2.

27 0 0
                                    

Tony

Tęskniłem. Za szczęściem i spokojem, którego z całą pewnością nie zaznam przez dłuższy okres czasu. Mój umysł dzielił się w tym momencie na dwa obozy bombardujące się argumentami w swoją stronę, aby przekonać mnie do podjęcia decyzji. Byłem rozdarty jak to na co dzień. Miałem dwa wybory: zejść na śniadanie i znów tkwić w niezrecznej ciszy w towarzystwie córki lub uniknąć stresu i zaszyć się w pracowni. Obie drogi wydawały mi się kuszące, za to perspektywa ucieczki i wyniszczenia siebie zdawała się najbardziej prawdopodobna do wybrania. Przetarlem zmęczone oczy po koszmarach nocnych i podniosłem się na nogi. Musiała być to za gwałtowna reakcja jak na mój podniszczony organizm jednak po niedlugiej chwili mroczki zniknęły a wszystko się unormowało. Ostatecznie podjąłem decyzję pozostania przy pracy, pominięcie śniadania i zmartwionego wzroku córki, którą za wszelką cenę nie chcę wciągać w moje problemy egzystencjalne. Nie chcę z nikogo wysysać szczęścia, więc oddaliłem się od każdego po kolei. Wszyscy już zostali odtrąceni, lecz została Rita. Ona jedyna zdaje się nie dawać na sarkastyczne odzywki i to mnie przeraża.

W niemalże ciszy czmychnąłem na piętro - 1, wiedząc że tylko tam mogę być w pewnej części sobą i zatracic się w czymś innym niż własnych myślach i wspomnieniach. Wychodząc z windy odetchnąłem z ulgą czując zapach metalu, który koił jego zmysły. Tak naprawdę sama obecność w tym pomieszczeniu podnosiła moją psychikę z granic obłędu. A działa ona zupełnie inaczej pod wpływem adrenaliny i instynktu przetrwania, a w normalnych warunkach, gdzie mam czas na zadreczanie się wyborami które podjąłem wieki temu. Słysząc nagłą pracę windy moje ręce zaczęły się pocić a serce zaczęło szaleć że strachu.
-Jarvis, kto to?
-Rita, panie Stark. - mało nie dostałem palpitacji serca widząc wchodzącą przez drzwi blondynkę z tacą w rękach i uśmiechem na ustach. Mimowolnie sam poczułem odrobinę szczęścia, bo wiedziałem, że gdyby nie ona to byłoby że mną słabo, jeśli w ogóle dotrzymałbym do tak dalekiego momentu. Momentalnie westchnąłem i starałem przyjąć się obojetną minę.

-Co tam niesiesz, młoda?

Rita

-A gdzie jakieś powitanie? No tak, ty nie posiadasz kultury osobistej, czego ja się spodziewałam. - zaśmiałam się i postawiłam tacę przed jego szkicami. - Nie widziałam ciebie cały tydzień, upewniam się, że jesteś w ogóle w domu. Wiem, ratowanie świata zajmuje dużo czasu, ale nie zapominaj o sobie. - podeszłam do jego biurka i położyłam mu rękę na ramieniu. - Na adrenalinie długo nie pociągniesz. - pocałowałam go w czoło i zebrałam się do wyjścia czując łzy w oczach. Stojąc przy windzie i czekając na jej otwarcie poczułam jak uciekają z moich oczu. Ze wszystkich sił starałam się nie wydawać żadnych dźwięków, co na szczęście umożliwiły mi wiadomości włączone przez tatę. Gdy tylko drzwi się otworzyły wcisnęłam guzik powrotny na górę i zjechałam plecami po ścianie windy. Byłam zmęczona udawaniem a dzień dopiero się zaczął.

-Wszystko w porządku, panno Stark?

-Tak, Jarvis. - uśmiechnęłam się - Dzięki, że tu jesteś.

-To pan Stark mnie stworzył. Jemu należą się podziękowania. - zaśmiałam się na jego uwagę. Jak na sztuczną inteligencję był całkiem sprytny i zauważył małe zawahania oraz upadające relacje między mną i moim ojcem.

-Jarvis, niedługo zacznę pracować nad nową partycją twojego oprogramowania.

-Co pani zamierza?

-Ulepszyć cię. - oznajmiłam wychodząc z windy. Po drodze zabrałam jeszcze mój plecak i z wahaniem odłożyłam portfel na fotelu w salonie bojąc się o jego kradzież lub wyłudzenie przez zbyt dobrze znanych jej ludzi bez cienia człowieczeństwa. Dobrze obeznana z losem jaki mi przypadł i z przewidywaniami na potencjalny atak na mnie wyszłam z domu. Teraz nie było już odwrotu i mimo, że wolałabym wrócić do swojego ciepłego łóżka - jest to wręcz niemożliwe. Uznałam że świat daje mojemu ojcu już wystarczająco kłopotów a ja nie chcę stać się jednym z nich. Naciągnęłam na palce rozciąganie sweter i to okazało się błędem, bo ciepły materiał zsunal się niżej na moje ramiona ukazując niczym bordowe siniaki od przytrzymywania mnie przez zbirów. Jeden z fotografów czyhających na sensację zdążył uchwycić ten obraz zanim podciagnelam materiał w górę ramion. Moje serce biło na najwyższych obrotach, bo wiedziałam, że jeszcze tego samego dnia moje zdjęcia będą sensacją w artykułach nazywanych "czy Tony Stark dopuszcza się przemocy wobec swojej córki?!"

Helper Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz