20.

2.5K 405 182
                                    

 Taehyung nie miał pojęcia, jak długo moczył swoją jedwabną poduszkę łzami. Kilkanaście minut? Godzin? Może pół nocy? Jedyną miarą czasu były jego opuchnięte oczy i obtarte policzki, którymi pocierał o materiał, pozbywając się nie tylko słonych kropli, ale i całego misternego makijażu. Czarne ślady znajdowały się wszędzie - na kiedyś śnieżnobiałych rękawach, na jego oliwkowych dłoniach, czystej pościeli. Znaczyły wszystko niczym zaraza i teraz, gdy żałośnie pociągał nosem, miał wrażenie, iż podobnie barwione jest jego przeklęte życie.

Czerń przysłaniała każdy element, który sprawiał, że miał jeszcze powód, by się uśmiechać. Najpierw pochłonęła jego rodzinę i swawolne życie w Złotym Królestwie. Potem postanowiła odebrać mu godność, czyniąc niewolnikiem swojego męża i jego podłych żon. W końcu dobrała się do jedynej osoby darzonej przez niego uczuciem. Gdy zaś myślał, że nic gorszego już nie może się przytrafić, bo ogrom cierpienia przekroczył jakiekolwiek granice, to nawet nic nie czyniąc został ukarany i jego najsłodsze maleństwo miało zostać mu wyrwane z rąk, gdy tylko pojawi się na świecie.

Nawet nie wiedział już, czy warto było marzyć o trzymaniu dziecka w ramionach, skoro nie zobaczy tego, jak dorasta, jak uczy się chodzić i mówić. Możliwe, że tak naprawdę nigdy go nie ujrzy, Jeon w końcu może zabrać go od razu, nie pozwalając na choćby jedno, krótkie spojrzenie. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że tak naprawdę nie mógł uczynić niczego, by zmienić tę decyzję. Jungkook obiecał go oddać nie byle komu, a królowi, w dodatku świadków umowy było tak dużo, iż niemożliwym stało się przekonanie go, by jednak pozwolił mu zostać w zamku. Gdyby rozmawiali sami, bez natrętnych gapiów, to może udałoby się w jakiś sposób odciągnąć władcę od takich myśli, w tym momencie jednak zmiana decyzji zaszkodziłaby jego dumie, a ktoś z taką pozycją sobie na to nie pozwoli.

Zresztą... Czy cokolwiek zmieniłaby intymniejsza atmosfera? Hrabia nie zająknął się nawet przez ułamek sekundy. Sam z siebie zaproponował takie rozwiązanie i nawet nie zastanowił się, czy on może mieć coś przeciwko. W końcu nie liczył się i miał tylko jedno zadanie do wykonania. Potrzebny był do chorego rytuału, który przecież tak naprawdę nie miał większego sensu i chociaż Tae naprawdę cieszył się, że mógł nosić w sobie dziecko, to kompletnie nie rozumiał powodu, dla którego Jungkookowi aż tak zależało na maleństwie. Miał ich mnóstwo i bez problemu znalazłby wielu chętnych, by przeżyć z nim noc, a nawet i życie. Nie widział w oczach obu żon niechęci, czy choćby chwilowej pogardy. Gdyby nie były pozbawionymi uczuć wiedźmami, to nawet mógłby uznać, że gdzieś tam w środku Jeona kochają, po co mu więc ktoś taki, jak nierozumiejący ich świata książę magów? Czemu poświęcił swoje życzenie i jako jedyne zadośćuczynienie wybrał właśnie Taehyunga, by teraz bez problemu porzucić go i oddać innemu, bez jakiegokolwiek żalu? Na co były ten cały wyjazd, potem pogoń i zamordowanie Junmyeona, skoro tak łatwo go porzucał? Nawet jeśli nie było między nimi miłości, a czysta niechęć, to czy nie powinien go trzymać w zamku tak, czy siak? Dla własnej satysfakcji, gwałtów, choćby dla umowy ze Złotym Królestwem?

— Feeei... — stęknął, obracając swoje ciało tak, by móc widzieć siedzącą na fotelu aismę. Ta zamknęła książkę i odstawiła ją na stolik, szybko podchodząc do niego. Usiadła na łóżku, niemal od razu kładąc dłoń na jego czole, zapewne sprawdzając temperaturę. Musiał wyglądać żałośnie, skoro zmartwił ją możliwa chorobą.

— Tak, Taehyung?

Jej głos brzmiał na tyle kojąco, że niewiele myśląc przysunął się do jej ud i ułożył na nich głowę, pociągając bezradnie nosem.

— Czy on naprawdę może mnie tak oddać? — Jego głos drżał, co zapewne zmartwiło kobietę, niemal od razu bowiem wsunęła palce w jego jasne kosmyki, delikatnie głaszcząc skórę głowy.

love like winter | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz