-Synek, ale z ciebie niezdara!-krzyknęła kobieta w średnim wieku, wchodząc do kuchni. W pomieszczeniu ujrzała swojego syna, który stał z przerażeniem w oczach. Kiedy spojrzała na podłogę zobaczyła pozostałości po swoim komplecie porcelanowych filiżanek. -Co tu się stało?
-Przepraszam, nie zrobiłem tego specjalnie.
-Oczywiście, że nie zrobiłeś tego specjalnie. Gdybyś to zrobił, byłbyś skazany na śmierć tragiczną.
-Bardzo przepraszam. Nie wiem jak to się stało. Posprzątam i odkupię Ci te filiżanki. -chłopak zaczął się nerwowo kłaniać.
-Już nic nie rób, bo sobie zrobisz jeszcze krzywdę. Chodź tu.-wyciągnęła w jego stronę rękę, którą od razu złapał. Ustał przy swojej mamie i ponownie zerknął na kawałki porcelany.
-Ja to posprzątam.-kobieta poklepała go po ramieniu i wzięła się za zbieranie filiżanek.
-Przepraszam jeszcze raz. Pójdę na spacer.-ukłonił się po raz ostatni i wyszedł z kuchni. W przedpokoju zobaczył swojego ojca.
-Czego chciała od Ciebie ta okropna kobieta.-zaśmiał się.
-Zbiłem jej filiżanki.
-A gdzie idziesz? Nie mów, że wygnała Cię z domu za te filiżanki. Już ja się z nią rozprawię.-zaczął podwijać swoje rękawy. Luhan wybuchł przy tym śmiechem.
-Nie, nie wygnała mnie. Idę na spacer.
-No dobra, to nic jej nie zrobię. Tylko nie wracaj za późno. -pogroził mu palcem i skierował się do kuchni. Natomiast Luhan założył swoje buty i grubą kurtkę z kapturem. Wyszedł przed dom i nawet nie musiał się zastanawiać, gdzie może pójść. Mieszkał na przeciwko starego parku, który teraz służył ludziom jako droga na skróty. Przeszedł przez ulicę, a następnie przez bramę. Zszedł z głównej alei na jedną z bocznych dróżek. Szedł wolno wdychając świeże powietrze. Po kilku minutach drogi ustał przy stawie, nad którym był mostek prowadzący do altany. To było jego miejsce, w którym czuł się bezpiecznie i nie musiał znosić innych ludzi. Znalazł to miejsce dwa lata wcześniej, gdy rozpoczął studia. Od tego czasu widział tylko jedną osobę, idącą tą drogą. Nigdy więcej nie zobaczył tego człowieka ani żadnego innego. W altanie znajdowały się dwie ławeczki ze schowkami. Podszedł do jednej z nich, wyjął kluczyk i otworzył kłódkę. Wyjął ze schowka kilka kartek, na których miał swoje zapiski. Wiersze, piosenki oraz cytaty z książek. "Kiedy ludzie żyją, kochają. Kiedy umierają, kochają dalej. Jeśli uczucie umiera wraz z człowiekiem, nie jest to prawdziwa miłość"-ten cytat był jego ulubionym.
Przesiedział w altanie kilka godzin, próbując dokończyć swoją piosenkę. Około 19 wrócił do domu, aby zjeść kolację z rodzicami. Całą trójką zasiedli do stołu.
-A jak Ci idzie na uczelni?- tata zwrócił się do syna.
-Dobrze. Jeszcze dwa egzaminy i będę miał wszytko zaliczone.
-Nikt Cię nie zaczepia? Bo wiesz, ja mogę się do nich przejść i ich pozaczepiać.
-Tylko, żeby Ci znowu coś w biodrze nie przeskoczyło. -zaśmiała się mama. Luhan również zaczął się śmiać.
-Nikt mnie nie zaczepia. Ostatnio tylko usłyszałem kilka uwag na temat mojego wyglądu od tych z pierwszego roku.
-Zazdroszczą Ci urody.-kobieta się uśmiechnęła i od razu kazała im brać się za jedzenie. Po posiłku Luhan poszedł do łazienki i wziął długą kąpiel, myśląc o zakończeniu swojej piosenki. Potrzebował jakiejś inspiracji, natchnienia, ale nie potrafił znaleźć niczego, co przyniosłoby mu wenę. Pomyślał, że to tak jak z większością rzeczy w jego przypadku- potrafił coś zacząć, ale trudno było mu skończyć. Wyszedł z łazienki, usiadł na łóżku i wziął swoją ulubioną książkę do rąk. Pomyślał, że może to zainspiruje go do dokończenia piosenki. Usnął trzymając swoją "ukochaną" na klatce piersiowej. Rano, obudził się, przetarł oczy i usiadł na brzegu łóżka. Posiedział tak chwilę, po czym odłożył książkę na miejsce i poszedł do łazienki, aby się odświeżyć. Zszedł na dół i zobaczył mamę, chodzącą po kuchni z fartuszkiem owiniętym wokół bioder.
![](https://img.wattpad.com/cover/16537810-288-k416201.jpg)