TAK DZIAŁA WOJNA. ALBO ZABIJA CIĘ OD RAZU. ALBO NISZCZY PO KAWAŁKU. TAK CZY INACZEJ DOPADA.
Powiedziała. Patrzyła wtedy na Europę.
Miękką i nijaką.Bez słowa. Bez skinięcia głową.
Wojna rozprzestrzeniła się na ląd tak ukochany przez męża.
I wtedy wiedziała.Synowie Hery.
Zawsze.I nikogo już to nie obchodzi.
Królowa Hera.
Matka.
Żona.
Siostra.
Córa Kronosa.Wzrok ma intensywny.
Fiolet jej oczu kuje.Nie pozwoli zrzucić się z tronu.
Nie da zająć jej miejsca.
Pierw trafię do Tartaru; powiedziała.Ale oni wiedzą.
Jest nie zastąpiona.Zeus nosi koronę.
Ale to ona dzierży władzę.Za każdym razem znienawidzona królowa.
Zawsze ta zła.
Ta nieszczęśliwa.
Królowa.Królowa gorzkich łez.
Spływających co dnia z jej gładkiej twarzy.W zaciszu swych komnat.
Umiera.
Wojna ją dopada.Ale nie zabije.
Jej nie da się zabić.Będzie królować wiecznie.
Między bękartami męża.