Rozdział 20

212 6 0
                                    

Wstałam o 13, czyli miałam tylko 2 godziny, żeby się wyszykować. Gdy się obudziłam Shawna już nie było. Tylko czemu ten czubek mnie nie obudził? Poczułam bardzo ładny zapach w powietrzu, czyli pewnie coś gotuje. Wstałam z łóżka i pobiegłam do kuchni.

- Wiedziałam. Co dla mnie gotujesz?

- Dla ciebie nic, natomiast dla siebie zrobiłem jajecznicę z bekonem. Chcesz?

- Co się głupio pytasz? - wyrwałam mu talerz, który trzymał w ręce.

- Jak zwykle. Troll przyjdzie i wszystko zje.

- Nie widzę, żebyś cos jadł. - uśmiechnęłam się.

- Ja już idę. Mam trochę do zrobienia. Widzimy się za jakiś czas. - pożegnał mnie.

- Dzięki za śniadanie! - krzyknęłam przed jego wyjściem.

Naszykowałam sobie długie spodnie z dziurami i białą koszulkę. Po co mam się stroić, przecież to tylko spotkanie z moimi idolami? Wzięłam dość długą kąpiel, gdy w końcu uznałam, że jestem gotowa na wszystko co ma się wydarzyć zaczęłam się szykować w stuprocentowym spokoju. Przed przyjazdem Shawna zeszłam na dół, aby tam poczekać na niego. Chwilę później zadzwonił mi telefon.

- Maya, jest mały problem? - powiedział Shawn na początku.

- Jak mały?

- Tyci tyci.

- Co się stało?

- Bo tak jakby nie mogę po ciebie pojechać. Spotkanie mi się przedłużyło i nie zdążę. Tak bardzo Cię przepraszam.

- Nic się nie stało. Dobrze, że mnie poinformowałeś.

- Poradzisz sobie?

- Tak, zadzwonię do Zoey i zapytam, a jak nie to pojadę sama. Na prawdę nic się nie stało. - próbowałam zachować spokój, ale w środku gotowałam się ze złości.

- Dobrze, przepraszam Cię jeszcze raz. Baw się dobrze.

- Dzięki, do zobaczenia wkrótce. - odrazu się rozłączyłam.

Chciałam rzucić telefonem, ale się powstrzymałam.

- Hej, masz może czas dzisiaj?

- No tak, a za ile Ci będę potrzebna?

- No tak w sumie to teraz, zaraz.

- Ja pierdole! Jak ja mam się tak szybko wyszykować?!

- Poradzisz sobie. Jesteś mistrzem w tych sprawach. Przyjadę.. - spojrzałam na zegar na ścianie. - ... już jadę.

Jedyne co usłyszałam to sygnał zakończonego połączenia. Wzięłam kluczyki od samochodu mamy, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam. Pojechałam pod dom przyjaciółki, nie spodziewałam się, że będzie na mnie czekać. Wsiadła do samochodu nic nie mówiąc.

- Nie jesteś ciekawa gdzie jedziemy?

- Strzelam, że do centrum handlowego.

- Cóż, nie. Jedziemy na taki mały koncert. Mam dwa bilety, więc idziesz ze mną.

-Kogo, jesli mogę wiedzieć? Nie po to się tak szybko malowałam, żeby nie wiedzieć.

- Pamiętasz taką grupkę MAGCON, o której Ci opowiadałam?

- No. Jedziemy na ich koncert?

- Tak.

- To spoko. Myślałam, że będzie gorzej. No to gaz do dechy, bo się spóźnimy. - zamurowało mnie, myślałam, że zaraz powie, że ona nie chce czy coś takiego. - Nie słyszałaś? Jedź już.

- Już. Wyluzuj.

Droga na arenę zajęła nam 15 minut. Gdy znalazłam miejsce na parkingu wysiadłyśmy i poszłyśmy pod wejście. Przy drzwiach czekała masa dziewczyn i chłopaków też. No po prostu zajebiście. Dobrze, że nie było zimno, bo wtedy prawdopodobnie aż do pozwolenia na wejście siedziałabym w samochodzie.

- Ja pierdole. Ile czasu zostało do wejścia?

- Nie wiem. Wszystko zaczyna się o 15. Zaraz powinni wpuszczać. Wytrzymasz.

Po moich słowach z głównego wejścia wyszli dwaj ochroniarze. Zaczęli sprawdzać bilety. Gdy nadeszła nasza kolej zestresowałam się. Przecież te bilety dostałam pocztą, może nie były prawdziwe?

- Uspokój się, to tylko koncert. - powiedziała Zoey, gdy zobaczyła w jakiem stanie jestem, gdy tylko weszłyśmy do środka.

- Po prostu to mój pierwszy koncert i jeszcze M&G. Ja pierdole. - tak na prawdę jedyne czym się przejmowałam to spotkaniem z Cameronem.

- Będzie okej.

Wszystko trwało w najlepsze, a ja przestałam się przejmować spotkaniem z nim, możliwe, że nawet o nim zapomniałam. Wszystko takie idealne, ale zawsze musi się zdarzyć cos złego, racja?

CAM'S POV

Nie mogłem się doczekać spotkania z nią. To był pierwszy raz jak ona miała mnie zobaczyć. Ja miałem łatwiejsze zadanie, znaleźć ją w tłumie ludzi podczas M&G. Jedyne czego się bałem to jak zareaguje na to kim jestem. Przecież niecodziennie spotykasz kogoś sławnego, kto się okazuje twoim internetowym przyjacielem.

MAYA'S POV

Nadchodził M&G, a ja myślałam, że tam zemdleję, gdy w oddali widziałam Christiana. Z każdym z nich chwilę porozmawiałam, a Zoey robiła zdjęcia. Już prawie zbliżałam się do końca tylko po to, żeby spotkać ze swoim idolem.

To Cameron pieprzony Dallas. On tam stał. Widział mnie. Zebrałam się w garść. Podeszłam do niego. Na początku uznał, że zrobimy sobie zdjęcie, a potem pogadamy.

- Czemu patrzysz na mnie jakbyś zobaczyła ducha? Uspokój się. Nie znamy się od dziś. - powiedział Cameron.

Że co?!

- Haha, zabawne. Gdybym Cię gdzieś spotkała bym o tym pamiętała.

- A kto powiedział, że my kiedykolwiek się spotkaliśmy? - teraz brzmiał jak psychopata. - Czekaj, pokaże Ci coś.

Wyjął telefon i zaczął coś w nim wystukiwać. Chwilę później mój telefon zawibrował. No kurwa nie.

Cam: Twój przyjaciel stoi przed tobą. Miło Cię w końcu zobaczyć.

Wtedy zrobiłam coś na prawdę głupiego. Stchórzyłam. Najprościej w świecie uciekłam.

- Co ci jest? - zapytała Zoey, gdy wsiadałyśmy do samochodu.

- Wszystko w najlepszym porządku, a co?

- Nic. - dalej jazda minęła nam w ciszy, aż do domu Zoey, gdzie się pożegnałyśmy.

Be Mine || Cameron DallasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz