6. Wycieczka do miasta

1.3K 119 49
                                    

Jadłaś właśnie śniadanie, kiedy Ink zszedł na dół do kuchni.
- Cześć Inky - powiedziałaś nieświadomie, po czym zarumieniłaś się.
Na jego twarzy pojawiła się tęcza i stanął w miejscu.
Zaśmiałaś się niezręcznie i wróciłaś do spożywania posiłku.
Zdziwiło cię to, że wydawał się dziwnie... Wyższy? Przyjrzałaś się mu bliżej. Faktycznie urósł i to o całe dziesięć centymetrów. Jak to było możliwe?
- Um... Ink? Dlaczego jesteś... wyższy?- zapytałaś niepewnie, nie chcąc sprawić wrażenia nachalnej.
Speszył się trochę. Podkupił ogon i uszy położył przy głowie.
- B-bo... j-j-ja...- zaczął się jąkać, jakbyś za to, że urósł miała go co najmniej zamordować.
Wstałaś od stołu i podeszłaś do niego. Zaczął dygotać, lecz wtedy go przytuliłaś.
- Nie bój się, jestem tylko ciekawa - powiedziałaś cicho.
Trwaliście tak jeszcze przez chwilę, po prostu będąc razem.
Jedną ręką delikatnie głaskałaś go po plecach, a drugą owinęłaś wokół jego szyi. On również cię objął, a jego ogon owinął się wokoło twojej nogi.
- Uspokoiłeś się?- zapytałaś szeptem.
Pokiwał powoli głową i z widoczną niechęcią oderwał się od ciebie.
- Więc o co chodzi?
Westchnął ciężko i przez chwilę milczał, jakby zbierając myśli.
- Bo widzisz... kiedy teraz mam lepsze warunki i jedzenia pod dostatkiem... w tym świecie... tak jakby... odzyskuję magię? Bo kiedy tu trafiłem... byłem wyższy, lecz potem zmalałem, bo... moja magia nie miała się jak odtworzyć i by utrzymać ciało musiało się... skurczyć?... bo potwory są stworzone z magii a przy małej ilości energii nie była w stanie utrzymać wielkości tak, bym nie rozpadł się w proch... nie wiem, czemu w tym świecie tak jest, bo tam tak nie ma...
Zszokowało cię to. Dlatego był mały? Bo zagłodzony go z premedytacją? Jakim potworem trzeba być, by zrobić coś takiego?! I najważniejsze...
Ile on ma wzrostu w rzeczywistości?
- Ink... A jak wysoki byłeś, kiedy tu trafiłeś?
Popatrzył na ciebie tymi niesamowitymi oczami.
- Jakieś że dwadzieścia - trzydzieści centymetrów wyższy niż teraz...
Zamilkłaś. To był prawie twojego wzrostu, kiedy tu trafił. Łał.
...
Skończyłaś śniadanie i przebrałaś się. Musiałaś być gotowa do wyjścia. Pomogłaś też jemu ubrać jakieś normalnie wyglądające ubrania.  Nie mógł wyglądać jak jakiś kocmołuch.
Wyszliście z domu, kierując się w stronę stacji, która całe szczęście nie była jakoś specjalnie daleko. Po drodze zaczęło lekko prószyć śniegiem. Wtedy Ink wyciągnął język i próbował złapać płatki na język. Śmiałaś się cicho pod nosem na ten widok. To było takie urocze.
Jednak wszystko musi się kiedyś skończyć. Dotarliście na stację i akurat wjechał pociąg. Wskoczyliście   do jego wnętrza. Wyciągnęłaś portfel, w końcu musisz kupić bilety. Raczej nie opłaca ci się wyskakiwać z dwóch stówek za głowę.
Podszedł do was konduktor i z wyraźną pogardą popatrzył na twojego towarzysza.
- Nie wolno przewozić zwierząt w pociągu -odezwał się i wskazał na szkieleta.
Zagotowało się w tobie.
- Świniom też nie wolno w takim razie, wie pan?! To też jest myśląca istota durniu! Nie widzisz, że chodzi na dwóch nogach?! To, że ma uszy i ogon nie oznacza, że ty też nie masz! Co za chamstwo i wstyd, tak poniżać drugą osobę! Bo co, bo słabszy?! A panu też nikt nie dokuczał?! - wydarłaś się na niego i to jeszcze jak.
Facet skurczył się w sobie, próbując zniknąć z powierzchni ziemi. Pozostali pasażerowie popatrzyli na niego nieprzychylnym wzrokiem.
- Wstydził by się pan, tak przy dzieciach wyrażać! Do kościoła do spowiedzi niech pan idzie, a nie pan tu dzieci straszy i uczy takich rzeczy!- krzyknęła jedna z ołm trzymająca w gotowości torebkę.
- To ulgowy i normalny poproszę- powiedziałaś do niego z uśmieszkiem i wyciągnęłaś pieniądze.
On nawet się nie zastanawiał, tylko szybko coś wstukał do swojego urządzenia, podał wam bilety i uciekł na drugi koniec pociągu.
Odwróciłaś się do Inka, wciąż mając uśmiech na twarzy.
- Chodź, znajdziemy sobie miejsce - powiedziałaś, poczym wzięłaś go za rękę.
Jego kościste palce zacisnęły się nerwowo wokół twoich. Był zestresowany całą sytuacją, ale co się dziwić. Nie miał miłych doświadczeń z ludźmi, a takie osobniki jak ten konduktor z pewnością przywoływały traumę.
Westchnęłaś cicho i usiadłaś wraz z nim na wolnym miejscu. Chciałaś zabrać rękę, ale on jeszcze bardziej ją ścisnął. Spojrzałaś na niego.
W oczodołach miał łezki, a źrenice były bardzo małe, prawie niewidoczne. W dodatku miał uszy położone przy czaszce, a ogon podkulony. Przygryzłaś wargę i odwróciłaś wzrok, by dać mu trochę czasu na uspokojenie. Za oknem szybko przelatywał las, co powoli wprawiło cię w stan zadumy.
W końcu jednak dojechaliście na miejsce. Szybko wyszliście z pociągu, by nie sprowokować innych do podobnego zachowania co kanara. Po wysiadce otoczył was zapach miasta - dym i spaliny, wraz z drobnym aromatem alkoholu. Pewnie ktoś znowu próbował schować ten napój w butelce po soku, jak to widziałaś ostatnio w wykonaniu studentów. Eh, te piękne czasy jeszcze nadejdą.
Szybko przeszliście przez dworzec na mały plac przed budynkiem. Tu zatrzymałaś się na chwilę, zbierając myśli. Kartę kredytową miałaś? Miałaś. Ink? Jest. Tylko gdzie pójść najpierw?
Przebierałaś nogami w miejscu. Z transu wybudził cię twój towarzysz, który kichnął w dość uroczy sposób.
Potrząsnęłaś głową i skierowałaś wzrok w kierunku jednej z ulic. Postanowiłaś już gdzie pójdziecie.
- No, pora ruszać do Solarisa - stwierdziłaś zdecydowanie i ruszyłaś wraz ze swoim przyjacielem w kierunku wspomnianej galerii handlowej.

/ZAWIESZONE\Koty lubią wodę [Neko! Ink Sans x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz