30.

305 31 2
                                    

-Harry...- jej cichy głosik sprawił, że ciepłe promienie słońca dotarły do jego twarzy.
Zasnął na tarasie, jak mały, zbity piesek zwinięty w kulkę pod ścianą zimnego domu.

Popatrzył na nią zmęczonymi i przekrwionymi oczami, a na jej twarzy wymalowało się coś pomiędzy zażenowaniem, a troską.

Wstał z zimnego drewna i złapał ją w swoje szerokie ramiona. Chłód jego ciała przeszył ją od stóp do głowy i wywołał u niej dreszcze. Amber nie była zadowolona z tego, co Harry zrobił zeszłej nocy. Delikatnie odsunęła się od jego klatki piersiowej. Chciała mu dać do zrozumienia, że musi ponosić odpowiedzialność za wszystko, co robi.

Amber miała wrażenie, że Harry czuł się bezkarny. Żyła też w przekonaniu, że on wie, że ona od niego nie odejdzie. Że nie zostawi go samego sobie. Było to po części prawdą.

Ale pozostawało w niej ciągle pytanie: czy nie chce go zostawiać, bo coś do niego czuje, czy po prostu jest jej go szkoda i wie, że bez niej byłoby z nim gorzej?

Amber dudniło to pytanie w głowie już od dawna. A przecież nie mogła dbać o niego tylko dlatego, że było jej go szkoda. Wiedziała, że wtedy nie byłaby szczęśliwa. Mimo wszystko nie chciała go zostawiać.

Jego zamkniętość w sobie doprowadzały ją równocześnie do szaleństwa i pragnienia bycia osobą przed którą się otworzy.

Ale ostatnio Harry zachowywał się inaczej niż zwykle. Potrafił zmieniać się jak w kalejdoskopie. Domyślanie się o czym myśli i co czuje było dla niej chwilami naprawdę męczące, ale tym razem Amber nie potrafiła nadążyć za tym, co dzieje się w jego głowie i nie rozumiała jego zachowań.

-Wejdź do środka...- powiedziała cicho ze spuszczoną głową. Nie chciała mu rozkazywać, ale teraz czuła, że on potrzebuje kogoś kto pokaże mu dobrą drogę.

Harry pokiwał głową łapiąc ją za dłoń i weszli do środka. Usiedli razem na kanapie, a jej mina mówiła, że potrzebuje mu powiedzieć coś ważnego. Pozwolił jej na to poprzez trzymanie swojego języka za zębami.

-Ostatnio martwię się o Ciebie bardziej niż zazwyczaj.- „Nie musisz się o mnie martwić, to ja powinienem martwić się o Ciebie" udusił to w swojej głowie bo bardzo chciał żeby kontynuowała.- Chciałam przy tobie być bo wierzyłam w to, że będziesz chociaż trochę szczęśliwszy- Jej głos się na chwilę załamał.
-Nie rozumiem o co chodzi. Nie wiem, czy to ja nie jestem wystarczająco dobra. Nie wiem tego, bo ty mi ciagle nic nie mówisz.- Amber podniosła trochę głos, a do jej oczu napłynęły łzy.

Harry chciał jej przerwać, ale przez jej szczerość zaniemówił. Emocje w jego głowie szalały. W tym momencie pragnął się rozpłakać i krzyczeć w kącie przez długi czas.

-Nie mogę ciągle interpretować twoich słów!- Krzyknęła.- Nie potrafię. Mam wrażenie, że oczekujesz ode mnie zbyt wiele...- Teraz jej barwa tonu zeszła do szeptu, co powodowało większe zamieszanie w myślach Harrego.

-Chciałabym Ci pomóc, ale nie potrafię. Męczy mnie to, że ciągle jesteś smutny.

Harry patrzył na nią, a łzy wielkości opuszków jej palców spływały po jego chłodnych policzkach. Nastała pomiędzy nimi niezręczna cisza. On wiedział, że Amber oczekuje teraz, że teraz Harry zacznie mówić. Ale w tym momencie on nie potrafił. Czuł się jak noworodek, który zna tylko płacz. Nawet w jego głowie myśli nie układały się w nic sensownego.

-Tak myślałam.- Powiedziała zrezygnowana i delikatnie wyciągnęła rękę z jego dłoni i wytarła swoje łzy.

-Wierze w to, że jesteś mądry i będziesz wiedział jak postąpić w tej sytuacji. W tym momencie nie potrafię patrzeć na to jak doprowadzasz się do dna bo serce mi pęka.

Wstała i obróciła się do niego plecami.

-Jeżeli chociaż trochę ci na mnie zależy, na pewno tu wrócę.- Skierowała się w stronę kuchni i zabrała ze stołu kluczyki od auta i telefon.

-Przemyśl sobie wszystko i ponieś teraz odpowiedzialność za to, co robiłeś.- Skierowała się niepewnym krokiem do drzwi frontowych i za nimi zniknęła.

Endlessly.  H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz