szkła okularów pod kątem pozwalającym na krótko oślepić bystre oczy. Tak jakby zazdrosne słońce chciało ukryć przed nim skarby tego świata.
Arima skrzywił się nieznacznie, jednak ten gest wystarczył by na usta Marude wpełz szyderczy uśmiech.
- Jak tam widoki, Kishou? Czyżby istniała sprawa wyższej wagi niż wojna gatunkowa? - Itsuki oparł podbródek o rozorane licznymi zmarszczkami dłonie. W jego głosie słyszalna była chrypka. Typowe cechy inspektora o długim stażu. Pracę w BSG zaczął ładne lata temu, a droga, którą przebył by zasiąść przy tym stole, wyboista. Dlatego też nie mógł znieść obecności Kishou. Miał gdzieś jego przeszłość. Uważał, że Arima nie zdobył siły uczciwie. Jak każdy tu obecny znał prawdę. To los sprawował władzę. Jednak los nie jest osobą, więc jak z niego szydzić? Wyjściem okazał się sam Arima.
- Proszę wybaczyć mi brak zainteresowania, panie Marude. Uznałem za niepotrzebne by wtrącać się w dyskusję. Zresztą, pan sam przecież najbardziej udziela się w naszym skromnym gronie. - Część osób uśmiechnęła się na ripostę, ale sam białowłosy zachował zimną twarz. Tak naprawdę Itsuki miał tu najmniejsze pole do popisu. Arima wiedział o tym i dobitnie zranił ego łowcy ghouli. Nie chciał wszczynać kłótni, niemniej był przygotowany na rychłą odpowiedź współpracownika. Marude zgrzytnął zębami. Chciał wytknąć mu coś jeszcze, jednak uprzedził go Yoshitoki.
- Panowie. - naczelnik skinął znacząco na obu inspektorów. - Arima, jak mniemam sporządziłeś już raport z przesłuchań? Podejdź bliżej. Mam nadzieję, że zgromadzone przez ciebie informacje będą warte uwagi. - Washuu gestem zaprosił mężczyznę jednocześnie mierząc go dominującym wzrokiem. W Kishou drzemał potencjał. Dowodzący podkładał w nim spore szanse, lecz równocześnie zdawał sobie sprawę z ciężaru, jaki jego podwładny niósł na swoich barkach. Szkoda, że tylko on.
Mężczyzna podszedł do stołu i sięgnął po czarną teczkę. Po chwili przeszukiwania jej zawartości wyciągnął plik kartek. Musiał przyznać-mimo niechęci do papierów nad tym dokumentem pracowało mu się wyjątkowo dobrze. Może że względu na dobrą współpracę z podopiecznym, Koutarou Amonem, który nie dość, że zawsze sumiennie przygotowywał się do zadań to w dodatku miał podejście do więźniów. Zadawał proste, konkretne pytania, a kiedy nie otrzymywał odpowiedzi nie dawał ponieść się emocjom. Ciężko było go omamić. Interesował się konkretnymi namiarami, do których uzyskania usilnie dążył. Właśnie z tego powodu Arima docenił Amona jeszcze bardziej. Otóż przesłuchiwana stanowiła niemały kłopot, gdyż jej odpowiedzi nie były za grosz przejrzyste. Mimo to Koutarou wykonał zadanie, zyskując garść informacji. Arima musiał tylko dodać własne obserwacje i sklecić wszystko w jednolitą całość. Intrygowała go.
Przeleciał wzrokiem po pozostałych po czym odchrząknął w pięść.
- Raport z dni 1, 7 oraz 14 sierpnia. Treść obejmuje ostatnie trzy przesłuchania numeru 56.Obiekt przesłuchań: imię: Hanaru, nazwisko: brak, pseudonim "Ćma". Lat dwadzieścia dwa, wzrost: metr sześćdziesiąt siedem, waga pięćdziesiąt kilo.Rasa:ghoul, ranga SA. Znaki szczególne: brak. Więziona lat sześć na chwilę obecną. Jeniec przetrzymywany jest w warunkach spełniająch normy traktowania ghouli. Żywiona regularnie dawką dostosowaną do zaspokajania podstawowych potrzeb. Przetrzymywana w izolatce ze względu na problematyczne zachowania w grupie. Pierwsze przesłuchania miały miejsce cztery lata temu. Bezskuteczne. Łącznie trzydzieści pięć indagacji, sześć pomyślnych. Ostatnie trzy spotkania prowadzone były pod kontrolą inspektora pierwszej klasy Koutarou Amona, z czego dwa zakończone pomyślnie. Podczas przesłuchań udało się uzyskać następujące informacje. Hanaru przyznała się do przynależności do dowództwa Ligii, tym samym potwierdzając posiadanie rodzeństwa. Nie jest świadoma losów opiekunów. Po dostaniu listy odkrytych przez BSG członków Drzewa Aogiri rozpoznała wszystkich. Szczególną uwagę poświęciła Eto. Nie rozpoznaje Żarłocznej, twierdzi, że nie należała do Ligii. Podobnie przyjmuje o Smakoszu. Nie zdradza tożsamości jednookiej Sowy, jednak potwierdziła możliwość istnienia drugiej Sowy. To... Wszystkie informacje, jakie udało się wyciągnąć z niej Amonowi. - Arima przerwał odczyt i uniósł oczy z nad kartki.
Postanowił ułożyć raport w ten sposób, by najpierw podać suche fakty a dopiero później swoje rozważenia. Dlatego też zamilkł, pozwalając pozostałym spokojnie przetrawić wiadomości. Nie było ich sporo, w dodatku niezbyt szczegółowe, lecz wystarczająco zadowalające, zważając na nieco wredny charakter kobiety. Kishou mógł przysiądz, że za każdym razem, gdy Hanaru odpowiadała Amonowi zagadką, ten był o krok od rzucenia się jej do gardła. A odpowiadała tak niemal zawsze. Z głową spuszczoną w dół, by ukryć bladą twarz. Działało na Amona, lecz starszy inspektor doskonale widział spierzchnięte wargi wygięte w triumfalny uśmiech. Nie rozumiał jej. Z jednej strony widział, że denerwowanie Koutarou sprawia jej przyjemność. Nieźle się bawiła się grając z nim w podłą gierkę na mocne nerwy. Jego podobieczny nie stanowił dla niej wielkiego problemu. Szybko wyczuła słaby punkt, jakim była chęć Amona do wyciągnięcia konkretów. Jej filozoficzne odpowiedzi wydawały się być bezsensu, ale wystarczyło pomyśleć i odpowiednio powiązać dwie lub trzy kontry. Wtedy puzzle układały się w zaskakująco spójną całość. Pytanie tylko, co jeśli Hanaru wiedziała, że jej zagadki zostaną rozwikłane? I tym właśnie go zaintrygowała.
Mężczyzna ponownie spojrzał na trzymaną kartkę. Oprócz czarnego druku dostrzegł na niej coś jeszcze. Ostrożnie, nie zwracając uwagi na swoją osobę, przechylił dokument. Śnieżnobiały włos opadł na marmurową posadzkę niczym najdrobniejsza śnieżynka. Doprawdy, niezwykły kolor.Czysty a zarazem pusty. Na twarzy Arimy zagościł ledwie widoczny uśmiech.
Czternasty sierpnia wypadał dzisiaj, więc białowłosy dobrze pamiętał poranną indagację. Rażącą trupim światłem lampę, nadającą się jedynie do wymiany. Szare ściany więziennej klitki, tęsknie wyczekujące ponownego pomalowania. Czarne głośniki przykręcone do białego sufitu. I wreszcie szyba. Gruba, szklana, oddzielała inspektorów od więźnia. Widok wycieńczonego ciała Hanaru nie należał do najprzyjemniejszych, niemniej właśnie tak wyglądała większość przetrzymywanych w Couchlei ghouli. Siedziała na krześle, skulona, ze złączonymi nogami. Zniszczone włosy spływały orzechową kaskadą z wątłych ramion. Dłonie, zakute w kajdany, splotła w koszyczek i ułożyła na udach. Były tylko na pokaz, przypominały kobiecie jej miejsce. Jednak nawet takie ograniczenie powoli i boleśnie zdzierało delikatną skórę z nadgarstków Hanaru.
Po drugiej stronie stał Amon. Ubrany w czarny garnitur, podkreślający gęste włosy w tym samym kolorze, starał się tłumić rosnącą irytację. Kolejny raz spławiła go niby bezsensowną zagadką. A kiedy miał powtórzyć swoje pytanie, ta przerywała mu kolejną kontrą. Koutarou poprawił krawat chcąc dać choćby maleńkie ujście złości. Kishou bacznie obserwował to zajście. Notes wzbogacił się o nową zagadkę. Dwa króliki. Czarny i biały. Lis. Ciemny las. Strach. Mężczyzna nie wiedział jak to zinterpretować, zrobi to później. Narazie musiał skoncentrować się na przesłuchaniu. I na oczach koloru dobrego wina, zerkających na niego z pomiędzy pasm orzechowych włosów.
A jednak nie tak łatwo odrzucić rozważanie zagadki. Przygryzł dolną wargę, któryś raz czytając zapisane zdania. Z karnym królikiem skojarzył podopiecznego, lecz sekundy później poważnie zastanowił się nad wybranym rozwiązaniem. Idąc analogicznie on stawał się białym trusiem..a ghoul... Łowcą. Cmoknął rozgoryczony nie będąc zadowolonym z własnego toku dedukcji. Aczkolwiek, intrygowała go.
- Z wyczytanych informacji wynika, że przesłuchiwana zajmowała wyższe stanowisko w Lidze. Zapewne została odpowiednio przeszkolona, by za wszelką cenę ukryć przed BSG działania organizacji. Uważam, że nie powinniśmy rezygnować z dalszego wyciągania od niej potrzebnych treści. Zważmy na wiedzę jeńca o członkach Aogiri. Dzięki rozpoznaniu przez nią wszystkich na liście, możemy dowieść, że działali razem jeszcze przed utworzeniem osobnej grupy. Smakosz i Żarłoczna nie zostali rozpoznani, co sugeruje ich niezależność od Drzewa. Myślę, że to zaledwie garstka wiedzy skrywanej przez przesłuchaną. - Arima zgiął w pół plik kartek i położył na rzeźbionym blacie. Nastała chwila niezręcznej ciszy, potęgującej już i tak napiętą atmosferę. Rozkoszował się nią sam Kishou.
- Więc pozostaje sprawa Sowy. - Aura zaplotła na szczupły palec niesforne pasmo ciemnych loków, które raz po raz wypadały że starannie ułożonego koku. - Wcześniej wspomniałeś o potwierdzeniu dwóch takich ghouli. To może logicznie wyjaśniać zachowanie wroga podczas ostatniej konfrontacji. - Lekko przymknęła wymalowane niebieskim cieniem powieki, po czym spojrzała na Washuu z zasłony czarnych rzęs. Kokietowała go, co nie umykało granatowym oczom Arimy. Kiyoko nie była typową inspektorką. Kontrowersyjny makijaż oraz zaloty stały na porządku dziennym i bynajmniej nie podobały się innym. Zachowania kobiety, takie jak ciągłe wachlowanie wytuszowanymi rzęsami przed twarzą Washuu pozostawiały niesmak w ustach. Jednak nie mieli prawa jej tego zabraniać. Kiedy w grę wchodziły pieniądze rodu Aura, inspektorzy gotowi byli zaakceptować dziwactwa kobiety. Ponadto dysponowała nieprzeciętną dedukcją, przez co zazwyczaj wyciągała trafne wnioski. Zrobiła tak i tym razem.
-Jak zwykle słuszne spostrzeżenie, panno Auro. Zatem, jeśli istnieją dwie Sowy, pacyfistyczna i jednooka, i obie działają dla Aogiri-westchnął- Nasza sytuacja staje się jeszcze bardziej patowa. - Starszy inspektor ściągnął dość oryginalnie wyglądające brwi w wyrazie zadumy. Wysłużone dłonie zacisnął w pięści. Nie ukrywał przygnębienia, będącego rzeczą naturalną dla człowieka, który szczęśliwie przeżył dwa starcia z wrogiem. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z wartości swojegoQuinque. Jak nic wystawią go na pierwszą linię frontu. Nie chciał znowu ryzykować życia. To rodzina stanowiła priorytet dla Shinohary.
Wtedy odezwał się (znany i lubiany, nie mogłam się powstrzymać, dop. Aut.) Itsuki.
-Nie ma co się zamartwiać na zapas, Yukinori. Całkiem możliwe, że Sowa jest tylko jedna. Nie powinniśmy ślepo wierzyć w słowa jednego, ogłupiałego ghoula- starszy i inspektor przeniósł spojrzenie na równego stopniem- nieprawdaż, Arima?
Yoshitoki kiwnął głową, przyznając rację podwładnemu.
Kishou nie zareagował. Nie żeby nie przeszkadzała mu wścibskość Marude. Starał się być raczej obojętny na docinki dowódcy drugiej dywizji. Nie był cholerykiem i sądził, że bezsensownie jest szykować kontrę, gdy omawianą sprawą jest zdemaskowanie silnego przeciwnika. Z drugiej strony bystry umysł podsuwał zaskakująco kuszącą ripostę...
- Ten jeden, ogłupiały ghoul może wiedzieć więcej niż- Arima zamilkł w połowie zdania.
- Marude słusznie zauważył, inspektorze. Jak dotąd każdy jeniec zaprzeczał temu wypadkowi. Musimy wziąć to pod uwagę.
Mougan. Kishou nie znał go dobrze, lecz wolał się z nim nie zadawać. Facet wypadał u niego podobnie jak Itsuki. Ci dwaj nieźle kooperowali w szydzeniu z niego. Zapewne nie zdziwiłby się, widząc ich pijących razem w przydrożnym barze.
Kątem oka zerknął na Shinoharę. Być może wesprze jego zdanie. Ale mężczyzna zagłębił się w myślach. Nie chciał dopuszczać do siebie myśli o dwóch Sowach, teza Marude wydawała się więc przyjemniejsza. Tymczasem wiedział też o długu wdzięczności zaciągniętym u dwudziestosześciolatka. Nadarzała się okazja by go spłacić.

- W takim razie co z różnicą w zachowaniu wroga? Aura, sama wcześniej uważałaś podobnie. - Oho, Yukinori dobitnie zapędził inspektorkę w kozi róg. Nie tylko on znalazł się w trudnej sytuacji. Skoro Yoshitoki poparł Marude... Mężczyzna uśmiechnął się chytrze w duchu. Wybieraj, bezskuteczne podlizywanie, czy własna inteligencja.

- Wybaczcie mi tę zmienność zdań, jednak po przemyśleniu stwierdzam rację Itsukiego.

No jasne. Aura nigdy nie stanie przeciwko Yoshitokiemu. Na co on się łudził? Pozostanie mu szukanie innych sposobów wyrównania rachunków z kolegą.

Jednak Arima o tym nie myślał. Zastanawiał się nad przebiegiem obrad bez jego osoby. Czy wtedy dyskusja także wyglądałaby jak głosowanie przedszkolaków? Dwa do czterech, tam, gdzie więcej, poprawna odpowiedź. Oraz nieodzowne negowanie odmiennego zdania innej osoby. BSG walczyło same że sobą podczas gdy ghoule z Aogiri rosły w siłę. Świat dorosłych, w który wkroczył nie tak dawno temu, wydawał się wciąż zataczać jedno, błędne koło.

Washuu wykorzystał nastałą ciszę i wziął wcześniej przygotowany przez siebie dokument. Tak jak myślał, pewne informacje zostały tylko powtórnie potwierdzone, żeby umożliwić mu powierzenie kolejnej misji z marną szansą powodzenia. Gdy skończył wypełniać pozostałe luki, odchrząknął znacząco.

- Zostawmy na chwilę sprawę Sowy. Zamierzam wysłać oddział Mougana do szóstej dzielnicy. Celem jest Smakosz. Odkąd ostatni więzień potwierdził jego niezależność od Drzewa, łatwiej będzie wam go namierzyć.
Odbiorca kiwnął głową na "tak" i spokojnie wstał z krzesła.
Wówczas Kishou coś tknęło. Słyszał je. Szybkie kroki po schodach z każdą sekundą wzmagały na sile.
Mougan rzucił okiem na papier. Nawet nie nastawiał się na schwytanie ghoula.
Młody poprawił okulary. Trzy. Skakał po trzy schodki.
- Zacznijcie działać w przeciągu tygodnia. Życzę powodzenia, panie Mougan.
- Przyjąłem. Nie za-

Nie zdążył dokończyć, ponieważ w tej chwili ciężkie drzwi gwałtownie otwarły się, waląc z hukiem o beżową ścianę. Człowiek, który przez nie wpadł dyszał opornie. Na spoconej twarzy malowała się trwoga. Szybko omiótł zebranych przerażonym spojrzeniem. Arimą wstrząsnął dreszcz. Po wrzasku chłopaka wszystko stało się jasne.

- COUCHELA ZNISZCZONA!

Symbolika[TOKYO GHOUL FANFICTION] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz