6:21. Czas wstawać, rzucić się w wir codzienności, iść naprzód. Yoongi z trudem podniósł się z łóżka, przetarł oczy jakby przespał smacznie całą noc. Rzeczywistość jednak była zupełnie inna, gdy wszyscy tkwili w objęciach Morfeusza, on po prostu leżał. Jego dusza wówczas powoli umierała, ale ciało mimo wszystko nie dawało za wygraną. Wciąż więziło go na tym świecie, którego tak bardzo nienawidził. Poszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Ujrzał na swojej twarzy ciemnośliwkowy ślad zajmujący całą powiekę wraz z kawałkiem lewego policzka. Czując pulsujący ból przy niemal każdym ruchu nie spodziewał się niczego innego pod ubraniami.
Tchórz, słabeusz, niemota.
Przemył twarz zimną wodą, wycierając ja ręcznikiem syknął z bólu, trafiając na sińca. Wiedział, że nie może się tak pokazać w szkole. Miał świadomość, iż opuścił wiele dni, ale nie chciał zostać wyśmiany, wysłuchiwać, jaki to Min Yoongi jest słaby i żałosny, nie umiejący się nawet obronić. Nie, nie może iść.
Powoli ubierał się na korytarzu. Buty, szalik, kurtka wszystko jak zwykle. Miał zamiar wyjść normalnie by nie wzbudzać podejrzeń. Chciał zniknąć z domu, zanim wstanie jego ojciec i zobaczy jego wielkie limo. Nie miał najmniejszej ochoty mu się tłumaczyć, dlaczego jest taki słaby i rozczarowujący. Dawał mu już wystarczająco dużo powodów do wstydu, ten jeden mógł ukryć, zachować dla siebie. Cicho zamknął za sobą drzwi następnie udał się na przystanek, z którego co prawda rzadko korzystał. Tylko czasami zdarzyło mu się jechać do szkoły autobusem.
Na przystanku było kilka osób, z resztą nie bardzo go to obchodziło. Nie miał go kto przyłapać na wagarach, było wcześnie, jego szkolni "koledzy" pewnie dopiero wstawali. On sam wychodził z domu znacznie prędzej, bo wolał się przejść niż kisić z dziwnymi typami w ciasnym autobusie. Usiadł na lodowatej ławce pomiędzy dwójką innych ludzi. Poprawił kaptur by na pewno nikt nie zauważył jego obitej twarzy.
Autobus podjechał, Yoongi wraz z reszta oczekujących wszedł do pojazdu. Odruchowo zdjął kaptur, zapominając o stanie swojego oka. Odwrócił się poszukując wolnego miejsca, najlepiej obu, bo nie chciał obok nikogo siedzieć. Wolał unikać jakiejkolwiek interakcji z innymi, nawet jeśli miała to być głupia niezobowiązująca gadka o pogodzie. A zresztą kto by chciał z nim rozmawiać, wyglądał jak bandyta. Może jedynie ktoś bardzo zdesperowany.
- Yoongi? Hej! siadaj.
Usłyszał czyjś głos, dopiero po chwili wyłapał z pomiędzy pasażerów jego właściciela. To Hoseok, tylko co on robił tutaj tak wcześnie. Min nie miał śmiałości mu odmówić i usiadł tuż obok niego. Zatopił swój wzrok w kolanach unikając tego towarzysza.
- kto ci to zrobił?
- ale o co...Momentalnie przypomniał sobie o tym, co znajdowało się na jego twarzy. Chaotycznie próbował zakryć to dłonią, szalikiem, kapturem czy czymkolwiek byle nikt nie zauważył.
- nic, uderzyłem się. - wydukał po chwili. - to nic...
- nie mów jak nie chcesz.Yoongi doceniał, że ten nie docieka i nie zmusza go do odpowiedzi. Nie nawidził, gdy ktoś go ciągnął za język. Myślał przez chwile jak zmienić temat rozmowy, ale w końcu spasował. Ponownie spuścił wzrok. Tkwili w niezręcznej ciszy, której żaden nie chciał lub nie miał ochoty przerywać. Hoseok odezwał się ponownie, dopiero gdy autobus zatrzymał na przystanku obok szkoły.
- nie wysiadamy? - zapiął zamek kurtki.
"My", czy on powiedział "my"? Gdyby Min nie wysiadł, miał zamiar zrobić to samo? Niby dlaczego miałby chcieć. Za bardzo skupiając się na analizie słów jego wypowiedzi nie zauważył jak autobus pojechał dalej. Chłopak ponownie oparł się o siedzenie i rozpiął ubranie.
CZYTASZ
suicide || yoonseok || ZAKOŃCZONE
FanfictionChciał być jak jedna z tysięcy gwiazd na niebie, która właśnie odbywa swoją ostatnią wędrówkę, zostawiając za sobą jedynie świetlisty warkocz. Bezimienne ciało niebieskie, o którym za chwilę nikt już nie będzie pamiętał.